Dziś w wieku 77 lat zmarł jeden z najwybitniejszych polskich reżyserów i aktorów – Jerzy Stuhr. – To człowiek, który buduje. Nawet z niczego – mówiła o Stuhrze Krystyna Janda. Przypominamy nasz reportaż.
- Jest to dla mnie jeden z aktorów monumentalnych. Takich jest kilku i oni stanowią o świecie aktorstwa, w którym żyjemy. Inni wypełniają tło – mówił o Stuhrze reżyser Krzysztof Zanussi.
Aktor zagrał dziesiątki ról, sam najlepiej wspominał, nie te za które dostawał nagrody.
- Na przykład rola Hamleta nie była specjalnie udana, ale zapamiętałem ją na całe życie. Lepiej mówię o tym Hamlecie niż go grałem – przyznaje Stuhr i dodaje: - To były lata 80. Jak wychodziłem w kostiumie Hamleta na scenę, czułem, że cała widownia siedzi i myśli, „Jak śmiesz wodzireju wkładać szaty Hamleta”. To uwierało.
Choć aktor zwykle jest doceniany i chwalony, przez lata jego działalności, zdarzały się głosy krytyczne.
- Musiałem do nich przywyknąć. Ktoś cię krytykuje i ma prawo. Pozytywne oceny spływają po mnie szybko, natomiast negatywne analizuję, przeżuwam. Czasem jest to już niestety nieodwracalne, jak w filmie. Ale w teatrze zawsze szukam elementu do korekcji – mówił.
Jerzy Stuhr po chorobie wrócił na scenę
Informacja o wykryciu nowotworu u aktora była ogromnym wstrząsem.
- Nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak jego powrót po chorobie do teatru. Stanął na scenie, publiczność przywitała go płaczem i krzykiem. To była wręcz histeria. Wszyscy od dwóch lat myśleli, że on umrze, na to się zanosiło, bo to był ciężki stan. I nagle zobaczyli go, że gra, klęka, siada. W ogóle mógł nic nie grać. Wszyscy ludzie byli szczęśliwi, że on jest. To było nadzwyczajne – wspominała Krystyna Janda.
Twórczość artystyczna Stuhra na dobre wpisała się w polską kulturę, a wygłaszane przez niego kwestie znają na pamięć kolejne pokolenia widzów.
- Jak myślę o Jurku, to czasem myślę, że to wymierający gatunek. Chodzi o tego rodzaju otwartość, życzliwość ludziom. On najpierw wszystko bierze z dobrej strony. Nigdy nie słyszałam, żeby kogoś zniechęcił. Jurek jest człowiekiem, który buduje. Nawet z niczego – mówiła Janda.
Działalność charytatywna aktora
Jerzy Stuhr wolność i satysfakcję odnajdował w pisaniu.
- W tym biegu do wolności nagle się zorientowałem, że to, co napiszę, najbardziej zbliża mnie do wolności. Siada się nad białą kartką papieru. Piszesz: „Ona, on”. Jemu każesz kochać ją. A jej nie bardzo. I zaczyna się wielka przygoda. Kiedy się nie udawało, to wrzucam kartkę do kosza. Zastanawiam się, czy się nie pomyliłem z drogą życiową?
- Jedną z najważniejszych jego dróg życiowych, którą obierał w dziesiątkach działalności – pisarskiej, filmowej, teatralnej, pedagogicznej, jest sfera działań charytatywnych. Ona jest zupełnie innej rangi – mówił aktor Maciej Stuhr, syn Jerzego Stuhra.
Jerzy Stuhr był zaangażowany z żoną w działalność charytatywną. Pomagał chorym onkologicznie i ich rodzinom. Prawdziwego bakcyla do aktywności w fundacji „Unicorn” złapał, po własnej chorobie.
- Jak spędzisz, jakąś cząstkę swojego życia w szpitalach, poznasz, co to jest cierpienie, swoje, innych… Nagle się zorientowałem, że moja praktyczna wiedza współcierpiącego może być ludziom pomocna.
Zapytany, z czego jest najbardziej dumny, nie miał wątpliwości.
- Z dzieci. Jak patrzę, jak córka wychowuje dzieci. Jak kiedyś spotkał mnie na ulicy Daniel Passent i powiedział: „Ależ pana syn przepięknie poprowadził ten wieczór”. Jestem z nich dumny – mówił aktor.