Uwaga!

odcinek 6895

Uwaga!

Był na dnie, kiedy na swojej drodze spotkał księdza Jana Kaczkowskiego. To spotkanie zupełnie odmieniło jego życie. Dziś jest szczęśliwym mężem, ojcem oraz szefem kuchni w renomowanej restauracji. Historia niezwykłej przyjaźni Patryka Galewskiego i ks. Jana Kaczkowskiego jest kanwą filmu „Johnny”.

Scenariusz jak z Hollywood

Pierwowzorem głównego bohatera filmu „Johnny” w reżyserii Daniela Jaroszka jest Patryk Galewski.
- Nie mogłem uwierzyć, że ten scenariusz jest oparty na faktach. Że ktoś z takiego dna jest w stanie być kimś takim dziś. Nie wierzyłem, że istnieje Patryk z przeszłości – przyznaje Daniel Jaroszek.


- Pytałem scenarzysty, na ile historia Patryka jest zmyślona. Dla mnie, aktora to jest przykład hollywoodzkiej historii, totalnej przemiany bohatera. Okazało się, że większość scen wydarzyła się naprawdę – mówi Piotr Trojan, odtwórca roli Patryka w filmie „Johnny”.


Galewski w młodości miał na swoim koncie 14 wyroków.


- Nie lubię wracać do tych wspomnień. To były czasy picia, ćpania. Paliłem dużo trawy, wciągałem amfetaminę, wąchałem benzynę, butapren, jadłem grzyby halucynogenne. To była moja codzienność – wspomina Galewski. I dodaje: - Mam wiele blizn po samookaleczeniach, ciąłem się regularnie pod wpływem narkotyków.


Po kolejnym wyroku skazującym, sąd skierował Patryka do hospicjum w Pucku, które stworzył ks. Jan Kaczkowski. Galewski miał w nim odpracować 360 godzin prac społecznych. Jako wolontariusz miał opiekować się terminalnie chorymi pacjentami. Zaczął też pomagać w kuchni.


- Ksiądz mi go dał pod moje skrzydła. Początki były ciężkie. On swoje, a ja swoje. Potem ksiądz Jan go ustawił, zaczął słuchać i chciał działać – wspomina kucharka z hospicjum.

Ks. Jan, czyli miłość

Patryk jest przekonany, że gdyby nie trafił do hospicjum, teraz zapewne siedziałby w więzieniu.


- Było mi dobrze w tamtym życiu, trwałem w tym, bo nie wiedziałem, że mogę je zmienić. Nie wiedziałem, że cokolwiek innego w ogóle jest. Byłem pewny, że takie jest moje życie, taki jest na mnie plan – wspomina Galewski.


Patryk nazywa ks. Jana Kaczkowskiego swoim drugim ojcem. Podkreśla, że był zawsze obok niego tak w dobrych jak i złych chwilach. Nigdy go nie zawiódł, mobilizował do zmiany. Biologiczny ojciec Patryka był alkoholikiem i recydywistą.


- Patryk nabierał przy księdzu cech ludzkich. Uczył się empatii, stał się wrażliwy na ludzi. Nie był mu obojętny los drugiego człowieka. Jako matka odczuwałam to i cieszyłam się z tego bardzo – opowiada Urszula Szumańska, matka Patryka.

„Johnny”

Kiedy Patryk spotkał na planie filmu „Johnny” Dawida Ogrodnika, wspomnienia z czasów hospicjum wróciły.


- Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Dawida na planie, to zobaczyłem księdza Jana. Jego sposób poruszania się, gestów, mówienia. Zrobiło mi się słabo. Musiałem chwilę to poukładać w głowie, że to Dawid w roli Jana, a nie ksiądz Jan, bo to wszystko nagle do mnie wróciło – opowiada Patryk Galewski.


- Puckie hospicjum to największy dowód na to, ile może osiągnąć jeden człowiek. Miłość, empatia i to, do czego Jan także mnie przekonał, to to, że serio i bez ściemy, czas to coś najcenniejszego, co możemy podarować drugiemu człowiekowi. Jak z tej perspektywy zaczynasz patrzeć na życie, nabiera ono zdecydowanie innej jakości – zauważa Dawid Ogrodnik, aktor, odtwórca roli ks. Jana Kaczkowskiego.


Puckie Hospicjum założone przez ks. Jana Kaczkowskiego to także miejsce, w którym Patryk Galewski poznał swoją żonę. Ale ich pierwsze spotkanie nie zapowiadało, że coś z tego będzie.


- Popatrzyłam na niego z odrzutem – wspomina z uśmiechem Żaneta Galewska.


Po ślubie Galewscy przenieśli się do miejscowości Hel, gdzie Patryk jest szefem kuchni w renomowanej restauracji Kutter. Jego pasją jest gotowanie, a popisowym daniem polędwica – ulubione danie księdza Jana. Żaneta jest fotografem. Pracują razem nad książką kucharską.


- W kwietniu umarł Jan, a w czerwcu urodził się nasz Jasiek. Pamiętam to spotkanie, na którym powiedziałem Janowi, że Żaneta jest w ciąży i będę tatą. Powiedział, że mam być najlepszym ojcem na świecie albo osobiście wyrwie mi jaja – wspomina Galewski. I dodaje: - Jan jest ze mną codziennie poprzez takie najprostsze rzeczy. Jak mówię dzieciom: „Kocham cię” i słyszę to samo od nich, to ta miłość, to jest Jan.