Ich sąsiedzi skarżą się na smród i hałas. W całej Polsce od lat przybywa ferm drobiu. Ich ekspansje mogłyby powstrzymać władze, ale do tej pory nie uchwalono przepisów.
- Proszę sobie wyobrazić las, ładny krajobraz i dobre powietrze. I nagle, koło domu, w który włożyło się cały majątek, budowana jest instalacja, która zaczyna śmierdzieć. Niszczy życie, bo nie można otworzyć okna, bo śmierdzi. Nie mogą się dzieci bawić na podwórku, bo śmierdzi. To powoduje gwałtowną utratę jakości życia. I może prowadzić do chorób psychicznych – mówi prof. Zbigniew Karaczun, sozolog ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Nie chce kolejnych kurników
Jeden z bohaterów naszego reportażu, pan Jan, mieszka około 300 metrów od fermy drobiu.
- Chodzi o 10 kurników, w których jest 600-700 tys. sztuk. W tej chwili procedowane są cztery wnioski o zwiększenie tego potencjału sześciokrotnie. Cztery wnioski, które opiewają łącznie na ponad milion sztuk. Ogrom tego przedsięwzięcia wszystkich dobija – mówi Jan Zasowski ze stowarzyszenia „Czyste środowisko”.
Choć inwestor zapewnił nas, że działa zgodnie z prawem a rozbudowa fermy ma spełniać najwyższe standardy, to jednak wizja sąsiedztwa tak ogromnej fermy drobiowej od kilku lat przeraża mieszkańców jednej z wsi w powiecie białobrzeskim. Założyli oni stowarzyszenie, które próbuje powstrzymać rozbudowę fermy. W oparciu o opinię mówiącą o zagrożeniu dla nich i dla środowiska skierowali do sądu sprawę o wstrzymanie rozbudowy, ale wciąż nie wiedzą, jaka czeka ich przyszłość.
Już teraz sąsiedztwo fermy daje się im we znaki.
- Zapach kurników jest nie do wytrzymania, nawet w domu i to mimo wymienionych, szczelnych okien – mówi Irena Kowalczyk z Młodyń Dolnych.
- Zapach, najbardziej się rozchodzi, jak jest zero wiatru. Idzie to wtedy w każdą stronę - mówi Marcin Kowalczyk. I dodaje: - Jest 10 kurników, a chcą postawić jeszcze około 30.
Co może oznaczać bliskie sąsiedztwo ferm?
- To jest duże zgromadzenie zwierząt – jednego gatunku, jednej odmiany, na bardzo małej przestrzeni – mówi prof. Zbigniew Karaczun. I tłumaczy: - Zwykle, tego typu koncentracja stanowi zagrożenie epidemiologiczne. W tego typu produkcji, zwłaszcza fermowej, stosuje się bardzo duże dawki antybiotyków. Pozostałości antybiotyków dostają się do środowiska, do wód, do gleb. Mogą zagrozić mieszkańcom, dlatego, że budują w nich antybiotykooporność.
- Tego typu instalacje są także źródłem emisji zanieczyszczeń. Amoniak jest groźny dla zdrowia, groźne są także związki azotu, które mogą powodować choroby układu krwionośnego i choroby sercowe. W gazach odlotowych mogą znaleźć się w powietrzu drobnoustroje chorobotwórcze – dodaje prof. Karaczun.
Tego wszystkiego boją się mieszkańcy dziesiątek miejscowości w całej Polsce. Ekspansja ferm przemysłowych trwa bowiem od kilkunastu lat, bo nie ma przepisów, które by ją ograniczały. Fermy powstają w sąsiedztwie wiosek i miast – często w bardzo bliskiej odległości od gospodarstw. Mieszkańcy są bezradni - wychodzą na ulice, by się temu przeciwstawiać.
- Inwestorzy najczęściej nie są mieszkańcami okolic, gdzie powstają kurniki – podkreśla wielu z nich.
