Uwaga!

odcinek 7481

Uwaga!

U pana Mariusza zdiagnozowano zapalenie gardła i nosa. Dwie godziny później mężczyzna już nie żył. Jak to możliwe, że lekarz nie rozpoznał poważnego zagrożenia?

Źle postawiona diagnoza?

Pół roku temu 38-letni Mariusz Hodel źle się poczuł. Żona zawiozła go do poradni nocnej i świątecznej opieki szpitala w Oświęcimiu. Twierdzi, weszła z nim do gabinetu lekarza i była tam obecna do końca wizyty.

- Mąż mówił lekarzowi, że boli go szyja, klatka piersiowa, gardło, ale że tak dziwnie go boli, że tak inaczej, że jest bardzo osłabiony. Pan doktor kazał mężowi ściągnąć koszulkę, osłuchał go stetoskopem z przodu, z tyłu. Zajrzał do gardła i tyle. Powiedział, że nic nie widzi, że chyba się dopiero coś rozwija – opowiada pani Sylwia Hodel, żona mężczyzny.

Kobieta dodaje, że wizyta trwała kilka minut.

Lekarz miał zdiagnozowąć u pana Mariusza ostre zapalenie gardła i nosa, przepisał leki na infekcję.

Zmarł niedługo po powrocie do domu

- Wróciliśmy ze szpitala. Mąż poszedł się położyć do sypialni, bo się słabo czuł. W tym czasie przygotowałam mu lekarstwa do zażycia. Usiadłam z córką na kanapie, grałyśmy w grę. Minęło dosłownie pięć, może dziesięć minut i nagle zaczęłam słyszeć z sypialni charczenie. Pobiegłam tam szybko, patrzę, a mąż był już zgięty wpół na łóżku. Trzymał się za szyję i robił się cały siny – opowiada pani Sylwia.

Kobieta wezwała pogotowie i zaczęła reanimować męża. Karetka przyjechała po 20 minutach.

- Podłączyli go do wszystkiego, co mieli. W międzyczasie pokazałam im leki, któremu mu dałam i kartę wizyty. Powiedziałam, na co się mąż skarżył. Byli w szoku, że nas wypuścili do domu, kiedy on mówił o bólu szyi, czy w klatce piersiowej. Ratownicy podejrzewali, że to był zawał – mówi pani Sylwia.

Pan Mariusz został przewieziony do szpitala. Pomimo ogromnego wysiłku ratowników i lekarzy, nie udało się go uratować.

„Była szansa na zdiagnozowanie. Potem było za późno”

- To był najgorszy dzień mojego życia. Wtedy moje życie się skończyło. Razem z jego życiem – mówi pani Sylwia i dodaje: - Mój Mariusz był dobrym człowiekiem, szczerym, życzliwym. Był pasjonatem sportu. Nasze życie kręciło się też wokół hokeja.

Para wychowywała razem 10-letnią córkę. Od roku prowadzili mały warzywniak. To było marzenie pani Sylwii i dzięki pomocy jej męża udało się je spełnić. Pan Mariusz, oprócz tego, że pomagał w sklepie, pracował też na budowach.

- Przed tą całą sytuacją jeszcze w sobotę byliśmy rano na giełdzie, żeby zatowarować sklep. Nosił skrzyneczki, był uśmiechnięty, zadowolony – wspomina kobieta. I dodaje: - Do dzisiaj mam takie momenty, że czekam na SMS-a od męża. Zawsze mi wysyłał o 16: „Kochanie, ruszam z pracy”. A teraz już nie wróci.

- Myślę, że to mogło się nie wydarzyć. Była szansa na zdiagnozowanie. Były ponad dwie godziny, kiedy można było coś zrobić. Później już nie można było zrobić nic – dodaje.

Jak tłumaczy się lekarz?

Reporterka Uwagi! spotkała się z lekarzem, który przyjmował pana Mariusza.

- Pan w wywiadzie napisał: „Pacjent z kaszlem, ogólnym osłabieniem” – zwraca uwagę Magdalena Zagała.

