Uwaga!

odcinek 7416

Uwaga!

Już prawie 7 lat trwa śledztwo w sprawie śmierci Magdaleny Żuk. Rodzina, niezależnie od prokuratury, skierowała sprawę do sądu. Domaga się zadośćuczynienia od biura podróży.

W sądzie ruszył proces, który rodzina Magdaleny Żuk wytoczyła przeciwko firmie turystycznej. Co bliscy Polki, która zginęła w Egipcie, zarzucają przedstawicielom biura podróży?

Aby tego się dowiedzieć, pojechaliśmy do Niemiec, gdzie obecnie mieszka jedna z sióstr Magdaleny Żuk.

Pani Anna wciąż nie ustaje w wysiłkach, aby wyjaśnić okoliczności zagadkowej śmierci swojej siostry w Egipcie.

- Magda kochała życie, ale ktoś jej je odebrał. Wiadomo, że każda śmierć jest straszna. Ale jak odchodzi ktoś w brutalny sposób, to boli to jeszcze bardziej. I jak nie można sobie tego w żaden sposób wytłumaczyć – mówi Anna Cieślińska.

- Ten pozew na nowo rozdrapie wszystkie rany, bo będziemy wracać, do tych wszystkich zdarzeń, które miały miejsce – przyznaje siostra Magdaleny Żuk.

Co się stało z Magdą Żuk?

Dramatyczna historia rozegrała się pod koniec kwietnia 2017 roku. Wówczas 27-letnia Magdalena Żuk poleciała na wycieczkę do Egiptu. Pojechała sama, bo jej chłopak Markus, miał nie mieć ważnego paszportu. Niedługo po przyjeździe do hotelu w Marsa Alam, kobieta miała zacząć zachowywać się niepokojąco.

- Zadzwonili do mnie o godz. 5 rano i powiedzieli, że chciała skakać z rampy. W lobby hotelu była w samej bieliźnie, zdjęła jeansy. Może oszalała, bo była tutaj sama? – mówił menager hotelu.

Magdalena miała zachowywać się coraz bardziej niepokojąco. Dlatego miała wcześniej wrócić do Polski, jednak nie została wpuszczona na pokład samolotu.

Wówczas z parkingu hotelowego kobieta rozmawia ze swoim chłopakiem Markusem.

- Ja nie wrócę stąd. Oni tutaj mają różne sztuczki. Zabierz mnie – mówiła 27-latka.

Rezydent zawiózł Magdalenę do lokalnej placówki medycznej. Tam, według relacji personelu, pacjentka miała wyskoczyć z okna.

Kobieta z ciężkimi obrażeniami została przewieziona ponad 200 kilometrów do szpitala w Hurgadzie, gdzie następnego dnia zmarła.

Polska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie okoliczności jej śmierci, które do dziś nie zostało zakończone.

- My nigdzie nie oskarżyliśmy biura podróży o to, że zabiło Magdę – podkreśla siostra zmarłej 27-latki. I dodaje: - Ale ich zaniedbania i brak chęci pomocy czy ochronienia jej tam, doprowadziły do tego, że na skutek tych wszystkich wydarzeń doszło do tego, że Magda dzisiaj nie żyje.

- Oni rozmawiali z naszą najmłodszą siostrą, która miała 15 lat. Gosia miała zdecydować o tym, czy podać Magdzie lek. Ani razu nikt z biura nie rozmawiał ani z tatą, ani z mamą – zaznacza pani Anna.

- Jak była już na lotnisku, to czemu nie wsiadła do samolotu? Ona nawet rozmawiając ze swoim chłopakiem, nie mogła porozmawiać z nim prywatnie, tylko wszystkiego pilnował rezydent – wskazuje siostra Magdaleny Żuk.

To zapis rozmowy Magdaleny Żuk z chłopakiem:

- Myszko, powiedz mi, co się wydarzyło? Co się stało?

- Oni tutaj maja różne sztuczki. Zabierz mnie stąd, oni tutaj mi coś zrobią. Zabierz mnie.

- Ale co robią?

- Nie mogę mówić, przepraszam.

- Musisz powiedzieć, skarbie, proszę.

- Ja nie wrócę stąd.

- Wrócisz.

- Nagle wszedł rezydent i powiedział, że to nie ma sensu i kończą tę rozmowę. To też nie powinno tak być – podkreśla Anna Cieślińska.

Podobne stanowisko mają rodzice Magdaleny Żuk. Podkreślają też, że w sprawie pozwu przeciwko biuru podróży nie chodzi o pieniądze, ale o dobre imię ich córki.

- Żadne pieniądze nam jej nie zwrócą. I nie chodzi o pieniądze – zapewnia Elżbieta Żuk.

- Magda bardzo chciała żyć, była bardzo szczęśliwa. Będziemy do końca życia walczyć, dopóki starczy nam sił, o jej dobre imię. Żeby nikt jej nie szkalował – podkreśla matka Magdaleny Żuk.

- Największy ból to jest to, że oficjalnie rzecznik biura od początku wypowiadał się, że Magda była psychicznie chora. Nie ma ani jednego dowodu, który by wskazywał, że Magda kiedykolwiek się leczyła albo brała jakieś leki – zaznacza siostra zmarłej 27-latki.

Dlaczego Magdalena Żuk mogła niepokojąco się zachowywać?

- Z egipskiego raportu wynika, że Magda była pod wpływem różnych narkotyków. Tam jest podana amfetamina, metaamfetamina i narkotyk khat. To narkotyk używany na miejscu w Egipcie – mówi siostra zmarłej 27-latki.

