Uwaga!

odcinek 5636

Uwaga!

Jako aktorka ucieka przed zaszufladkowaniem, grając zarówno u Krzysztofa Warlikowskiego, jak i Patryka Vegi. Jako aktywistka nie boi się przedstawiać publicznie swoich poglądów. W Kulisach Sławy Maja Ostaszewska

Uwaga - Streszczenie

Rozpędzona kariera

Maja Ostaszewska to jedna z najbardziej cenionych polskich aktorek. Jest dwukrotną laureatką filmowych Orłów za główne role kobiece.

- To dobry moment w moim życiu zawodowym. W tym zawodzie często po czasie aktywnym nastaje przestój. Znam przykłady fenomenalnych aktorek, które przez pięć lat grały we wszystkich filmach, a potem nie otrzymały żadnej propozycji. Wiem, że pewnie za chwile będzie spokojniej i wtedy odpocznę. Na razie cieszę się tym, co jest – wyznaje Ostaszewska.

Aktorka już po szkole aktorskiej dostawała propozycje współpracy z wybitnymi reżyserami teatralnymi i filmowymi. Grała u Krystiana Lupy, Grzegorza Jarzyny, Andrzeja Wajdy, Władysława Pasikowskiego, a także w filmach Małgorzaty Szumowskiej.

Film „Body/Ciało”, w którym zagrała terapeutkę Annę przyniosła jej nagrody nie tylko w Polsce, ale i w USA.

- Cały czas jesteśmy pod lupą, ludzie nas oceniają, czy za gruba, za chuda, czy ładna, brzydka. Musimy spełniać wysokie wymagania dotyczące wyglądu. W filmie „Body/Ciało” nie musiałam się kompletnie przejmować tym jak wyglądam. To było wspaniałe doświadczenie – wyznaje aktorka.

Artystyczny dom

Maja Ostaszewska wychowała się w otwartym, artystycznym domu. Jej dziadek był rzeźbiarzem, babcia aktorką, a ojciec muzykiem. Taki dom pozwolił jej rozwinąć talent oraz nauczył tolerancji dla inności. Aktorka dziś często staje w obronie praw kobiet, mniejszości i zwierząt.

- Maja potrafi uczestniczyć w najgorętszych sporach i zachowywać w nich do końca pełną kulturę. To nasze krakowskie wychowanie wychodzi – śmieje się jej kolega, aktor Maciej Stuhr.

Wartości, w które wierzy i które przekazuje dzieciom manifestuje też publicznie. Chodzi na manify i „czarne protesty”. Nie boi się zabierać głosu w dyskusjach o prawach kobiet, dyskryminacji, przemocy, prawach mniejszości. Walczy o ochronę środowiska i prawa zwierząt.

- Przeciwnicy praw kobiet mówią, że feministki to kobiety, które tak muszą gadać, bo im się nie powiodło. Maja mówi, że jej popularność być może spowoduje, że poglądy, które głosi dotrą do większej liczby ludzi. Wykorzystuje sławę w słusznej sprawie – mówi Kazimiera Szczuka.

- Nie ma zgody na agresję, okrucieństwo wobec drugiego człowieka ale i zwierzęcia. Żyjemy w najbezpieczniejszych czasach od dawna, a z drugiej strony nigdy tak źle nie traktowaliśmy zwierząt. Chów przemysłowy powinien zostać natychmiast skończony. Nie rozumiem, jak w ogóle możemy się na to godzić – podkreśla artystka.

Wyraziste poglądy, które publicznie głosi artystka nie zawsze spotykają się ze zrozumieniem.

- Nie zabiegam o to, żeby mnie wszyscy lubili. Jeśli chcemy być szczerzy i głośno wyrażać swoje poglądy to nie ma szans, żeby nas wszyscy lubili. Przyjmuję i szanuje to, że ktoś mnie nie lubi. Sama jako widz mam aktorów, którzy mnie denerwują i nie wiem czemu, to kwestia gustu. Nie musimy się kochać, ważne żebyśmy się szanowali – wyznaje.

„Jestem nadopiekuńcza”

Maja Ostaszewska chroni swoją prywatność, nie pokazuje publicznie dzieci. Od kilkunastu lat tworzy udany związek z ich ojcem, Michałem Englertem.

- Bardzo ważne dla mnie jest to, że mój partner ma swój świat, swoją pasję podobnie jak ja. Dzięki temu nasza wspólna przestrzeń się pięknie uzupełnia. Oczywiście sporo też się kłócimy, jesteśmy taką włoską rodziną. Dzieci nie pokazuję w ogóle, chce żeby o swojej medialnej obecności zdecydowały same, jak dorosną – podkreśla aktorka i dodaje: Jestem nadopiekuńcza, cały czas z tym walczę. Najchętniej, kiedy syn jedzie sam przez miasto, to chowałabym się za drzewami patrząc co robi, ale nie robię tego.

Ostaszewska razem z partnerem wychowuje dzieci w duchu tolerancji, otwartości i miłości do zwierząt. Pół roku temu ich rodzina się powiększyła.

- W moim rodzinnym domu zawsze było sporo psów i kotów. Z Michałem też chcieliśmy mieć psa. Zabrałam dzieci do schroniska, gdzie wyprowadzaliśmy psy i dużo rozmawialiśmy o odpowiedzialności. Śmiejemy się, że to nie my ją, ale ona nas wybrała, bo od początku zachowywała się jakby była nasza – opowiada Ostaszewska.