Uwaga!

odcinek 7134

Uwaga!

Od soboty trwają poszukiwania 16-letniego Krzysztofa Dymińskiego spod Warszawy. Zrozpaczeni rodzice apelują o pomoc i opowiadają o miejscach, gdzie ich syn był ostatnio widziany.


Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, TUTAJ znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. Pod numerem 116 111 dostępny jest całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży.


Osoby, które widziały zaginionego proszone są o kontakt z policją.


Rodzice zaginionego Krzysztofa nie śpią już kolejną dobę.


- Nie wyobrazić sobie, dlaczego tak się stało. Dlaczego Krzysio, tak długo się do nas nie odzywa. Coś jest nie tak, obawiamy się najgorszego – mówi ojciec Krzysztofa.


- Nagle mam odczucia, że jest wszystko w porządku, że się znajdzie i za chwilę się załamuję. Zaczynam płakać, szukam sobie w domu miejsca – mówi matka Krzysztofa.


Nastolatek od 27 maja nie daje znaku życia.


- Staram się w ogóle nie myśleć o tym, co było wcześniej, bo nie mam już na to wpływu. Między nami naprawdę nie było źle – między mną, Krzyśkiem, Danielem i Patrykiem. Są normalne konflikty, rozmowy, dyskusje. Normalna rodzina i nastolatek, który coś przeżywa, nie chce się tym dzielić i im bardziej chcę się dowiedzieć to on się bardziej zamyka – mówi matka.


„Nie było problemów wychowawczych”


Czy rodzice zakładają jakiś błąd wychowawczy, a może mają inne przypuszczenia, czy mogła to być zawiedziona miłość?


- Nie wiem. Z perspektywy czasu każdemu się wydaje, że popełnił jakiś błąd. Myślę sobie teraz, że może mogłem go częściej przytulić, pocałować czy powiedzieć częściej, że go kocham – zastanawia się ojciec nastolatka.


- [Gdyby mnie słyszał – red.], to chciałbym mu powiedzieć: „Wróć do mnie, bo cię bardzo kocham”. Zawsze kochałem, on o tym wiedział. Wiedział, że Agnieszka go kocha, że brat go kocha.

Wiadomo, jak jest w życiu – zawsze są kłótnie, ale nigdy człowiek dziecka nie bił. Miał możliwości i otwarte przestrzenie. Poszedł do pierwszej klasy liceum. Naprawdę się zaangażował. Chciał być lekarzem. Interesował się bardzo historią – mówi ojciec nastolatka.


Mężczyzna przyznaje, że jego syn był jednak zamknięty w sobie.


- Ale nie było żadnych problemów wychowawczych. Wszyscy go w szkole lubili. Miał jakiś pomysł na swoje życie – mówi ojciec nastolatka.


- Krzysiek jest dobrym dzieckiem, kochanym chłopakiem. Bardzo inteligentnym, mądrym. Ma szerokie zainteresowania, potrafił o nich mówić. Dzielił się tym ze mną. Udostępniał swoje położenie, gdzie był. Jak chciał gdzieś wyjść po lekcjach, to do mnie dzwonił lub pisał. Pytał: „Mamo, czy mogę pójść się spotkać?”. Nigdzie się nie włóczył. Nigdy nie wyłączył telefonu i nie odebrał mi możliwości sprawdzenia, gdzie się znajduje. Ale ja go nie kontrolowałam, bo mu ufałam – tłumaczy matka nastolatka.


Ojciec Krzysztofa też kiedyś uciekł z domu. Jak mówi, był to wybryk młodości.


- Oby teraz też tak było. Ale on musiał to zaplanować. Wskazuje na to pora. Może chciał swoim kolegom coś pokazać, trudno powiedzieć. On wyszedł, tak jakby wyszedł do sklepu. Nie wziął swojego ulubionego zegarka. Po prostu wziął buty, spodnie, bluzę, telefon, słuchawki, portfel i sztuczny kwiatek, który dostał od swojej przyjaciółki z Legionowa – opowiada mężczyzna.


Nastolatek wyszedł z domu nad ranem


Matka nastolatka początkowo nie zreflektowała się, że syna nie ma w domu.


- Najpierw pomyślałam, że skoro ja zajęłam górną łazienkę, to on skorzystał z dolnej. Zeszłam sprawdzić, czy jest i okazało się, że nie ma go. Poszłam do garażu i też go nie było. Poszłam do Daniela i powiedziałam: „Daniel, nie ma Krzyśka”. Pierwsza myśl była taka, że nie chciał nas budzić i sam dojedzie na spotkanie w sprawie bierzmowania. Byliśmy wkurzeni, że czemu nam nic nie powiedział. Wsiadłam w samochód i pojechałam pod kościół – opowiada kobieta.


Także ojciec zaczął szukać syna.


- Szybko wsiadłem w samochód i pojechałem na policję, bo coś mi nie grało. On takiego numeru by nam nie zrobił. Chociaż jest to 16-latek i różnie bywa – mówi.


Z relacji rodziców wynika, że policjanci od razu przyjęli zgłoszenie.


