Czy wiemy, co znajduje się w zwykłym proszku? Jaki wpływ na nasze zdrowie ma to, w czym pierzemy nasze rzeczy?
„Wystarczy raz wyprać, a plamy nie ma. W dodatku wszystko pachnące i miękkie!”.
Producenci na wszelkie sposoby zachęcają nas do używania licznych detergentów, takich jak kapsułki, żele, płyny czy proszki do prania. Wyglądają one atrakcyjnie i bywają skuteczne. Jednak w pakiecie otrzymujemy cały zestaw chemicznych substancji, niczym tablica Mendelejewa.
- Mamy całe mnóstwo różnych substancji chemicznych, które kryją się pod pojęciem związków powierzchniowo czynnych. Możemy mieć zeolity, środki wybielające optyczne albo chlorowe. Do tego mamy substancje zapachowe – wymienia dr n. med. Aleksandra Rutkowska, biotechnolożka z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
- W efekcie dostajemy koktajl substancji, które mogą działać niekorzystnie na nasze zdrowie – zaznacza dr n. med. Aleksandra Rutkowska.
Czy niemieckie proszki są lepsze?
Szukając idealnego rozwiązania, czyli detergentu, który będzie nie tylko zdrowy, ale przede wszystkim wydajny, często sięgamy po produkty zachodnie. Hasło „Chemia z Niemiec” wciąż działa na konsumentów. Ale czy środki piorące naszych sąsiadów są faktycznie lepszej jakości?
Sprawdzili to członkowie Fundacji Pro-Test, którzy zbadali zawartość proszków w laboratorium.
- Okazało się, że niemieckie proszki nie piorą tak dobrze, jakbyśmy chcieli. Proszek z Polski prał lepiej, ale za to bardziej niszczył kolory i materiały - mówi Piotr Koluch, założyciel Fundacji Pro-Test.
Skąd w nas przekonanie, że zachodnie proszki są lepsze?
- Myślę, że to mit sięgający czasów socjalistycznych. Wszystko, co było z Zachodu, było lepsze niż to, co wówczas oferował nam rynek. Był tylko proszek IXI i proszek E, ten pierwszy wyżerał ręce – mówi Piotr Koluch.
W przeciętnym polskim domu robimy pranie raz w tygodniu, a czasem więcej. Nasze ubrania przesiąkają tym, co znajduje się w proszkach, a niektórych substancji nie można wypłukać. Wchłaniamy wszystko przez skórę, co może być destrukcyjne dla naszego zdrowia.
- Bardzo często w takich produktach mamy też dodatek substancji zapachowych. W takich kompozycjach zapachowych mogą być związki chemiczne, które są pochodną ropy naftowej, albo to pochodne benzenu, który uznany jest za rakotwórczy – mówi dr n. med. Aleksandra Rutkowska. I dodaje: - Najbardziej niepokoi nas dodatek ftalanów, które mają potencjał endokrynnieczynny, czyli naśladują nasze hormony i mogą zwiększać ryzyko otyłości,
zaburzeń płodności, zarówno u kobiet, jak i mężczyzn, czy też raka piersi u kobiet, a u mężczyzn - jądra i prostaty.
Zagraniczne produkty muszą mieć etykietę w języku polskim
Zgodnie z rozporządzeniem unijnym cała etykieta powinna być w języku polskim. Na opakowaniu powinny znaleźć się takie informacje jak:
- nazwa handlowa produktu
- kontakt do producenta
- zawartość składników
- instrukcja użycia
- hasła ostrzegawcze
W przypadku braku tych informacji w języku polskim, producentom i sprzedawcom grożą surowe kary. W ubiegłym roku Inspekcja Handlowa skontrolowała 228 partii wyrobów, z czego ponad 30 procent była źle oznakowana.
Problemy skórne po proszku do prania?
- Najgorszą sytuacją, jaka mi się zdarzyła, była taka, jak nie miałam przy sobie rękawiczek i chciałam coś zrobić z proszkiem do prania i zaczęły wychodzić mi bąble. Były na dłoniach, łokciach i przedramionach. Były też na powiekach i czole. Pojechałam do lekarza, który powiedział, że to już poważny stan zapalny skóry. Dostałam bardzo silne leki sterydowe i one dopiero mi pomogły – opowiada Magdalena Wiercioch.
Takich przypadków jak u pani Magdaleny jest znacznie więcej. Do gabinetów dermatologów trafiają kolejni pacjenci z alergią na drażniące składniki środków piorących. Skóra po zetknięciu z detergentem zamienia się w bolącą ranę.
- Mogą być zmiany ostre, czyli gródki, bolące i swędzące. Mogą być też zmiany w formie wyprysku przewlekłego – mówi prof. Irena Walecka, kierownik Kliniki Dermatologii w Instytucie Medycznym MSWiA w Warszawie.
- Mamy słabe preparaty, mocne i bardzo silne. Te bardzo silne preparaty mogą doprowadzić wręcz do wystąpienia pęcherzy albo przychodzi pacjent, który wygląda, jakby miał poparzoną rękę. Jak dotyczy to fryzjerów czy kosmetyczek, to czasami oznacza konieczność zmiany zawodu – dodaje prof. Irena Walecka.
Czym zastąpić proszek do prania?
Czy istnieje jakiś lepszy zamiennik? Razem z technologiem chemicznym i autorką bloga o zdrowiu, sprawdziliśmy, co tak naprawdę kryje w sobie zielona etykieta.
- Na etykiecie proszku, który mam w rękach, jest zielony znaczek, co niektórym może się wydawać, że mamy produkt bardziej ekologiczny, ale tak naprawdę, jedyne co tu jest
ekologiczne, to opakowanie, które jest do recyklingu – mówi Sylwia Panek, analityczka chemiczna, autorka bloga „W zdrowym domu”.
Jedni producenci podają niepotrzebne informacje, inni w ogóle o tych podstawowych zapominają.
Chociaż zgodnie z prawem producenci nie muszą umieszczać daty ważności na detergentach, warto wiedzieć, że im większe opakowanie i im dłużej proszek stoi otwarty, tym gorzej pierze.
Czy zatem istnieje jakieś tańsze, zdrowsze i naturalne rozwiązanie?
- Nie musimy faszerować się chemią. Proszek bardzo szybko możemy zrobić w domu. Mieszamy boraks z sodą kalcynowaną. Dodaje się szare mydło. Można dodać też zapach, ja wybieram naturalny olejek eteryczny – mówi Sylwia Majcher, edukatorka ekologiczna i autorka książek.