Z małego oddziału banku ginie pół miliona złotych. Nikt nic nie zauważył, nie ma śladów włamania. Do sejfu dostęp miało kilkoro pracowników. Czy oskarżona, Iwona Kania, okradła bank, by spłacić długi swojego męża? Jak udało jej się wynieść pieniądze w taki sposób, że nie zarejestrowały tego kamery ochrony? I gdzie jest teraz skradzione pół miliona?