Nie mogą spokojnie żyć z powodu sklepu, który powstał na sąsiedniej działce. Czy urzędników bardziej interesowała inwestycja, niż to jak wpłynie ona na mieszkańców?
Państwo Obrębscy 10 lat temu zamieszkali w Klukach nieopodal Bełchatowa. Nic nie zapowiadało, że na sąsiedniej działce powstanie market spożywczy, ponieważ wokół były jedynie domy jednorodzinne.
- Jak w nocy przyjeżdża tir, to cały dom drży. Człowiek nie może wyspać się przed pracą. Do tego dochodzi paczkomat. Potem zaczynają się kolejne dostawy, co daje bardzo dużo decybeli – mówi Robert Obrębski.
Nie sprzeciwiła się budowie marketu
Gdy jesienią 2021 roku urząd gminy powiadomił państwa Obrębskich, że na działce obok ma powstać sklep, pani Anna nie sprzeciwiła się budowie marketu. Wniosła jedyne zastrzeżenia, które zostały wpisane do uzasadnienia decyzji wójta o warunkach zabudowy terenu. Chciała, aby warunkiem powstania sklepu była budowa przez inwestora betonowego płotu i nasadzenie roślin wzdłuż tego ogrodzenia.
- Po przeprowadzonych rozmowach z wójtem gminy Kluki cały czas byłam utwierdzana, że tego typu inwestycja powstanie w tym miejscu, dlatego, że spełnione są wszystkie przesłanki i tak naprawdę na próżno moje odwołania. Skoro urzędnik informuje mnie o tym, to wie co mówi – uważa Anna Obrębska.
- Z perspektywy czasu i z wiedzą, którą dziś posiadam, to był ogromny błąd, że się nie odwołałam – przyznaje kobieta.
Szczegółowe plany pojawiły się, gdy inwestor złożył wniosek do starostwa o pozwolenie na budowę. Ale, o tym pani Anna nie była już informowana, bo nie uznano jej za stronę tego postępowania.
Opinia architekta
- To nie jest osiedlowy sklepik, gdzie można kupić podstawowe artykuły spożywcze, tylko jest to większy sklep, który generuje uciążliwości. W otoczeniu tak dużych obiektów nie ma. Jakby miał mniej więcej połowę tej wielkości, to dobrze by pasował – uważa architekt inż. Mariola Berdysz z Fundacji Wszechnicy Budowlanej.
Zdaniem architekt gmina, wydając decyzję o warunkach zabudowy, sprzyjała idei powstania sklepu, nie biorąc pod uwagę interesu najbliższych sąsiadów planowanego marketu.
- Starali się w największym możliwym stopniu odpowiedzieć na zapotrzebowanie inwestora, natomiast nie patrzyli na tę sprawę pod kątem mieszkańców, że takie wielkie zamierzenie będzie wprowadzać uciążliwości i będą z tego tylko kłopoty – mówi inż. Mariola Berdysz.
- Po własnym podwórku wielokrotnie poruszam w zatyczkach do uszu albo zakładam słuchawki, żeby chociaż częściowo zniwelować wszystkie te odgłosy – mówi pani Anna.
- Po prostu jest hałas, to nie jest tak, że cichutko podjeżdżają samochody. Są trzaski i piski, przychodzą chłopcy i popijają piwko, podkrzykują i potem od piątej rano znów jest ruch – mówi pani Florentyna.
- Trzaśnięcia są bardzo trudne do zniesienia. Dodatkowo na sklepie ulokowane są halogeny. I mamy jaśniutko na podwórku i prosto w okna – dodaje pani Anna.
- To nie jest do końca tak, że gmina wyraziła zgodę na wybudowanie takiego a nie innego obiektu, natomiast warunki zabudowy oczywiście musiała wydać, nie miała podstaw do tego, żeby ich nie wydać – przekonuje Grzegorz Gryczka, który jest wójtem gminy Kluki od maja. Dlatego mężczyzna tłumaczy, że to nie on wydawał decyzję o warunkach zabudowy działki, na której powstał market.
Tiry parkują tuż przy płocie
Sześć metrów to odległość, w której mogą parkować samochody ciężarowe od granicy działki sąsiedniej. Tymczasem, kiedy byliśmy z kamerą, tir zatrzymał się niecały metr od ogrodzenia państwa Obrębskich.
W starostwie zapytaliśmy, czy w planach, które przedstawił inwestor, wpisano miejsca postojowe dla samochodów ciężarowych?
- Miejsca postojowe wpisywane są ogólnie. Ma być przedstawione miejsce dla osoby niepełnosprawnej, a inne miejsca parkingowe nie mają rozgraniczenia, czy dotyczą samochodów osobowych czy ciężarowych. Tego nie precyzują przepisy – mówi Monika Stelmasik, naczelnik wydziału architektury i budownictwa w Starostwie Powiatowym w Bełchatowie.
- W tej chwili może właściwym organem jest inspektor nadzoru budowlanego. Może on sprawdzić, czy miejsca postojowe zostały wybudowane zgodnie z przepisami. Z zachowaniem sześciu metrów – dodaje Monika Stelmasik.
Dotychczas nie było żadnych zgłoszeń do PINB odnośnie funkcjonowania obiektu, więc inspektorzy nigdy nie byli w tym miejscu. Na zlecenie starostwa zbadano jedynie poziom hałasu. Stwierdzono przekroczenia dopuszczalnych norm i wydano decyzję o dostosowaniu natężenia dźwięków z terenu sklepu do obowiązujących poziomów. Jednak właściciel marketu odwołał się od tej decyzji starostwa, a nowej jeszcze nie wydano.
- Zatracono człowieczeństwo – zasadę dobrego sąsiedztwa, która powinna być filarem. Zaproponowaliśmy pewne rozwiązania, które mogłyby znacznie poprawić nasz komfort życia, czyli ograniczenie wjazdu, jeśli chodzi o samochody ciężarowe. Przeniesienie paczkomatu, bo dobrym rozwiązaniem byłoby, gdyby był szlaban, że nie wszyscy mogliby wchodzić na ten teren, gdy sklep jest zamknięty. Żadna z tych propozycji nie została zaakceptowana – mówi pani Anna.
Zwróciliśmy się do spółki zarządzającej marketem z pytaniami dotyczącymi obietnic budowy płotu jak i próśb państwa Obrębskich o zaniechanie naruszania ich spokoju w miejscu
zamieszkania. W odpowiedzi otrzymaliśmy krótki komunikat: „Z uwagi na toczące się postępowania prawne i administracyjne nie zabierzemy głosu w tej sprawie za pośrednictwem mediów”.