Przez wiele lat dzierżawili działki od miejscowej parafii. Niespodziewanie dowiedzieli się, że użytkowana przez nich ziemia została sprzedana. Próby rozmowy z księdzem i kurią nie przynoszą efektu.
Szok, niedowierzanie, żal i złość - to odczucia, jakie towarzyszą działkowcom z Gostynia. Dzierżawcy 45 działek, którzy podpisali umowy z gostyńską parafią, z dnia na dzień dowiedzieli się, że ich działki są rękach nowych właścicieli.
- Mamy umowy dzierżawy i nic nie wiemy. To, kto to kupił, jest tajemnicą. Ksiądz nie odbiera telefonu – mówią nam.
Parafianie są bardzo przywiązani do działek. Wiele lat temu podpisali umowy dzierżawy na czas nieokreślony oraz regularnie płacili czynsz. Czas spędzany na terenie ogródków jest dla nich bezcenny.
- Ta działka znaczy dla mnie bardzo dużo, jest miejscem sentymentalnym. Mamy wiele wspomnień związanych z moimi rodzicami, bo spędzaliśmy tutaj wspólnie czas. Dzieciaki się tu wychowywały – mówi Kinga Pasieracka. I dodaje: - Jest nam bardzo przykro, że potraktowano nas tak nieelegancko.
- Tutaj odpoczywamy i zdrowiejemy. To jest nasza oaza spokoju. Bez tego będzie ciężko, bo zostanie nam tylko siedzenie na balkonie – mówi Zbigniew Szwedek.
Dlaczego ksiądz sprzedał działki?
Co zmusiło księdza do sprzedaży ziemi? Dlaczego nie podzielił się swymi zamiarami z parafianami?
- Z ich strony było to przedstawione, że my jesteśmy dzikimi lokatorami. (…) Nam chodzi tylko o zwykłą ludzką rozmowę. Żeby nie traktowali nas jak wrogów. Przecież można było nas poinformować, zapytać. Pod obwieszczeniem o sprzedaży nikt się nie podpisał. Właściciel jest anonimowy. Dlaczego? Wstydzą się, że to kupili? Wstydzą się, że nas wysiedlają? Doszło do paradoksu, że my nawet nie wiemy, kto nas stąd wysiedla – mówi Jarosław Stankiewicz.
I dodaje, że próby rozmowy z księdzem spełzły na niczym.
- Ksiądz jest na rehabilitacji, jest po zawale. Innego księdza nie ma, ksiądz wikary jest na urlopie. Z księdzem proboszczem nie można się teraz skontaktować. Proszę z pełnomocnikiem – usłyszeliśmy w kancelarii parafialnej.
Mimo napiętej sytuacji pełnomocnik parafii nie znalazł dla nas czasu.
- Proszę o przesłanie pytań mailem. Przepraszam bardzo, nie mogę pani poświęcić więcej czasu – usłyszeliśmy od pełnomocnika.
Informacje na temat sprzedaży działek pełnomocnik parafii przekazał drogą mailową.
„Parafia nie zaproponowała nabycia nieruchomości dzierżawcom. Grunty mają charakter rolny. Działki dzierżawców były "wydzielone" tylko umownie, do korzystania. Nie było możliwości sprzedaży poszczególnych "działek rekreacyjnych" w aktualnym stanie, a Parafia nie była zainteresowana prowadzeniem długotrwałych postępowań dotyczących zmiany przeznaczenia gruntów i ich podziału. Nie miała również żadnych prawnych obowiązków zaoferowania tych nieruchomości osobom z nich korzystającym. Parafia zmuszona była zbyć działki w celu pozyskania środków na remont kościoła” – czytamy.
Aby poznać szczegóły tajemniczej transakcji, chcieliśmy spotkać się z pełnomocnikiem nowego właściciela ziemi. Mecenasa nie zastaliśmy jednak na miejscu.
