Ma wymuszać pieniądze, grozić i przy tym nosi przy sobie nóż. Zachowanie Tomasza M. wzbudza wśród mieszkańców poznańskich Podolan ogromny strach. Czy uda się pomóc?
Mieszkańcy poznańskich Podolan są przerażeni. Grasujący z nożem po osiedlu 40-latek wymusza żywność i pieniądze.
- Najbardziej boję się wieczorami, kiedy on jest pod wpływem alkoholu. Jest wtedy agresywny – mówi pani Anna.
- Mieliśmy sporo sytuacji, że pan Tomasz nas nachodził, nagabywał naszych klientów, wyłudzał od nich pieniądze. Po zwróceniu przez nas uwagi zachowywał się agresywnie, leciały do nas wyzwiska i groźby – dodaje inna kobieta
- Jest agresywny, wyjmuje jakąś legitymację, a może to etui od legitymacji i mówi – sierżant coś tam. Za każdym razem jest kimś innym – mówi właścicielka jednego ze sklepów.
- Boję się go. On z jednej strony mówi normalnie, ale zaraz wchodzi jego choroba i zaczyna wyzywać, mówić od rzeczy. Wszyscy się go tutaj boją – mówi jedna z naszych rozmówczyń.
Grupa w mediach społecznościowych
Mieszkańcy utworzyli grupę w mediach społecznościowych, na której informują się wzajemnie i ostrzegają przed obecnością mężczyzny.
- Najczęściej pojawiały się informacje, że chodzi osoba ubrana w bluzę kurierską, dzwoni do drzwi i przez domofony, prosząc o gorącą wodę albo papierosy. W takich sytuacjach wszystko jest dobrze do momentu odmowy. Kiedy ją słyszy, to staje się agresywny. Pojawiają się informacje, że potrafi grozić nożem. Mówi, że zabije albo podpali dom. To są poważne pogróżki - zaznacza Artur Kosonowski.
- Była taka sytuacja, że wszedł do mieszkania młodego chłopaka i go tam tak jakby przetrzymywał. Policja go ujęła. Sprawa zakończyła się w sądzie – mówi pan Artur.
Mężczyzna jest dobrze znany wymiarowi sprawiedliwości. W przeszłości był skazany za rozboje oraz groźby pozbawienia życia.
- Ten mężczyzna wcześniej stwarzał różne problemy związane z tym, że nadużywał alkoholu, zaczepiał ludzi, przy czym te sytuacje nie powodowały z jego strony zachowań agresywnych. I dopiero w niedalekiej przeszłości bywały takie sytuacje, że kiedy zwracał się do różnych osób, na przykład o papierosa, to w przypadku odmowy włączał się element agresywny. Mężczyzna groził tym osobom – mówi młodszy inspektor Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.
- Był on skazany za taki czyn i siedział w zakładzie karnym. W opinii mieszkańców powinien być leczony psychiatrycznie. Szkopuł w tym, że dobrowolnie nie chce – dodaje młodszy inspektor Borowiak.
40-latek jest dziś bezdomny
Po opuszczeniu zakładu karnego, a następnie szpitala, w którym był leczony w związku z rozpoznaną u niego chorobą, mężczyzna znalazł się na ulicy. W tej chwili jest bezdomny, koczuje w pustostanach.
- Znam tego pana, bo kiedyś mieszkał na Podolanach. W trakcie jak mieszkał i chodził z mamą, to ona pilnowała, żeby brał leki. Wtedy był spokojnym człowiekiem. Teraz jest bardzo niespokojny. Mama zmarła i został sam – mówi właścicielka jednego ze sklepów.
- Być może szuka krewnych w tej okolicy, żeby ktoś mu pomógł – mówi pani Beata, jedna z mieszkanek osiedla.
Tomasz M. nie jest ubezwłasnowolniony. Z powodu kierowania nowych gróźb karalnych prokurator przedstawił mu kolejne zarzuty.
- Jest podejrzany w dwóch postępowaniach. Dotyczą gróźb, które kierował do określonych osób. W jednej ze spraw zastosowano już wniosek o tymczasowy areszt poszukiwawczy, ponieważ ten mężczyzna się przed nami ukrywa – mówi Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
- Teraz czekamy na rozstrzygnięcie sądu. Czekamy, aby areszt na tego mężczyznę został orzeczony – mówi prokurator.
Tomasza M. spotkaliśmy w okolicy jednej z poznańskich galerii handlowych, gdzie często przebywa.
- W 2013 roku miałem eksmisję za to, że nie były płacone rachunki. Wymeldowałem się i poszedłem na ulicę. Zamieszkałem na trawniku, później na klatkach schodowych, na ławkach, w parkach – mówi.
Mężczyzna, rozmawiając z nami, w jednej chwili stał się agresywny, a jego wypowiedzi były nielogiczne.
- Jako mieszkańcy liczymy, że może po wyemitowaniu tego materiału coś się zmieni i naprawdę ten człowiek pójdzie na leczenie – mówi pan Artur.