94-letnia pani Henryka ostatnie miesiące swojego życia spędziła na jednej z ulic, stojąc pod płotem budynku i krzycząc. Często na mrozie, w samej piżamie, kapciach i z balkonikiem. Co wydarzyło się tuż przed śmiercią 94-latki?
94-latka potrzebowała pomocy
Dom i działka, warte około 1 miliona złotych, należały do 94-letniej pani Henryki. Jej jedyną krewną była pani Elżbieta Sobiesiak. Od czterech lat pani Elżbieta zajmowała się swoją schorowaną i samotną ciocią. Codziennie ją odwiedzała, bo pani Henryka nie chciała, żeby ktoś z nią mieszkał.
- Zawsze nazywała mnie Elunia. Nikt nie mógł jej gotować jedzenia poza mną. (…) Wiedziałam, co ona może jeść i jak bardzo była wymagająca, bo dbała o cukier. Gotowałam wszystko pod nią, a ona była przeszczęśliwa, bo jadła to, co lubiła – opowiada Elżbieta.
Sporadycznie pani Henryce miał pomagać sąsiad, mieszkający od lat na tym samym osiedlu.
- Nigdy wcześniej się nią nie zajmował. Zobaczył, że jej stan się wyraźnie pogorszył, bo nie była w stanie podejmować decyzji. Nagle pojawił się obok, zaczął się nią interesować – twierdzi jedna z sąsiadek.
- Zimą bardzo zaczął się interesować tym domem. Często tam chodził, podchodził pod furtkę, wchodził na posesję. Wcześniej tego nie widziałam – dodaje kobieta.
„On sam te wszystkie dokumenty sobie wygrzebał”
Pani Elżbieta opowiada też o sytuacji, do której doszło w luty tego roku.
- Szła, żeby położyć się spać i upadła. Dom był już zamknięty i tylko ja miałam klucze, więc ona zadzwoniła do niego. On wyważył drzwi, wszedł do niej, podniósł ją – wspomina pani Elżbieta.
- Ciocia zadzwoniła do mnie około 22 w nocy. Pytałam ją, jak mogła dać mu dokumenty z moimi danymi, a ona: „Ja mu nic nie dawałam, on sam te wszystkie dokumenty sobie wygrzebał, a ja krzyczałam z kuchni, żeby tego nie robił, ale mnie nie słuchał. Zabrał to wszystko i poszedł do domu”. Potem następnego dnia podrzucił jej to na stół w dużym pokoju. Jak przyjechałam, to leżało tam – relacjonuje kobieta.
Na pytanie, do czego sąsiadowi potrzebne były dokumenty, nie odpowiedział.
Tymczasem w ciągu dwóch kolejnych miesięcy stan zdrowia pani Henryki pogorszył się do tego stopnia, że kobieta trafiła do szpitala.
- Jak byłam u niej w szpitalu, powiedziała do mnie: „Elusia, ty prosto stąd jedź szybko do domu. Tam w pościeli znajdziesz testament. Ja ci napisałam testament”. (…) I rzeczywiście, między pościelą była teczka, a w środku testament, notatki i mapki – opowiada pani Elżbieta.
Lekarze zdiagnozowali u pani Henryki odmę płucną. Niestety, nie potrafili jej pomóc. 9 maja pani Henryka zmarła.
Drugi testament
Pani Elżbieta mówi, że przed śmiercią ustaliły z ciocią, że kobieta zamieszka w jej domu.
- Ciocia mówiła, żebym wynajęła swoje mieszkanie i zamieszkała w domu po niej. Takie były plany – mówi.
Pani Elżbieta nie może jednak wprowadzić się do domu po cioci. Miesiąc po pogrzebie okazało się, że istnieje jeszcze jeden testament.
- Dowiedziałam się od adwokat, że ciocia podpisała testament, że cała nieruchomość jest przekazana jemu, a on to potwierdził. Jak do niego zadzwoniłam, to powiedział, że on ma przepisaną całą nieruchomość na siebie – opowiada pani Elżbieta.
Co mówi sąsiad?
Nasza reporterka postanowiła porozmawiać z mężczyzną.
- No tak, [zajmowałem się nią – przyp. red.]. Już parę lat po troszeczku się zajmowałem – deklaruje sąsiad.
Czy pani Henryka sporządziła testament, w którym przepisała swój dom na mężczyznę?
