Mimo wypowiedzenia umowy zajmuje na dziko mieszkanie i nie płaci. Nie tylko nie zamierza się wyprowadzić, ale straszy jeszcze właścicielkę sądem.
Pani Izabela wynajęła swoje blisko stumetrowe, dwupoziomowe mieszkanie w Lublinie i sama przeprowadziła się do mniejszego. Kobieta, zamiast oczekiwanej poprawy stopy życiowej, wpadła w kłopoty i ponosi coraz większe stary finansowe.
- Lokatorka zalega z 17 czynszami. Nie wiadomo, dlaczego, nawet jak człowiek ją zapyta, czy ma pieniądze, to nie ma odpowiedzi – mówi Izabela Witek.
Wybór lokatora do mieszkania
Wcześniej wydawało się, że wszystko będzie dobrze.
- Mama wystawiła ogłoszenie. Do wynajmu zgłosiło się parę chętnych i ta pani, co jest dzisiaj, wyszła tak jakby najlepiej – mówi córka pani Izabeli.
- Podjechali mercedesem, prezentowali się dobrze i stwierdziłam, że tacy lokatorzy będą uiszczać płatności – tłumaczy pani Izabela.
- To była osoba zadbana, uśmiechnięta, prowadząca swoją działalność i w Radomiu, i w Lublinie. Dodatkowo upomniała trochę mamę, że okna są nieumyte. Pomyślałam wtedy, że chyba fajna wynajmująca, skoro taka porządna i czysta, to będzie dbać o mieszkanie – dodaje córka pani Izabeli.
Z relacji pani Izabeli wynika, że kłopoty zaczęły się tuż po podpisaniu umowy.
- Już w pierwszym miesiącu zaczęły się problemy z płatnościami. Od momentu, kiedy się wprowadzili, były opóźnienia i brak płatności za media – mówi kobieta.
- Wypowiedziałyśmy umowę w sposób listowny. Ona powiedziała, że umowa została źle wypowiedziana. I przyszłyśmy do niej z mamą osobiście. Ona wówczas, co bardzo mnie zdziwiło, powiedziała, że bardzo dobrze jej się tu mieszka i ona nie zamierza się wyprowadzać – przytacza córka pani Izabeli.
Właścicielka straciła dostęp do własnego mieszkania
Z chwilą podpisania umowy najmu pani Izabela straciła dostęp do mieszkania. Najemczyni, bez jej zgody, wymieniła zamki w drzwiach, przestała płacić umówiony czynsz i respektować inne warunki umowy. Już trzy razy na miejsce wzywana była policja.
- Jeżeli właściciel chce się pozbyć dzikich lokatorów to potrzebna jest decyzja sądu o eksmisji. Na tym etapie nie mamy żadnych uprawnień, aby podjąć się usunięcia takiej osoby z mieszkania – stwierdza nadkom. Kamil Gołębiowski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
- Jest to osoba, z którą zupełnie nie dało się dogadać. Nie przyjęła żadnego kompromisu, jeżeli chodzi i kwestię wyprowadzenia się. Potraktowała to mieszkanie jak swoje – ubolewa pani Izabela.
Kobieta zdecydowała się na drogę sądową.
- Czułam się oszukana. Nie mogłam poradzić sobie z sytuacją. Ale sprawa, pewnie jeszcze długo się nie zakończy – przypuszcza pani Izabela.
- Najgorsze jest to, że ani ja ani mama nie możemy spokojnie spać. Bałam się też o życie mojej mamy, przez tą całą sytuację – przyznaje córka pani Izabeli.
Pani Izabela mieszka sama, pracuje w sklepie, ma najniższe krajowe wynagrodzenie. Cały czas zamartwia się o przyszłość i swoje finanse, które całkowicie wymknęły się spod kontroli.
- Są takie sytuacje, gdzie ludzie naprawdę sobie nie radzą. Nie mają córki czy bratanicy i popełniają samobójstwa, kończy się to tragicznie. Ja byłam u lekarza i jestem na proszkach – mówi kobieta.
Pani Izabela czuła, że jest straszona przez lokatorów.
- To było straszenie kodeksami. Że jeżeli nie zrobię czegoś to dostanę taki, a taki paragraf. Straszyła, że naruszam mir domowy, a teraz pewnie dojdzie zniesławienie – mówi kobieta.
Właścicielka mieszkania szuka pomocy w sądach
Od ponad roku właścicielka wynajętego mieszkania szuka pomocy i sprawiedliwości w prokuraturze i w sądzie. Wydawane były postanowienia o umorzeniu postępowań, decyzje administracyjne, miały też miejsce próby zawarcia ugody. Kilka dni temu zapadł wyrok nakazujący eksmisję, ale nie jest on jeszcze prawomocny.
- Wiem, że to jeszcze nie jest koniec – martwi się pani Izabela.
- Pozwana gra na czas, trudno ocenić jakie ma motywacje, natomiast powinna się wyprowadzić i zastosować do orzeczenia sądu nakazującego emisję. Powinna również rozliczyć się z powódką. Chodzi o około 50 tys. zł, kwoty cały czas rosną – mówi radca prawny Katarzyna Hanas.
- Po tym, jak zostanie wydany wyrok przez sąd, który będzie prawomocny, to ten wyrok trzeba będzie wykonać. Za postępowanie egzekucyjne również trzeba będzie płacić, różnego rodzaju zaliczkami. Pani Izabela, będąc wierzycielem, będzie musiała je pokryć. To nie są małe zaliczki w tego typu sprawach – zwraca uwagę adwokat Piotr Wojtaszak.
Czy należy zmienić prawo lokatorskie?
- Mamy złą ustawę lokatorską, wykorzystują ją takie osoby, jak moja lokatorka i wiele innych osób. To jest straszne – uważa pani Izabela.
Pani Izabela głowi się i szuka możliwości dodatkowej pracy, by móc skończyć nierówną walkę z dziką lokatorką, którą w każdy weekend można znaleźć w nocnym klubie znajdującym się w centrum Lublina. Reporterka Uwagi! pojechała na miejsce, ale kobieta nie chciała rozmawiać.
- Nie wiem, co będzie dalej. Wiem, że takich ludzi, jak ja jest bardzo dużo. Większość, która ma problemy z lokatorami nie jest w stanie sobie poradzić przy tym w prawie, które istnieje.
Nawet delikatna zmiana prawa byłaby w stanie pomóc wielu właścicielom. Nie może być tak, że jedni mają większe prawa od innych – zaznacza pani Izabela.
Widząc bezradność i opieszałość instytucji pani Izabella zdecydowała się na odważny krok. Przy merytorycznym wsparciu prawnika napisała skargę do Rzecznika Praw Obywatelskich i petycję do marszałka Sejmu. Zamierza także zebrać podpisy pod projektem ustawy zmieniającym polskie prawo, w kwestii ochrony prawa własności.
- Jeżeli ktoś nie płaci, to powinny być jakieś konsekwencje – mówi kobieta.