Uwaga!

odcinek 6401

Uwaga!

Mieszkańcy jednej z wielkopolskich wsi żyją na tykającej bombie. Na jednej z działek zalegają tony chemikaliów. Od ponad roku proszą o pomoc wszędzie, gdzie się da. Bez skutku.

Jesienią 2019 roku mieszkańcy niewielkiej wsi Szołajdy w Wielkopolsce odkryli, że na jednej z posesji zgromadzono duże ilości niebezpiecznych chemikaliów.

- Służby potwierdziły, że jest tutaj trichlorek fosforynu. To komponent m.in. do budowy sarinu, czyli gazu bojowego. To bardzo niebezpieczna substancja. W połączeniu z parą wodną, wodą powstaje z tego kwas – mówił Marek Kowalewski, wójt gminy Chodów.

Zobacz poprzedni reportaż>>>

Walki o uprzątnięcie odpadów nie udało się wygrać.

- Odpady jak zalegały, tak zalegają. Dalej pogłębiają skarżenie gruntu. Stopień zagrożenia wzrósł. Mamy coraz więcej aktywnych substancji chemicznych w powietrzu, coraz więcej się ich przedostaje i jest coraz większe stężenie – punktuje Kowalewski.

- Oczy pieką, na ustach mi się robią bąble, wcześniej takich rzeczy nie miałam – podkreśla Zdzisława Kruszyńska, mieszkanka wsi Szołajdy.

- Żona dwa razy straciła przytomność. Jak wiatr jest od wschodu, to jest nie do zniesienia – mówi Władysław Kruszyński. I dodaje: - Wnuczki były u nas tydzień i lekarz powiedział, żeby wracały. Dostały uczulenia, oczy łzawiły.

11 niebezpiecznych substancji

Krótko po odkryciu składowiska badanie zrobione na jego terenie wykazało w powietrzu obecność dwóch niebezpiecznych substancji, teraz jest ich już jedenaście.

- Związki te mają przede wszystkim działanie drażniące. Można czuć jakieś drapanie w nosie, w gardle, kaszel, duszność – mówi dr Eryk Matuszewski. I zaznacza: - Benzyn jest na liście, a jest jednym z najbardziej niebezpiecznych, toksycznych i groźnych dla naszego zdrowia. Powoduje poważne powikłanie w postaci białaczki, toksycznie wpływa na szpik kostny.

- Czy to nie wybuchnie, czy się nie zapali, tego nie wiadomo, żyjemy na bombie – mówi Danuta Kruszyńska.

- Serce się zatrzymuje, jak patrzymy, czy to się gdzieś nie dymi. Jak wybuchnie, to co wtedy? – pyta Beata Gmerek, mieszkanka wsi Szołajdy.

Wójt ze strażą pożarną przygotowali już plan ewakuacji mieszkańców.

- Wyznaczyliśmy strefę niebezpieczną w promieniu kilometra, przewiduję ewakuację 125 osób. Jest to realny scenariusz. Według opinii biegłego, wybuch może spowodować iskra od przejeżdżającego pojazdu lub zwykła iskra z komina – wskazuje Kowalewski.

Chemikalia miał przywieźć na posesję jej właściciel, 30-kilku letni Daniel U. W związku z tym, prokurator postawił mężczyźnie zarzuty. Gdy Daniel U. przestał stawiać się na wezwania, wydano za nim europejski nakaz aresztowania. Niedawno mężczyzna został zatrzymany na terenie Niemiec. Zabezpieczono majątek mężczyzny.

Dlaczego nie można z niego pokryć kosztów likwidacji składowiska?

- To zabezpieczenie na poczet przyszłych kar. Będzie można nim dysponować po skazaniu, musimy mieć wyrok skazujący – mówi Ewa Woźniak, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Koninie.

W związku z tym, że gminy Chodów nie stać samodzielne usunięcie odpadów, jej wójt od półtora roku zabiega o pomoc we wszelkich możliwych miejscach.

