Przez lata był ratownikiem górniczym, po ubiegłorocznej katastrofie w kopalni „Pniówek” postanowił odejść. - Pracujemy na sprzęcie z lat 70. To tak, jakbym na czołg szedł z szablą – mówi pan Rafał.
20 i 23 kwietnia 2022 roku w kopalniach „Pniówek” i „Zofiówka” doszło do serii wybuchów metanu. Zginęło 19 górników i ratowników górniczych, a 7 osób wciąż uważa się za zaginione. Rok od tych dramatycznych wydarzeń, dziennikarze Superwizjera ujawnili poufny raport, dotyczący niegospodarności w górniczej spółce, która miała zajmować się innowacjami.
Rafał Tomala przez 15 lat był ratownikiem górniczym w grupie Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Wielokrotnie reprezentował spółkę na ogólnokrajowych i międzynarodowych branżowych zawodach. W czasie swojej kariery zawodowej brał udział w kilkudziesięciu akcjach ratowniczych, niejednokrotnie narażając własne życie. Ostatnia, to katastrofa w kopalni „Pniówek”, w której zginęli jego koledzy i uczniowie.
- Nagle została przerwana łączność z bazą. Wybuch spowodował nie tylko szkodę trzech zastępów, które zostały tam posłane, ale także samej bazy. To był bardzo duży wybuch. Pamiętam słowa mechanika tuż po eksplozji: „Jezu, my tam mamy trzy zastępy” – opowiada Rafał Tomala, emerytowany ratownik górniczy.
Po tej tragicznej w skutkach katastrofie, Rafał Tomala podjął decyzję o odejściu z pracy.
- Zginęli tam moi koledzy, których szkoliłem, którym starałem się ratownictwo naświetlać. Zawsze mówiłem im, żeby się nie martwili, bo nad nimi zawsze będzie czuwał ktoś, kto nie pozwoli im zginąć. Straciłem tę pewność – wyznaje Tomala.
Pan Rafał zrezygnował w ramach protestu, bo nie godził się na tak duże ryzyko w sytuacji niedoinwestowania ratownictwa górniczego i pracy na starym sprzęcie. Dziś może mówić o tym otwarcie, bo nie obawia się już konsekwencji zwolnienia go z pracy, czy karnego przeniesienia na odległą kopalnię.
- Pracujemy na sprzęcie z lat 70. To tak, jakbym na czołg szedł z szablą. Cały czas dopominamy się o unowocześnienie sprzętu, na przykład lepsze aparaty ewakuacyjne, które pozwolą nam szybciej transportować poszkodowanych. Cały czas jest też problem z łącznością – mówi Tomala. I dodaje: - Bezpieczeństwo jest drogą sprawą i może stąd oszczędności spółki. Nie potrafimy tego zrozumieć.
Prawie pięć lat przed katastrofą, w maju 2017 roku, Jastrzębska Spółka Węglowa powołała do życia spółkę - JSW Innowacje, która miała być odpowiedzialna za wdrażanie nowoczesnych technologii, w tym i tych dotyczących bezpieczeństwa. JSW Innowacje miało być zapleczem technologiczno-innowacyjnym dla wszystkich kopalń, należących do Jastrzębskiej Spółki Węglowej, w której od lat pracował Marek Sękowski, kiedyś górnik, dziś związkowiec. Sękowski kilka lat temu stracił pracę, gdy otwarcie mówił o nieprawidłowościach w JSW. Po trzech latach sąd zdecydował, że jego zwolnienie było bezprawne i nakazał spółce, by ta przywróciła go do pracy.
-Ten okres 3,5 roku nauczył mnie pokory. Wracając do zakładu pracy, nie czułem dumy, ale zadowolenie i spełnienie, że pokazałem, że się nie myliłem – mówi Sękowski.
Dziennikarze Superwizjera TVN dotarli do poufnego raportu, sporządzonego przez grupę prawników i radców prawnych. Raport powstał na zamówienie Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Obnaża on skalę niegospodarności w spółce JSW Innowacje.
- To jawne wyprowadzenie pieniędzy ze spółki. W normalnym kraju to sprawa dla prokuratora – mówi Marek Sękowski.
Z analizowanego raportu jasno wynika, że co najmniej kilkadziesiąt milionów złotych zostało wydanych niecelowo i niegospodarnie, co naraziło na straty Jastrzębską Spółkę Węglową. Żaden z trzydziestu opisywanych projektów nie skupiał się na bezpieczeństwie górników i ratowników górniczych.
Nasi rozmówcy, którzy chcą pozostać anonimowymi, a którzy piastowali wysokie stanowiska w spółce, zapewniają, że JSW Innowacje powstała tylko po to, by wyprowadzać pieniądze.
- To była pralnia pieniędzy. Za tymi projektami szły grube pieniądze. Jak zaczęliśmy analizować te projekty, to okazało się, że nic w nich nie ma. To była fikcja – mówi nasz rozmówca.
Jak wskazuje poufny raport, spółka JSW Innowacje, która miała być motorem napędowym zmian w górnictwie, wydała niecelowo i niegospodarnie około 80 milionów złotych.
Po ujawnieniu raportu, spółka zmieniła nazwę i profil działalności, ale nikt z jej władz nie poniósł dotychczas żadnych konsekwencji.
- To wciąż jest spółka Skarbu Państwa. To są pieniądze publiczne, ciężko wypracowane przez górników i te pieniądze nie powinny być tak roztrwanianie – podkreśla Marek Sękowski.
- Życie ludzkie jest sprawą nadrzędną. Włodarze JSW powinni wiedzieć, że każda cena jest warta życia ludzkiego. Załoga na kopalniach tej spółki jest bardzo dobra i zasługują na to, żeby ratownicy czuwający nad nimi też byli na najwyższym poziomie. Oni potrzebują odpowiedniego sprzętu – kończy Rafał Tomala.