Najpierw skrzynia z piachem, potem wielki głaz, a teraz kontener uniemożliwia im dojście do miejsca pracy. Konflikt na jednym z jeleniogórskich targowisk trwa już kolejny rok i końca nie widać.
Początek konfliktu
Pani Maria i pan Eugeniusz na targowisku handlują już 30 lat. Od czterech żyją w nerwach z powodu konfliktu z zarządcą. Wszystko miało się zacząć od drobnego nieporozumienia z budowlańcem, którego małżeństwu Gołębiewskim miał polecić prezes targowiska. Doszło do sporu o pieniądze i wykonania zamówionej pracy. Według małżeństwa, z tak błahego powodu od kilku lat są nękani.
- W październiku 2020 roku postawił skrzynię piachu przed drzwiami, żeby nie było dojścia - mówi pani Maria. Jej maż dodaje: - Raz, drugi, odsuwałem ją. To wtedy samochód postawił, później kamień, wielki głaz.
Małżeństwo dalej wylicza: - Potem był pręt włożony w zamek, żebyśmy nie mogli otworzyć. Jak się pojawił głaz, to koparkę wynajęliśmy na swój koszt i odsunęliśmy kamień, bo chcieliśmy pracować.
- To jest nasze jedyne źródło utrzymania – podkreślają Gołębiewscy.
Kolejne działania
Człowiek, którego boi się małżeństwo, to prezes spółki kupieckiej, który zarządza lokalnym targowiskiem w Jeleniej Górze. Siedem miesięcy temu mężczyzna nie przedłużył im umowy dzierżawy gruntu pod ich straganem, a przed stoiskiem stanął wielki metalowy kontener. Małżeństwo z dnia na dzień straciło miejsce pracy.
- Cały towar jest zamknięty, zablokowany w środku. (…) 30 lat handlowałem w tym miejscu, to jest całe nasze utrzymanie – żali się pan Eugeniusz.
– Powiedział, że to jest jego grunt, że to jest jego miejsce i nie można wchodzić na jego prywatny teren – dodaje pani Maria.
Szokujące nagrania
Nagrania, którymi dysponuje małżeństwo, przedstawiają liczne wyzwiska, a nawet szarpaninę.
- Psychicznie, jesteśmy załamani. Nerwica, depresja, cały czas jestem pod opieką psychiatrów, trafiłam do szpitala na trzy miesiące. Nie daję sobie rady z tą sprawą, nie umiem sobie wyobrazić, że ktoś mnie tak skrzywdził – mówi pani Maria.
Próba rozmowy
Nasz reporter próbował wyjaśnić sytuację u prezesa spółki zarządzającej rynkiem.
- Dlaczego wejście blokuje kontener? – pytał.
- Na jakiej podstawie twierdzi pan, że ja coś blokuję? – odparł mężczyzna. I dodał: - Ale dlaczego pan sądzi, że to ja?
- A kto? – pytał dalej dziennikarz.
- No to niech pan pyta kogoś.
- Co jest zatem na monitoringach spółki, którą pan zarządza? – dopytywał reporter.
- Wszystko, co jest potrzebne. (…) Nie jest moim obowiązkiem sprawdzać, kto stawiał. Może pan Gienek to postawił, nie wiem – stwierdził.
Sprawy sądowe
Burzliwy konflikt o stragan przeniósł się na sale sądowe. Było już kilkanaście spraw cywilnych o odblokowanie straganu, o przywrócenie możliwości handlu czy zaległe pieniądze.
Przeciwko prezesowi spółki kupieckiej toczy się też sprawa karna m.in. o znieważanie pani Marii, kierowanie gróźb karalnych, uporczywe nękanie czy naruszenie nietykalności cielesnej.
Państwo Gołębiewscy liczyli na szybkie zakończenie sprawy karnej, ale ze względu na złożenie przez drugą stronę kolejnych wniosków dowodowych sprawa jest odraczana.
- Czekamy na sprawiedliwość. Chcemy wrócić na ryneczek i pokazać w ten sposób, że jest sprawiedliwość – mówi pan Eugeniusz.