- Zwracałem się od najwyższego szczebla – do prezydenta RP, trzykrotnie do premiera. Wysłałem niezliczoną ilość pism do wojewody wielkopolskiego, urzędu marszałkowskiego, wszystkich służb odpowiedzialnych za ochronę środowiska. Wszędzie, gdzie to możliwe, ale zrozumienia i możliwości rozwiązania w zasadzie nie ma znikąd – ubolewa Marek Kowalewski.

Wójt zaznacza, że tylko z wojewodą spotkał się 10 razy.

- I dalej wojewoda nie widzi powodu, dla którego miałby wesprzeć gminę w staraniach o uprzątnięcie tego składowiska. Byłem na spotkaniu w Ministerstwie Klimatu. Wiceminister Ozdoba zapewniał mnie, że poczynią starania, żeby jak najszybciej usunąć to zagrożenie. Minął rok od spotkania, żadnej pomocy z ministerstwa nie mamy.

- Wójt powinien próbować odzyskać te pieniądze od osoby, która była właścicielem tego terenu i jest odpowiedzialna za ten proceder – stwierdza Aleksander Brzóska, rzecznik Ministerstwa Klimatu i Środowiska. I dodaje: - Wiemy, że te nielegalne odpady to jest zagrożenie, ale jako Ministerstwo Klimatu nie mamy podstaw prawnych do tego, żeby ingerować w proces egzekwowania usuwania, nielegalnie nagromadzonych odpadów. To jest w gestii samorządu, żeby się tym zająć. Na tę chwilę jest możliwość, żeby uzyskać pożyczkę z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na usuwanie porzuconych odpadów.

Pożyczka

Do 18 grudnia ubiegłego roku gminy, które z własnych środków usuwały podobne składowiska, mogły liczyć na refundację poniesionych wydatków z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Wojewoda wielkopolski miał wyjść z inicjatywą, by wspólnie, wraz z marszałkiem województwa i starostą kolskim, przekazać gminie Chodów dotacje na poczet usunięcia chemikaliów. Takie rozwiązanie umożliwiłoby wójtowi, pozbycie się odpadów, i późniejsze uzyskanie refundacji. Aby omówić szczegóły tego pomysłu, gospodarz gminy zaprosił wszystkie strony na spotkane, a te potwierdziły swój udział.

- 14 października, dobiegała godzina 10, czyli godzina spotkania i dostaję telefon z sekretariatu wicewojewody wielkopolskiego, że nie przybędzie na to spotkanie, że ma inne ważniejsze sprawy i nie jest w stanie w tym spotkaniu uczestniczyć. I że z tym problemem wójt musi poradzić sobie sam – mówi Marek Kowalewski. I wyjaśnia: - Skoro nie doszło do spotkania 14 października, a 18 grudnia kończył się nabór do programu, to sprawa się zakończyła. Przepadło. Nie dostałem żadnej propozycji spotkania, żeby rozwiązać tę sprawę.

Dlaczego wojewoda wycofał się ze spotkań?

- W tej chwili nie dysponuję szczegółową dokumentacją, która określiłaby daty spotkań. Było ich bardzo dużo, bardzo szczegółowych, które zaprezentowaliśmy w odpowiedzi – mówi Tomasz Stube, rzecznik wojewody wielkopolskiego.

Zgodnie z polskim prawem, w przypadku gdy gmina sama nie jest w stanie wykonywać swoich obowiązków, może zostać w tym wyręczona przez władze wyższego szczebla. To tak zwana zasada pomocniczości, która wynika wprost z konstytucji.

- Jako Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie mamy podstaw prawnych, żeby ingerować w działania organów administracji, podejmowanych w poszczególnych sprawach związanych z egzekwowaniem usuwania nielegalnie nagromadzonych odpadów. To, co możemy teraz zrobić, to wysyłać Wielkopolski Inspektorat Ochrony Środowiska, żeby monitorował tę sprawę – mówi Aleksander Brzóska i dodaje, że ministerstwo pracuje nad systemowym rozwiązaniem problemu nielegalnych odpadów.

- Jesteśmy traktowani, jakby nasze życie i zdrowie było nic niewarte – kwituje Beata Gmerek.