65-letni Wiesław jest samozwańczym strażnikiem osiedla. Pilnuje, żeby wszędzie był spokój i porządek. Właśnie odbywa nocną interwencję, dobijając się do mieszkania pary, która niedawno się wprowadziła i jego zdaniem tak głośno uprawia seks, że zakłóca ciszę nocną. Kiedy wali do drzwi, po schodach z góry schodzi sąsiadka Beata z pretensjami, że to Wiesław robi najwięcej hałasu po nocy, a młodym dałby spokój. Wiesław wygraża, że jutro przyjrzy się jej parkowaniu, bo ewidentnie ma z tym problem. Do mężczyzny przychodzi żona Zofia, która odciąga go do mieszkania. Starsza pani nie może opanować męża, który robi się coraz bardziej nerwowy. Następnego dnia Wiesław maluje białą linię na samochodzie Beaty, która krzywo zaparkowała. Wywiązuje się awantura. Wiesław zaczepia młodą policjantkę przechodzącą nieopodal. Okazuje się, że to nowa dzielnicowa Justyna, która poucza Beatę i grozi mandatem, jeśli się to powtórzy. Wiesławowi dziękuje za postawę, ale prosi o powściągliwość, bo walcząc z wandalizmem sam staje się wandalem. Daje mu swój prywatny numer. Wiesław czuje się doceniony i ma nadzieję, że wspólnie z nową dzielnicową zrobią porządek w okolicy. W nocy Wiesław czatuje na balkonie i przygląda się przez lornetkę mężczyznom, których podejrzewa o rozprowadzanie narkotyków. Pomimo błagań żony nie chce wejść do środka, twierdząc, że zawiadomił nową dzielnicową i czeka na interwencję. Przygląda się jak Justyna przychodzi, spisuje kilka osób, po czym grupka rozchodzi się. Tryumfuje. Wkrótce Wiesławowi zaczyna ktoś grozić, wpada w nieczystości na wycieraczce, dostaje anonimy... Niezrażony, walczy dalej o porządek i próbuje dowiedzieć się, kto go nęka. Niedługo potem mężczyzna znajduje nieprzytomną żonę z rozbitą głową.