Wyzwiska, rękoczyny to dla nich codzienność. Trwający od lat konflikt sąsiedzki nakręca spiralę nienawiści między mieszkańcami wioski, a rodziną z domu socjalnego. Obie strony żyją w strachu i nikt im skutecznie nie potrafi pomóc.
Kamionna to niewielka wioska między Poznaniem, a Gorzowem Wielkopolskim. Przez lata mieszkańcy wiedli tam spokojne życie. Wszystko zmieniło się to 10 lat temu, gdy w jednym z domów socjalnych zamieszkali nowi lokatorzy z dorastającą córką Magdaleną.
- To była normalna rodzina. Ale zaczęły się problemy z Magdą. Nie chodziła do szkoły. Trafiła do poprawczaka. Najgorzej było jak wróciła z poprawczaka. Zaczęła uderzać w najsłabszych – mówi Julita Cichosz, mieszkanka wsi Kamionna.
- 10 kwietnia rąbałem drewno. Z domu wyszedł pan Feliks. Jego wózek pchała żona. Po chwili słyszę: „Ty ku…, ja ci…”. Krzyczała do nich Magda. Patrzę, a ona leje ich wielkim kijem - opowiada Dariusz Marciniak, mieszkaniec wsi Kamionna.
- Krew leciała. Rękę miałem całą siną - przyznaje Feliks Cielas, ofiara pobicia.
Zdaniem Barbary Strug, mieszkanki Kamionnej rodzina Cielasów od lat jest poniżana i bita.
- Mieli też wybijane szyby w oknach. Rodzina z góry rzucała kamieniami.
Sytuacja jest na tyle poważna, że sąsiedzi boją się jakiegokolwiek kontaktu z agresywną rodziną.
- Nie mijamy się. Jak oni wychodzą to dopiero my spokojnie wychodzimy z domów – mówią.
Julita Cichosz przywołuje sytuację, w której miała zostać zaatakowana.
- To było pobicie kijem. Po tym jak stanęłam w obronie pana Felka. Do dzisiaj mam ślad.