Uwaga!

odcinek 7564

Uwaga!

Skrzywdzona młoda kobieta, wstrząsające zeznania i.... niezrozumiała decyzja prokuratury. – Nawet 80 proc. takich spraw jest umarzanych – mówi psychotraumatolożka.

Julia wybrała się z przyjaciółką do jednego z warszawskich klubów.

- Siadłyśmy przy stoliku i wypiłyśmy po drinku i stwierdziłam, że skorzystam z łazienki. Wpadłam na chłopaka. Zaczęliśmy rozmawiać, padały dziwne propozycje m.in. żebym poszła z nim do stolika. Z mojej strony było zaznaczane, że ma to być stricte kumpelskie. W pewnym momencie on mnie pocałował. Zaraz po tej sytuacji ten chłopak powiedział, że dobrze nam się rozmawia, to może pójdę do stolika, gdzie on jest z kolegami gejami, przez co wzbudził może w jakimś stopniu moje zaufanie. Zgodziłam się – opowiada młoda kobieta.

- Pamiętam, jak ci chłopacy mi się przedstawili, zaczęli ze sobą przytulać, dali sobie buziaka, opowiadali, że mają rocznicę. Nie miałam poczucia, że coś jest nie tak – tłumaczy Julia.

- Powiedziałam, że nie chce nic pić od nich ze szklanki, że mogę z nowej wypić – opowiada.

- Pamiętam, że wypiłam nalany drink. I nie pamiętam już nic – mówi Julia.

Wstrząsająca relacja skrzywdzonej kobiety

Z relacji młodej kobiety wynika, że obudziła się dławiąc się swoimi wymiotami.

- Jeden z nich stosował na mnie przemoc. Przyciskał mnie, żebym dalej się dusiła. Straciłam przytomność. Ocknęłam się z bólu, bo jeden z nich stosował na mnie stosunek analny. Miałam poczucie, jakby pękało we mnie wszystko, moje jelita, mój brzuch – opowiada Julia. I dodaje: - Z tak silnego bólu otrzeźwiałam i pamiętam, że go odepchnęłam. Pamiętam, że biegnę i słyszę śmiech leżących chłopaków. Że mam wrócić i dokończyć swoją robotę.

Dla Julii to traumatyczne doświadczenie było tak naprawdę początkiem koszmaru. Równie trudne było to, co nastąpiło później. Musiała zmierzyć się ze wspomnieniami, a także przekazać dalej, co się stało.

- Już jak otwierałam drzwi mieszkania, to pomyślałam: „Boże, co się stało?”. Ona była biała jak śnieg. Dała mi do przeczytania zgłoszenie na policję. W tym momencie wszystko się zatrzymało – wspomina matka Julii.

- Prawie trzy miesiące nigdzie nie wychodziłyśmy. Byłyśmy w domu. Przyjechali do niej bracia, ale nie chciała się z nimi zobaczyć, choć ich kocha - dodaje.

Tamta noc wpłynęła również na zdrowie Julii – nie tylko psychiczne, ale i fizyczne.

- W nasilonym stresie, jak jestem w ataku paniki, drapię się do krwi, mięsa. Zarazili mnie pewnymi rzeczami, które bardzo wpływają na moje zdrowie. Moje jelita są w kiepskim stanie. Miałam operację, a teraz kolejną – mówi Julia.

- Psycholog, psychiatra, chirurg, ginekolog. Wszędzie musiały być kobiety – wspomina matka Julii.

- Nadszedł moment, że nie chciałam już żyć. Chciałam wziąć tabletki, bo nic nie przynosiło ulgi. Wylądowałam na oddziale psychotraumatologii. Po raz kolejny stwierdzono, że jest stres pourazowy, depresja, silne stany lękowe. Wystarczy jeden gest przywołujący wspomnienia i od razu się odcinam – mówi Julia.

