Uwaga!

odcinek 6917

Uwaga!

Liczyli na niższe rachunki za ogrzewanie, wybrali firmę, która cieszyła się w sieci dobrą opinią i zaczęły się kłopoty. Kilkaset osób pozostało bez zainstalowanych pomp i z kredytami.
Wzrost cen węgla, gazu i prądu spowodował, że coraz więcej osób decyduje się na inne źródła ogrzewania.


Pompy ciepła


W czerwcu pan Robert podpisał umowę na zakup i zainstalowanie pompy ciepła. Miał mieć bardziej ekologiczne, a przede wszystkim tańsze, ogrzewanie. Specjaliści twierdzą, że dzięki pompie ciepła zapłacimy dwa razy mniej niż za ogrzewanie gazowe, trzy razy mniej niż za ogrzewanie olejem, a nawet cztery lub więcej razy mniej niż za ogrzewanie elektryczne.


- Wiedzieli, jak rozmawiać z klientem, usłyszałem, że pracują już od 2010 roku i są dużą firmą. Sprawdziłem, że mają dobre opinie, wszystko miało być fajnie – mówi Robert Zieliński.


Mężczyzna zapłacił około 20 tys. złotych gotówką, resztę ceny miał pokryć zaciągnięty przez niego kredyt. Firma sprzedająca pompę ciepła bardzo szybko załatwiła kolejne pieniądze na tę inwestycję w wysokości 26 tysięcy złotych. Zdecydowana część tej kwoty miała zwrócić się dzięki dotacjom przyznawanym w związku z wymianą źródeł ciepła.


- Po podpisaniu umowy przyjechała sama pompa. Z ich strony nie było już odzewu – mówi pan Robert. I dodaje: - Próbowałem się z nimi kontaktować, ale telefon albo był wyłączony, albo nieodbierany.


W podobnej sytuacji znalazła się pani Katarzyna.


- Umowę podpisaliśmy we wrześniu 2021 roku. Od przyznania dotacji firma miała 60 dni na montaż. I z 60 dni zrobiło się ponad rok. Pompy nie ma i nie będzie, bo taką informację uzyskałam od pana prezesa – mówi Katarzyna Bieszczad.


Kolejną osobą, która zamówiła pompę ciepła, jest pani Hanna. W tym wypadku inwestycja miała kosztować około 60 tysięcy złotych. Kobieta pompy nigdy nie dostała, zamiast tego zostały jej do spłacania raty kredytu.


- Miała to być dobra okazja, by zapewnić dzieciom i całej rodzinie ciepło w zimie. A zostały tylko długi i nic więcej – ubolewa Hanna Piotrowska. I dodaje: - Jesteśmy w kropce, mamy jeszcze inny kredyt, który przed laty zaciągnęliśmy na budowę domu. Utrzymujemy się tylko z pensji męża i zasiłków socjalnych. Nigdy nie mieliśmy takich długów jak obecnie.


Z relacji pani Hanny wynika, że firma, która miała założyć jej pompę, tłumaczyła, że jest problem z dostępnością urządzeń ze względu na wojnę w Ukrainie i pandemię.


- Umowę podpisywaliśmy w maju. O pandemii i wojnie doskonale wiedzieli – wskazuje pani Hanna. I dodaje: - Na początku była mowa, że wystarczy wpłacić zaliczkę, bo pompy stoją w magazynie i od razu przyjadą montować. Po prostu kłamstwo.


Dobre opinie


Bohaterów reportażu łączy to, że wybrali tę samą firmę z województwa kujawsko-pomorskiego. Wszyscy podkreślają, że zdecydowali się na tego sprzedawcę, bo przekonały ich pozytywne opinie w internecie.


- Jeden z podcastów w internecie zatytułowany jest: „Jak nie dać się oszukać?”. Jestem zdumiona szczytem bezczelności, jaką osiągnął pan prezes – mówi Katarzyna Bieszczad.


Okazuje się, że firma nie sprzedaje już pomp. Jest objęta postępowaniem restrukturyzacyjnym. Nowy zarządca części osób proponuje zwrot pieniędzy w kilkudziesięciu ratach. A tym, którzy dostali już same pompy, proponowany jest ich montaż w przyszłym roku. Są jednak dwa warunki: wszyscy wierzyciele muszą się zgodzić na takie rozwiązanie, a poza tym firma musi utrzymać płynność finansową.


- Nie wierzę w to. Skoro mogli to zrobić, to czemu nie zrobili tego teraz, jak dostali pieniądze? Jeżeli jest 300 osób, które wpłaciło po 40 tys. zł, to jest 12 milionów – podlicza pan Robert.
- Zaproponowali nam, że firma może spłacać nas przez kolejne trzy lata. Nie wierzymy w te zobowiązania, bo warunkiem tego jest zawieranie przez firmę kolejnych umów. I myślę, że w tej sytuacji oni nie są w stanie pozyskać klientów i nie będą w stanie wywiązać się z tych płatności – ocenia pani Hanna.


Poszukiwania firmy


Pan Tomasz również czuje się oszukany przez tę firmę. Co prawda dostał pompę, ale jej nie zamontowano. Musiałby ją zainstalować na własną rękę, a za to trzeba dodatkowo zapłacić 20 tysięcy złotych. Razem z nim pojechaliśmy szukać siedziby firmy, która sprzedała mu pompę.
Pierwszy adres okazał się zwykłym budynkiem mieszkalnym. Przedstawicieli firmy nie znaleźliśmy też pod kolejnym adresem.


- Nie pomogę, nie mamy z nimi nic wspólnego, a ludzie nas nachodzą. Przychodzi dużo ludzi, przychodzą i płaczą. Jak ktoś wziął kredyt i jest biedny, to jak tu nie płakać? – usłyszeliśmy.
- Ci ludzie wymieniają się stanowiskami w różnych spółkach. Chyba zawodowo zajmują się byciem członkami zarządów – uważa pani Katarzyna.


- Główna osoba to pan Cezary, druga osoba to pani Michalina, prawdopodobnie żona pana. Jest jeszcze pan Adam. Przeszukałem rejestry i znalazłem 13 spółek tych osób – dodaje pan Robert.
Okazuje się, że kolejna spółka z tej listy teraz sprzedaje właśnie pompy ciepła.


- Nawiązałam kontakt z tą firmą. I bardzo miła pani na infolinii zaproponowała mi dokładnie takie same warunki – mówi pani Katarzyna. I dodaje: - Skoro firma ma zamiar spłacać nas przez najbliższe trzy lata, to skądś muszą wziąć pieniądze. To będą pieniądze osób, które w tej drugiej spółce będą czekały na swoją pompę. I dla nich nie będzie pieniędzy na pompę, tak jak nie ma dla nas w tym momencie.


W końcu dotarliśmy do byłego i obecnego prezesa firmy.


- Nie będziemy udzielali wywiadów - usłyszeliśmy.


- Do prokuratury wpłynęło kilka zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Zdaniem zawiadamiających doszło do przestępstwa oszustwa na ich szkodę. Chodzi o kwoty rzędu 40-50 tys. zł, więc nie są to tylko jednostkowo małe pieniądze – mówi Andrzej Kukawski, rzecznik prokuratora okręgowego w Toruniu.


- Mamy nadzieję, że te osoby zostaną ukarane i nie oszukają kolejnych klientów – kończy pani Hanna.