Pani Anna zapewnia, że jej siostra nie brała narkotyków.

- Ona od tego stroniła. Ktoś jej tam to podał - przekonuje.

Jak do sprawy odnosi się biuro podróży?

Pełnomocnik, który reprezentuje biuro podróży w procesie o zadośćuczynienie, twierdzi, że zarzuty wysuwane przez rodzinę Magdaleny Żuk są bezpodstawne.

- Wszystkie obowiązki, jakie biuro miało w stosunku do klientki, a nawet dużo więcej, zostały wykonane – zapewnia adwokat Piotr Paduszyński.

- Rodzina mówi o chaosie organizacyjnym, komunikacyjnym. Nie rozumieją, dlaczego Magdalena została zawieziona na lotnisko, miała już wsiadać do samolotu, ale nie wsiadła – przytoczyła stanowisko rodziny Żuk reporterka Uwagi! Agnieszka Madejska.

- Ktoś ten bilet kupił. Nie kupili go ci państwo, tylko biuro podróży. Lekarz lotniskowy, pracownik egipskiej administracji lotniczej, stwierdził, że pani się nie nadaje do lotu – tłumaczy adwokat.

- Rodzina podnosi też to, że ich zdaniem wypowiedzi medialne przedstawicieli biura były sugerujące, jakoby przyczyną tego wszystkiego była choroba psychiczna. Że popełniła samobójstwo. Mam wypowiedź rzecznika prasowego biura z 2017 roku dla Super Expressu: „W sprawie śmierci Polki nie stwierdzono udziału osób trzecich. Popełniła samobójstwo” – przytacza reporterka Agnieszka Madejska.

- To jest skrócona myśl, tak jak zrozumieli to jego rozmówcy. Nigdy nie mówił, że popełniła samobójstwo. Było żądanie sprostowania – mówi adwokat Piotr Paduszyński.

Rodzina Magdaleny Żuk twierdzi też, że była okłamywana przez przedstawicieli biura podróży. Mieli być zapewniani, że na ich prośbę mężczyzna rezydent został zmieniony na rezydentkę.

- Okłamali nas, podczas gdy dzwoniłam i prosiłam, żeby rezydent został zabrany od Magdy i zmieniony na jakąś kobietę. Bo ciągle byli przy niej mężczyźni. Dostaliśmy od nich telefon, że to się stało. Pani zadzwoniła do mnie i powiedziała, że rezydent przy Magdzie nie jest i że jest pani rezydentka. Okazało się to nieprawdą – mówi pani Anna.

- Nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszałem, żeby padła taka deklaracja, żeby [rezydenta – red.] zamieniono na kobietę, która miałaby się tam opiekować – zapewnia adwokat Piotr Paduszyński. I dodaje: - Rezydent jest rezydentem, który wiele lat współpracował. Nigdy nie było do niego żadnych skarg. To profesjonalista, mówiący biegle po polsku. Mój klient też bardzo dokładnie tę sprawę przeanalizował. Zbadał wszystkie procedury, które były przyjęte przez pracowników biura. Co więcej, poddał się audytowi w tym zakresie. I nie stwierdzono żadnych zaniedbań.

- Kto przeprowadzał audyt? – dopytywała reporterka Uwagi!

- Moja kancelaria. Na zlecenie zewnętrzne – mówi adwokat Piotr Paduszyński.

W jakim stopniu biura podróży odpowiadają za swoich klientów? Zdaniem eksperta, bez względu na rodzaj indywidualnie podpisanej umowy, reguluje to ustawa o imprezach turystycznych.

- Ustawa mówi jednoznacznie: Od momentu kiedy klient podpisał umowę o imprezie turystycznej do końca tej imprezy, organizator ponosi w całości odpowiedzialność za klienta. Mało tego, nie może wyłączyć tej odpowiedzialności z winy swoich kontrahentów – mówi Marek Kamieński, ekspert ds. turystyki i biegły sądowy.

Prawie 7 lat śledztwa w sprawie Magdaleny Żuk

Śledztwo w sprawie śmierci Magdaleny Żuk jest prowadzone od blisko siedmiu lat. Chcieliśmy przed kamerą zadać pytania rzecznikowi prokuratury, ale ten w przesłanym do naszej redakcji mailu napisał: „Aktualnie brak jest możliwości nagrania rozmowy na temat śledztwa”.

Z ogólnych informacji przesłanych przez rzecznika prokuratury wynika, że śledztwo w sprawie śmierci Magdaleny Żuk zostało już kolejny raz przedłużone, a do tego polscy śledczy czekają na przeprowadzenie konkretnych czynności w Egipcie.

- Turystka, wyjeżdżając na zorganizowaną imprezę turystyczną, miała pełne prawo oczekiwać, że wróci z niej bezpieczna. Tak się nie stało wskutek zaniedbań, zaniechań biura podróży – mówi mec. Andrzej Ceglarski, pełnomocnik rodziny Żuków.

- Mam nadzieję, że w końcu przyjdzie taki dzień, kiedy coś się wydarzy. Że w pewnym momencie będzie mogło to wyjść na jaw i zrobić przełom – mówi siostra zmarłej w Egipcie 27-latki.

- Może kogoś ruszy sumienie. Może ktoś coś powie, co pomoże nam dojść do prawdy. Prawdę znamy, ale żeby wszyscy znali prawdę – mówi matka Magdaleny Żuk.

- Nie tylko, że my jesteśmy pewni, że ona tam została zamordowana – dodaje ojciec zmarłej.