„Jesteśmy bardzo rozżaleni”
Jak mówią działkowcy, wszyscy są zainteresowani wykupem działek.
Dodają, że wszyscy mają też podpisane umowy dzierżawy działek. Mówią, że nieprawdą jest, że bezumownie zajmują teren. Podkreślają również, że nikt nie zalega także z opłatami.
- Mamy pokwitowania, są pieczątki kurii. Nie jesteśmy dzikimi lokatorami – mówią zgodnie.
- Jesteśmy bardzo rozżaleni. To jest tak, jakby dostać w twarz – dodają.
- Zdecydowaliśmy, że powołamy naszego pełnomocnika prawnego, żeby reprezentował nas jako jedną osobę. Pojedynczo z nami nikt nie będzie się liczył ani rozmawiał – mówi pan Jarosław.
Co na to kuria w Poznaniu?
- W 2001 roku wystąpiliśmy do kurii w Poznaniu o wykup tych działek, ale do dziś się nie odezwała na temat tego wykupu – mówi Barbara Woźna.
Decyzję w sprawie sprzedaży działek w Gostyniu prawdopodobnie musiała zatwierdzić Kuria Metropolitalna w Poznaniu. Czy biskupi byli świadomi, jak wiele znaczą dla parafian dzierżawione od lat działki?
- Nie znam tej sprawy zupełnie. Ja teraz pierwszy raz słyszę, że jest jakieś napięcie – dowiedzieliśmy się w kurii podczas rozmowy telefonicznej.
Przedstawiciele parafii oraz kurii odmówili spotkania przed kamerą.
- Nie usłyszeliśmy nic od biskupów. Zero kontaktu – mówią dzierżawcy działek.
„Parafia nie jest własnością proboszcza”
O komentarz poprosiliśmy etyka kościelnego.
- To jest sytuacja gorsząca. Parafia nie jest własnością proboszcza. Gdy chodzi o świątynię, plebanię, grunty, nieruchomości, które należą do parafii, to jest to własność całej wspólnoty parafialnej. (…) W Polsce kościoły są remontowane ze środków, które są najczęściej pozyskiwane poza parafią, czyli ze środków samorządowych, europejskich, ministerialnych.
W związku z tym, nie sądzę, żeby parafia miała nóż na gardle i musiała to sprzedać – ocenia ks. prof. Andrzej Kobyliński z Uniwersytetu Kardynała S. Wyszyńskiego w Warszawie.
- Głos ludu jest głosem Boga i warto się w niego wsłuchać. W takiej sytuacji warto o to spytać parafian, bo to ci ludzie mają prawo decydować o tym majątku. I to są fundamentalne zagadnienia moralne, które są o wiele ważniejsze niż wypowiedzi takiego czy innego prawnika – dodaje ks. Kobyliński.
„Nie wyobrażamy sobie, żeby to mogło zniknąć”
O pomoc w sprawie nagłej utraty użytkowanych działek zwróciliśmy się do starosty powiatu.
- Nie mamy informacji o jakiejkolwiek transakcji, która doszła do skutku. To są transakcje między podmiotami funkcjonującymi na rynku i my jako starostwo powiatowe w tym nie uczestniczymy - mówi Robert Marcinkowski, starosta gostyński.
Starosta podkreślił, że on też nie ma informacji o tym, kto jest nowym właścicielem gruntu i zaoferował pomoc mieszkańcom w postaci spotkania z radcą prawnym.
- Nie wyobrażamy sobie, żeby to mogło zniknąć. Na tych działkach jest jak w małym raju. My tutaj z dziećmi przychodzimy – mówi pan Jarosław.
- Czy dożyliśmy czasów, że trzeba wstydzić się uczciwości wobec drugiego człowieka? Tego, że chcemy rozmawiać, traktować się jak ludzie? To nie jest powód do wstydu. Nikt z nas nie chce tutaj nic za darmo – dodaje mężczyzna.