Piotr (24) przyjeżdża na wieś, do swojej ciotki Zofii (70), z którą ma spędzić Święta Bożego Narodzenia. Zastaje jednak zamknięty dom. Okazuje się, że Zofia utknęła u koleżanki sto kilometrów od swojej wioski i nie ma jak wrócić. Piotr jest wściekły, bo ma gorączkę, kaszel i katar – chyba łapie go grypa. Zaczyna chodzić od domu do domu, jednak nikt go nie wpuszcza, bo Piotr ma tatuaże i długie włosy. Na skraju wsi trafia na samotny dom. Otwiera mu Lidia (22), jest z rodzicami. Rodzina wita go ciepło, sadzają go przy kominku i spędzają razem Wigilię. Rano Piotr zostawia kartkę z podziękowaniami i wymyka się z domu życzliwych gospodarzy z zamiarem, że wróci z ciotką, by im podziękować. Ciocia już jest. Piotr mówi jej, że nocował w domu na skraju wsi. Ciocia zaskoczona, chce zobaczyć dom. Dochodzą do domu, w którym Piotr nocował, lecz nikt nie otwiera. Ciotka upiera się, by weszli do środka. Tam pusto, dom wygląda na niezamieszkany. Ciotka mówi Piotrowi, że trzyosobowa rodzina faktycznie mieszkała w tym domu, ale dwa lata temu wszyscy zaczadzili się w wigilijną noc. Piotr w szoku: niemożliwe, że obcował z duchami! Ciocia mówi, że miał gorączkę, może tu wszedł, usnął... W domu ciotka pokazuje Piotrowi artykuł z gazety „Śmierć w wigilijną noc”. Piotr rozpoznaje Lidię i jej rodziców... Jest przekonany, że miał zwidy, musi wracać do miasta, do lekarza... W drodze na przystanek autobusowy znajduje się w kieszeni kurtki wisiorek, który w nocy dostał od Lidii. Piotr jest w szoku: czyli jednak duchy! Potwierdza mu to szeptunka, którą wzywa do „domu duchów” jego ciotka…