- W sobotę o godz. 10:30 zostało złożone zawiadomienie na policję i Krzysio otrzymał najwyższy stopień pilnego poszukiwania przez policję – mówi ojciec chłopaka.


Krzysztofa, idącego wzdłuż ulicą do przystanku autobusowego, widział sąsiad.


- To było o godz. 4:07, syn szedł na autobus 713. Wsiadł do autobusu i wysiadł przy ciepłowni Wola, gdzie przesiadł się do autobusu 105. Tym autobusem dojechał do ronda Daszyńskiego. To było około 5:07 – opowiada ojciec Krzysztofa.


Znajomi rodziny przekazali rodzicom, że Krzysztof około 5:35 umieścił wpis na Instagramie:

„Dziękuję, żegnajcie”.


- Ostatnie logowanie było około 5:21 i od tamtej pory jego telefon milczał – mówi ojciec nastolatka.


Czy nastolatek może bać się konsekwencji po powrocie do domu?


- Nie ma konsekwencji, wszystko da się wyjaśnić. Wszystko da się opracować. Rozwiązać da się wszystko – zapewnia matka chłopca.


Rodzice Krzysztofa szukając syna od razu skontaktowali się z fundacjami – „Na tropie” i Itaka.


- Bardzo dużo nam pomogły, podpowiedziały co zrobić. Jedna z informacji była taka, żebyśmy się dowiedzieli, gdzie najbardziej lubił chodzić z dziewczyną. Wydawało się, że to jest park Traugutta.

I o godz. 16:30 spotkałem tam parę Ukraińców, którzy powiedzieli, że 10 minut temu przechodził w stronę Dworca Gdańskiego. Powiedziałem, żeby mój starszy syn szybko tam pobiegł, a ja powiedziałem, że jeszcze porozmawiam z nimi i zadzwonię na policję, żeby ich przesłuchano.
Pojawiły się też kolejne tropy.


- Mój brat cioteczny spotkał parę, która powiedziała, że na 100 proc. widziała Krzysia pod mostem Grota-Roweckiego o godz. 18:15. Na tym etapie nasze ustalenia, które w naszej ocenie były najbardziej wiarygodne, zakończyły się – przyznaje ojciec Krzysztofa.


Z kolei monitoring zarejestrował Krzysztofa na rondzie Daszyńskiego i na Moście Gdańskim.


- Dla mnie to też jest niezrozumiałe, że człowiek ginie w dużym mieście – mówi ojciec.


- Jedyny efekt końcowy, na który liczę, to zdrowy i cały Krzysiek. Cały i żywy – kończy matka nastolatka.

Od soboty trwają poszukiwania 16-letniego Krzysztofa Dymińskiego spod Warszawy. Zrozpaczeni rodzice apelują o pomoc i opowiadają o miejscach, gdzie ich syn był ostatnio widziany.

Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, TUTAJ znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. Pod numerem 116 111 dostępny jest całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży.

Osoby, które widziały zaginionego proszone są o kontakt z policją.

Rodzice zaginionego Krzysztofa nie śpią już kolejną dobę.

- Nie wyobrazić sobie, dlaczego tak się stało. Dlaczego Krzysio, tak długo się do nas nie odzywa. Coś jest nie tak, obawiamy się najgorszego – mówi ojciec Krzysztofa.

- Nagle mam odczucia, że jest wszystko w porządku, że się znajdzie i za chwilę się załamuję. Zaczynam płakać, szukam sobie w domu miejsca – mówi matka Krzysztofa.

Nastolatek od 27 maja nie daje znaku życia.

- Staram się w ogóle nie myśleć o tym, co było wcześniej, bo nie mam już na to wpływu. Między nami naprawdę nie było źle – między mną, Krzyśkiem, Danielem i Patrykiem. Są normalne konflikty, rozmowy, dyskusje. Normalna rodzina i nastolatek, który coś przeżywa, nie chce się tym dzielić i im bardziej chcę się dowiedzieć to on się bardziej zamyka – mówi matka.

„Nie było problemów wychowawczych”

Czy rodzice zakładają jakiś błąd wychowawczy, a może mają inne przypuszczenia, czy mogła to być zawiedziona miłość?

- Nie wiem. Z perspektywy czasu każdemu się wydaje, że popełnił jakiś błąd. Myślę sobie teraz, że może mogłem go częściej przytulić, pocałować czy powiedzieć częściej, że go kocham – zastanawia się ojciec nastolatka.

- [Gdyby mnie słyszał – red.], to chciałbym mu powiedzieć: „Wróć do mnie, bo cię bardzo kocham”. Zawsze kochałem, on o tym wiedział. Wiedział, że Agnieszka go kocha, że brat go kocha. Wiadomo, jak jest w życiu – zawsze są kłótnie, ale nigdy człowiek dziecka nie bił. Miał możliwości i otwarte przestrzenie. Poszedł do pierwszej klasy liceum. Naprawdę się zaangażował. Chciał być lekarzem. Interesował się bardzo historią – mówi ojciec nastolatka.

Mężczyzna przyznaje, że jego syn był jednak zamknięty w sobie.