- Jak rzeczywistość jest nie do zniesienia, to nasz układ nerwowy odcina nas od doświadczenia tego. To jest też bardzo typowe, zarówno podczas traumatycznego zdarzenia i jako skutek zespołu stresu pourazowego – mówi Katarzyna Nowakowska, psychotraumatolożka i psycholożka.

Czy w drinku coś było?

Matka Julii jest przekonana, że jej córce dosypano coś do drinka.

- Jestem tego pewna na 100 proc. – mówi.

- Dużo środków, które są podawane przez trucicieli, skutkują taką reakcją, że dana osoba może nie mieć możliwości kontrolowania swojego zachowania, może nie pamiętać zdarzeń, mimo że się poruszała, chodziła, rozmawiała. W tym stanie osoby zazwyczaj są bardzo podatne na sugestie – mówi Katarzyna Nowakowska.

Choć Julia ma luki w pamięci, udało się jej wykonać zdjęcie budynku, z którego uciekała. Do zdarzenia jej zdaniem doszło w apartamencie na wynajem. Po jakimś czasie ci sami mężczyźni znów próbowali go wynająć – mieli dowiedzieć się wtedy, że doszło tam do przeszukań przez policję w związku z zawiadomieniem o zgwałceniu. Mężczyźni sami zgłosili się do służb prowadzonych postępowanie, aby złożyć zeznania.

Julia zapamiętała jednak wiele istotnych szczegółów z tamtej nocy, co pozwoliło jej zidentyfikować potencjalnych sprawców.

- Wiem, że są piłkarzami – mówi. I zaznacza: - Dzisiaj żyję z konsekwencjami tego, co się stało, a oni żyją w najlepsze i mają świetne życie. Są beztroscy, szczęśliwi z tego, co się stało. A ja do końca życia będę się zmagała, z tym, co mi zrobili.

Działania prokuratury

- Usłyszałam słowa pani prokurator, która stwierdziła, że musiałaby zniszczyć trzy życia. Wybrała zniszczenie życia mojemu dziecku - denerwuje się matka Julii.

- Stwierdzam, że doszło do tego zdarzenia, tak jak to moja klientka zapamiętała. Że doszło do zgwałcenia – mówi adwokat Daria Czerkawska-Staniec. I dodaje: - Niestety, sprawa została umorzona. Jestem zdumiona, że prokuratura uznała, że to w ogóle nie ma znamion czynu zabronionego. Moja klientka, jak stwierdziła biegła, nie ma tendencji do fantazjowania, konfabulacji. Samo przesłuchanie było ewidentnym dowodem na to, że moja klientka doświadczyła tego traumatycznego zdarzenia.

O powody umorzenia postępowania w sprawie dotyczącej Julii zapytaliśmy rzecznika Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

- Nie mogę mówić o szczegółach tej sprawy. Postępowanie jest na etapie międzyinstancyjnym. W skrócie mogę powiedzieć, że były przeprowadzone badania

toksykologiczne, zostały przesłuchane wszystkie możliwe osoby, które powinny być w tej sprawie przesłuchane. Ustalone zostały istotne szczegóły związane z tym postępowaniem, które w ocenie referenta sprawy nie dawały podstaw do wydania postanowienia o wydaniu komukolwiek zarzutów. Czyli doszło do obcowania, ale nie doszło ani pod wpływem przemocy, ani pod wpływem groźby, ani podstępu – mówi Piotr Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

A co w sytuacjach utraty świadomości?

- W tej sprawie nie było podstaw do uznania, iż doszło do utraty świadomości – tłumaczy prokurator Piotr Skiba.

- Nie ma żadnych dowodów bezspornie wskazujących na to, że doszło do obcowania pod wpływem udzielenia tabletki gwałtu – dodaje prokurator.

- W mojej karierze i prokuratorskiej, i adwokackiej mało, kiedy trafiłam na tak konkretną i jednoznaczną opinię – odpowiada adwokat Daria Czerkawska-Staniec.

Sąd do 10 września tego roku ma czas na wyznaczenie terminu posiedzenia, podczas którego rozpozna zażalenie wniesione przez pełnomocnika mecenas pokrzywdzonej.