Uwaga!

odcinek 6908

Uwaga!

Wysokie ceny żywności coraz częściej powodują, że w sklepach zaczynamy kalkulować i rezygnować z kolejnych produktów. A może by tak samemu wyprodukować jedzenie? Na taki pomysł wpadli bohaterowie naszego reportażu.


W ogrodzie pani Katarzyny znaleźć można kilkadziesiąt gatunków warzyw i owoców.
- To, że mamy własne plony, to jest na pewno kilkaset złotych miesięcznie, biorąc pod uwagę obecne ceny warzyw i owoców – wylicza Katarzyna Kliszcz. I dodaje: - Mamy tego sporo, staramy się zużywać je na bieżąco i robić z tego zapasy na zimę. Jesteśmy zachwyceni tym, jak to się wszystko nam udaje.


Rosnące zainteresowanie ogrodnictwem widać na szkoleniach m.in. takich, jakie prowadzi pan Bogdan, który sam przeprowadził się na wieś z Warszawy.


- W momencie kiedy zamieszkaliśmy na wsi, okazało się, że tutaj nie rośnie już jedzenie. Mieliśmy wyobrażenie wsi dostatniej, mlekiem i miodem płynącej, a w momencie, kiedy tu zamieszkaliśmy, okazało się, że musimy po jedzenie jechać do miasta – wspomina Bogdan Kasperski, ekoedukator w „Anielskich ogrodach” położonych niedaleko Krosna Odrzańskiego.


- Od czasu kiedy robimy zdjęcia okolic z lotu ptaka, obserwujemy, że bardzo dużo ziemi leży odłogiem. Liczba przydomowych ogrodów spadała do 5-10 proc. powierzchni tego, co było uprawiane 20-30 lat temu – dodaje Kasperski.


W warsztatach organizowanych przez mężczyznę wzięła też udział m.in. pani Klaudyna.


- Myślę, że w obliczu zmian klimatycznych, kryzysu bioróżnorodności oraz coraz wyższych cen żywności i energii własne, wyhodowane w ogrodzie pożywienie jest jak najbardziej na czasie – mówi Klaudyna Ptasińska. I dodaje: - Jestem na warsztatach, by dowiedzieć się więcej na temat ekologicznej uprawy i pozyskać wiedzę, jak robić to lepiej. Sama już zaczęłam i mam pierwsze doświadczenia z tego roku i zamierzam to kontynuować.


- Wielu ludzi jeszcze pamięta lata 80., kiedy musieliśmy być bardziej gospodarni. Gospodarność pozwalała ludziom przetrwać i teraz też z tym mamy do czynienia. Jest taki moment w historii, że musimy zadbać, żebyśmy mieli to jedzenie – uważa pan Bogdan.


Przydomowe kurniki


By być samowystarczalnym, warto mieć też swoje jajka. Założenie przydomowego kurnika to nic trudnego. Na ziarno dla kilkunastu kur wydamy około 100 złotych, profitów jest znacznie więcej.


- Każdego dnia mam ponad 10 jajek, więc jest to 20 zł dziennie, które mam w kieszeni – cieszy się Małgorzata Makus. I opowiada: - Inspiracją do założenia kurnika był mój syn, który codziennie chodził do dziadka, który ma kury i przynosił jajka do domu. Pomyśleliśmy, że my też zrobimy kurnik w ogródku. Dla dzieci i dla nas. To była inwestycja, która pochłonęła 10 tys. zł. Obecnie mamy 14 kur i koguta.


- Kurnik może założyć każdy, wystarczą tylko chęci. Warto przeczytać o tym pięć zdań w internecie. Zachęcam, sprawia to ogromną przyjemność – przekonuje pani Małgorzata.
Ogrody społeczne


Na świecie rozszerza się idea ogrodów społecznych.


- Jeżeli ktoś nie ma dostępu do ziemi, a ktoś inny uzyska dostęp do ziemi, to dzieli się nią z innymi ludźmi. Tak też stało się w Bytnicy, gdzie założyliśmy ogród społeczny. W sumie powstało siedem ogrodów, w każdej wsi sołeckiej – opowiada pan Bogdan.


Oprócz tego, że mieszkańcy mogą sami wyhodować sobie warzywa, ogrody umożliwiają też prowadzenie lekcji i zajęć dla dzieci.


- Truskawki, cebulę, selery mamy tutaj swoje. Ale nie tylko; dużo jest warzyw, które zabieramy do przedszkola – mówi Monika Korytowska, nauczycielka z przedszkola w Bytnicy. I dodaje: - Dla dzieci to emocjonalnie i społecznie ważna sprawa. One widzą wszystkie etapy rozwoju roślin. Zaszczepiamy też w dzieciach potrzebę dbania o ziemię i planetę.


Sery

Pani Agnieszka przeprowadziła się na wieś 4 lata temu. Dziś robi sery.


- Kiedyś, jak siedliśmy w domu i zaczęliśmy rozmawiać, to wyszło, że na samym nabiale potrafimy zaoszczędzić 500-600 zł – mówi Agnieszka Mazurek, która prowadzi Sery ze Świerkowej Doliny.
Dziś kobieta na tyle rozpędziła się z produkcją, że zaczęła sprzedawać swoje sery na targach ekologicznych. W takich miejscach, osób które postawiły na samowystarczalność, jest znacznie więcej.


- Tak naprawdę na początku te produkty były wykonywane tylko i wyłącznie dla siebie i bliskich osób czy rodziny. Ale wiadomo, jak to wygląda – jeżeli komuś coś smakuje, to zaraz idzie to dalej. I ci ludzie, między innymi dzięki naszym namowom, wyszli do szerszej publiczności, żeby zaproponować swoje produkty większej ilości osób – tłumaczy Paula Lencewicz z „Targu nad jeziorem” w Kłodawie.


Pan Aleksander sprzedaje na kłodawskich targach miody.


- Pomysł założenia pasieki powstał w 2014 roku, kiedy przeprowadziliśmy się na wieś. Przedsięwzięcie na początku zaczęło się od 4 uli, w pierwszych zbiorach wyszły 24 kg miodu. Byliśmy bardzo szczęśliwi, że to jest nasze – wspomina Aleksander Ławreszuk, który prowadzi Pasiekę Bronowice.


Już wkrótce kolejne odsłony naszego cyklu Uwaga! na kryzys, w którym pokazujemy, jak można radzić sobie w trudnych czasach.