- Ale nie było żadnych problemów wychowawczych. Wszyscy go w szkole lubili. Miał jakiś pomysł na swoje życie – mówi ojciec nastolatka.

- Krzysiek jest dobrym dzieckiem, kochanym chłopakiem. Bardzo inteligentnym, mądrym. Ma szerokie zainteresowania, potrafił o nich mówić. Dzielił się tym ze mną. Udostępniał swoje położenie, gdzie był. Jak chciał gdzieś wyjść po lekcjach, to do mnie dzwonił lub pisał. Pytał: „Mamo, czy mogę pójść się spotkać?”. Nigdzie się nie włóczył. Nigdy nie wyłączył telefonu i nie odebrał mi możliwości sprawdzenia, gdzie się znajduje. Ale ja go nie kontrolowałam, bo mu ufałam – tłumaczy matka nastolatka.

Ojciec Krzysztofa też kiedyś uciekł z domu. Jak mówi, był to wybryk młodości.

- Oby teraz też tak było. Ale on musiał to zaplanować. Wskazuje na to pora. Może chciał swoim kolegom coś pokazać, trudno powiedzieć. On wyszedł, tak jakby wyszedł do sklepu. Nie wziął swojego ulubionego zegarka. Po prostu wziął buty, spodnie, bluzę, telefon, słuchawki, portfel i sztuczny kwiatek, który dostał od swojej przyjaciółki z Legionowa – opowiada mężczyzna.

Nastolatek wyszedł z domu nad ranem

Matka nastolatka początkowo nie zreflektowała się, że syna nie ma w domu.

- Najpierw pomyślałam, że skoro ja zajęłam górną łazienkę, to on skorzystał z dolnej. Zeszłam sprawdzić, czy jest i okazało się, że nie ma go. Poszłam do garażu i też go nie było. Poszłam do Daniela i powiedziałam: „Daniel, nie ma Krzyśka”. Pierwsza myśl była taka, że nie chciał nas budzić i sam dojedzie na spotkanie w sprawie bierzmowania. Byliśmy wkurzeni, że czemu nam nic nie powiedział. Wsiadłam w samochód i pojechałam pod kościół – opowiada kobieta.

Także ojciec zaczął szukać syna.

- Szybko wsiadłem w samochód i pojechałem na policję, bo coś mi nie grało. On takiego numeru by nam nie zrobił. Chociaż jest to 16-latek i różnie bywa – mówi.

Z relacji rodziców wynika, że policjanci od razu przyjęli zgłoszenie.

- W sobotę o godz. 10:30 zostało złożone zawiadomienie na policję i Krzysio otrzymał najwyższy stopień pilnego poszukiwania przez policję – mówi ojciec chłopaka.

Krzysztofa, idącego wzdłuż ulicą do przystanku autobusowego, widział sąsiad.

- To było o godz. 4:07, syn szedł na autobus 713. Wsiadł do autobusu i wysiadł przy ciepłowni Wola, gdzie przesiadł się do autobusu 105. Tym autobusem dojechał do ronda Daszyńskiego. To było około 5:07 – opowiada ojciec Krzysztofa.

Znajomi rodziny przekazali rodzicom, że Krzysztof około 5:35 umieścił wpis na Instagramie: „Dziękuję, żegnajcie”.

- Ostatnie logowanie było około 5:21 i od tamtej pory jego telefon milczał – mówi ojciec nastolatka.

Czy nastolatek może bać się konsekwencji po powrocie do domu?

- Nie ma konsekwencji, wszystko da się wyjaśnić. Wszystko da się opracować. Rozwiązać da się wszystko – zapewnia matka chłopca.

Rodzice Krzysztofa szukając syna od razu skontaktowali się z fundacjami – „Na tropie” i Itaka.

- Bardzo dużo nam pomogły, podpowiedziały co zrobić. Jedna z informacji była taka, żebyśmy się dowiedzieli, gdzie najbardziej lubił chodzić z dziewczyną. Wydawało się, że to jest park Traugutta. I o godz. 16:30 spotkałem tam parę Ukraińców, którzy powiedzieli, że 10 minut temu przechodził w stronę Dworca Gdańskiego. Powiedziałem, żeby mój starszy syn szybko tam pobiegł, a ja powiedziałem, że jeszcze porozmawiam z nimi i zadzwonię na policję, żeby ich przesłuchano.

Pojawiły się też kolejne tropy.

- Mój brat cioteczny spotkał parę, która powiedziała, że na 100 proc. widziała Krzysia pod mostem Grota-Roweckiego o godz. 18:15. Na tym etapie nasze ustalenia, które w naszej ocenie były najbardziej wiarygodne, zakończyły się – przyznaje ojciec Krzysztofa.

Z kolei monitoring zarejestrował Krzysztofa na rondzie Daszyńskiego i na Moście Gdańskim.

- Dla mnie to też jest niezrozumiałe, że człowiek ginie w dużym mieście – mówi ojciec.

- Jedyny efekt końcowy, na który liczę, to zdrowy i cały Krzysiek. Cały i żywy – kończy matka nastolatka.