15 stycznia do szpitala miejskiego w Elblągu zgłosili się rodzice z trzymiesięcznym Kajetanem. Chłopczyk miał spuchniętą rękę. Po prześwietleniu okazało się, że malec mógł być ofiarą przemocy.
- Miał liczne złamania, praktycznie wszystkich kości długich, które występują u dziecka. Miał też liczne złamania żeber, złamaną żuchwę i złamaną czaszkę – wylicza Wojciech Fischer, chirurg dziecięcy.
Personel szpitala wezwał policję. Zdaniem lekarzy część złamań już się goiła, co świadczyć może o długotrwałym maltretowaniu dziecka.
Tymczasem rodzice chłopca byli zaskoczeni wizytą policji.
- Uważali, że nic się nie stało, że w ogóle nie wiedzą, skąd to wszystko się wzięło. To była reakcja wyparcia – uważa Fischer i dodaje, że dziecko, mimo obrażeń było spokojne: Nie miało już siły płakać.