- Sporządziła, bo jest, bo jest on w sądzie. Po pierwsze, on jest notarialny. Ona chciała, żebym przywiózł jej notariusza, więc przywiozłem. Zrobiła, co chciała i tyle – mówi.
Czy istnieje jakieś potwierdzenie, że to pani Henryka wyszła z inicjatywą przepisania wszystkiego na mężczyznę?
- Ja nie mam żadnych dowodów, tylko taki, że była pani notariusz i proszę się pytać pani notariusz – kończy.
Spytana o sytuację notariuszka, która była przy podpisywaniu testamentu, nie chciała komentować sprawy, zasłaniając się tajemnicą zawodową.
Czy pani Henryka była świadoma, co podpisuje?
- Była na chodzie, dlaczego nie wzięli jej do kancelarii, tylko przyjechali do domu? – pyta pani Elżbieta.
Kobieta twierdzi, że kolejnego dnia zawiozła ciocię do kancelarii adwokackiej. Mówi, że jej ciocia chciała odwołać przepisanie nieruchomości i działki na swojego sąsiada.
- Ale nie było takiej możliwości, bo on nie przekazał jej tych dokumentów. Twierdził, że on nie ma żadnych dokumentów. Ukrył ten testament i tylko czekał, kiedy ona umrze – uważa pani Elżbieta.
- Rozmawiałam osobiście z panią Henryką. Ona była świadoma tego, że znajduje się u mnie w kancelarii i była świadoma tego, dlaczego tu przyjechała, aczkolwiek cały czas powtarzała, że nie wie, dlaczego ten pan do niej przyszedł i nie wie, co dokładnie podpisała – opowiada Iwona Zabrzycka-Zięba, radczyni prawna, w której kancelarii zjawiły się kobiety.
Staruszka krzyczała, żeby oddał jej dom
Nowe światło na okoliczności sprawy rzuca zachowanie pani Henryki w ostatnich miesiącach przed śmiercią. O tym opowiadają jej sąsiadki.
- Nie miała w ogóle spokoju. Cały czas stała pod bramą naszego sąsiada. Krzyczała do niego przeróżne rzeczy, głównie to, żeby oddał jej dom. Żeby się wycofał i oddał jej dom – opowiada jedna z sąsiadek.
- Zimno było, a ona w samych skarpetach, bez rajstop, tylko w koszuli nocnej, tam biegała pod jego bramę i krzyczała, wyzywała – dodaje pani Elżbieta.
- Widziałam, jak pani Henryka stała na mrozie, w samych kapciach, bez kurtki, bez niczego, przy bramie sąsiada, krzycząc, żeby oddał jej rzeczy – potwierdza sąsiadka.
Kto odziedziczy dom po staruszce?
- Ja uważam, że mam ważny testament, bo ja mam ostatni testament. W internecie czytałam, że chociaż on ma testament u notariusza, a ja też miałam testament u notariusza, ale ważny jest ostatni testament. Ostatni odręczny testament – mówi pani Elżbieta.
- Pani Elżbieta posiada ostatni ważny testament sporządzony przez panią Henrykę. Trzeba poczekać na rozstrzygnięcie sądu, który stwierdzi, czy jest zgodny z prawem – mówi mecenas i dodaje: - Sąd prawdopodobnie powoła biegłego grafologa, którzy stwierdzi, czy testament został sporządzony przez panią Henrykę własnoręcznie oraz biegłych lekarzy, którzy stwierdzą, czy była świadoma w chwili sporządzania testamentu.
Obecnie pani Elżbieta nie ma dostępu do domu swojej zmarłej cioci. Jak twierdzi, klucze ma jedynie sąsiad, który, jej zdaniem, ma wynajmować dom lokatorom.
W sądzie wciąż toczy się postępowanie o stwierdzeniu nabycia spadku.
- Dopiero po tym postępowaniu i po tym jak sąd wyda postanowienie o stwierdzeniu nabycia spadku, że majątek pani Henryki przypadł na przykład określonej osobie, to dopiero wtedy ta osoba może zająć taki majątek osoby zmarłej. W chwili obecnej nie ma takiego postanowienia sądu – tłumaczy Iwona Zabrzycka-Zięba, radczyni prawna.
Czy pani Elżbiecie uda się zamieszkać w domu po cioci? To rozstrzygnie sąd. Sprawa może jednak potrwać lata.
Równocześnie do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga-Północ wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa na szkodę zmarłej pani Henryki. Jak dotąd nie zostało ono jeszcze rozpoznane procesowo przez prokuratora.