"Nie można wyciąć drzewa, a stawia się kurniki"
Planowana niedaleko Sierpca inwestycja ma powstać nieopodal obszaru chronionego krajobrazu. Mogą ją powstrzymać zapisy planu zagospodarowania przestrzennego, który gmina właśnie przygotowuje, ale istnieje obawa, że inwestor będzie go torpedował.
Dla mieszkańców to wyścig z czasem i walka o życie w czystym środowisku.
- Na tym terenie nie można wyciąć drzewa, ale można postawić 16 kurników, tak dzisiaj stanowi prawo – ubolewa Kamil Różański, wójt gminy Zawidz.
- Za kilka lat nasza rzeka będzie bagnem. Inwestor myśli tylko o zysku – podkreśla pan Grzegorz z Osieka.
- My się mamy teraz wyprowadzać tylko dlatego, że ktoś chce zgnoić nasz teren, nasze środowisko? My tu żyjemy i na to nie pozwolimy – denerwuje się pan Zbigniew z Bud Milewskich.
- Cała Polska boryka się z tymi problemami i gdzie się wyprowadzić? Ręce opadają – dodaje pan Grzegorz.
- Wyprowadzić się nie jest tak prosto. Za dużo też zainwestowałem w gospodarstwo. Ale, jakbym chciał je sprzedać, to nie wiem, czy kupię mieszkanie w bloku w mieście – mówi rolnik Marcin Kowalczyk.
Odszkodowania za spadek wartości nieruchomości
- Inwestorzy stracili jakikolwiek umiar w lokowaniu tego rodzaju instalacji. Nie oglądają się na wpływ, jaki te fermy będą miały, na życie mieszkańców – mówi Bartosz Zając z koalicji społecznej „Stop fermom przemysłowym”
- Poza rzeczami, które powtarza każdy sąsiad od takiej instalacji, czyli oddziaływaniem odorowym, czy wzmożony ruchem i związanym z tym hałasem, chodzi przede wszystkim o spadek wartości ich nieruchomości, nawet o 80 procent, co czyni je w zasadzie bezwartościowymi – dodaje Bartosz Zając.
Koalicja społeczna "Stop fermom przemysłowym" przygotowała opinię dla rodziny spod Kuczborka, niedaleko Żuromina. Dom małżeństwa w starszym wieku sąsiaduje z blisko czterdziestoma kurnikami. To oznacza, że jego sprzedaż jest praktycznie niemożliwa.
Rozwiązaniem jest domaganie się odszkodowania, czy to od inwestora czy to od gminy, za spadek wartości domu.
Fermy drobiu w okolicach Żuromina
Ekspansji kurnikowego biznesu przeciwstawiła się kilka lat temu ówczesna burmistrzyni Żuromina. W sąsiedztwie miasta było wówczas kilkaset kurników z dziesięcioma milionami sztuk drobiu.
- W tej chwili zawieszonych mam 55 inwestycji, zastanawiam się, co będzie się działo w naszej gminie jeżeli przyjdzie mi odwiesić 55 inwestycji – mówiła w 2016 roku Aneta Goliat.
- Udało się obronić gminę, przynajmniej te inwestycje, które były zaplanowane zostały wstrzymane. W wojewódzkim sądzie administracyjnym były złożone aż 23 skargi przez inwestorów. Sądy stanęły po naszej stronie, a jednym z argumentów była kumulacja budynków inwentarskich na naszym terenie i oczywiście protesty społeczne – mówi była burmistrz Żuromina.
- W Polsce mamy 3 tysiące protestów przeciwko budowie nowych ferm. Mamy ludzi, którzy naprawdę utracili z tego powodu zdrowie, którzy starają się dobijać do polityków i prosić ich o podjęcie działań na rzecz zapewniania ich bezpieczeństwa. Ale, tak naprawdę ustawodawca i władze nie robią nic, są bezczynne w tym zakresie – uważa prof. Zbigniew Karaczun.
- Ministerstwo jest teraz na etapie przygotowań do opracowania ustawy, która będzie regulowała tę kwestię. Ustawy związanej z zanieczyszczeniem odorami – zapewnia Hubert Różyk, rzecznik Ministerstwa Klimatu i Środowiska.