- Jeśli był taki wywiad, to tak zostało to zanotowane – odpowiedział lekarz.

Żona twierdzi, że on w gabinecie mówił panu, że jest osłabiony i ma ból w klatce piersiowej.

Dlaczego lekarz mu nie wykonał pełnej diagnostyki?

- Nic takiego nie było powiedziane. (…) Jeśli dolegliwości są zgłaszane, to są zapisywane w wywiadzie karty informacyjnej – powiedział lekarz.

Lekarza zapytaliśmy jeszcze o dwa inne przypadki, gdzie też pojawiają się wątpliwości pomiędzy zapisami w kartach z wizyt, a objawami jakie pacjenci mieli mu zgłaszać.

Lekarz odmówił dalszej rozmowy z nami.

Czy poszkodowanych pacjentów jest więcej?

Jednej ze wspominanych porad lekarz udzielił pani Katarzynie. Kobieta twierdzi, że trafiła do poradni z dolegliwościami, które ją niepokoiły.

- Miałam duszności. Bolało mnie w klatce piersiowej. Miałam temperaturę i kaszlałam. Pan doktor tylko mnie osłuchał, sprawdził gardło i tyle – opowiada kobieta.

W karcie z wizyty, którą kobieta zachowała, nie ma informacji o dusznościach czy bólu w klatce piersiowej.

U pani Katarzyny podobnie jak u pana Mariusza lekarz zdiagnozował ostre zapalenie nosa i gardła. Przepisał jej też te same leki. Kobieta po weekendzie poszła do swojego lekarza rodzinnego. Okazało się, że ma zaawansowane zapalenie oskrzeli.

O kolejnej sytuacji opowiedziała nam partnerka pacjenta, który też był na wizycie u tego samego lekarza. 45-latek miał usłyszeć, że ma infekcję górnych dróg oddechowych. Kobieta twierdzi, że lekarz zbagatelizował poważne objawy, które można było stwierdzić u jej partnera.

- To był ucisk w klatce piersiowej, drętwienie rąk, kaszel, wymioty, pocenie się. Był bardzo słaby i źle się czuł. W karcie wizyty napisano, że pacjent jest z kaszlem, podwyższeniem temperatury ciała – mówi kobieta i dalej czyta z karty wizyty: - „Dolegliwości w klatce piersiowej, duszności neguje”.

- Myślę, że nie jest to możliwe, żeby on nie powiedział o tych dolegliwościach, bo z takimi objawami poszedł. Pytałam, czy miał robione EKG. Powiedział, że nie. Po czterech dniach od wizyty partner zmarł w domu. Przyczyną śmierci był rozległy zawał serca – opowiada.

Kobieta mówi, że nie zawiadomiła o tym wtedy prokuratury.

- Nie miałam na to siły, zostałam sama z 3-letnim dzieckiem. Być może to był błąd, bo gdyby wtedy zajęto się tą sprawą, nie doszłoby do kolejnego nieszczęścia – zastanawia się.

Prokuratura wszczęła śledztwo

Śledztwo w sprawie śmierci pana Mariusza niedawno zostało podjęte ponownie.

Szpital odmówił rozmowy z ekipą Uwagi! na temat tej sprawy. Przekazano nam informację, że pracodawcą lekarza przyjmującego pacjentów na terenie szpitala jest spółka realizująca świadczenia w zakresie całodobowej opieki zdrowotnej.

Udaliśmy się na miejsce, gdzie zarejestrowana jest wspomniana spółka. Budynek wyglądał na opuszczony.

W internecie znaleźliśmy jeszcze jeden adres spółki.

- Niestety nie będzie możliwości rozmowy z prezesem, ponieważ jest już niedostępny – usłyszeliśmy na miejscu.

Pracownica spółki przekazała nam pismo z oficjalnym stanowiskiem w sprawie lekarza.

„Na chwilę obecną, w zależności od przebiegu toczącego się aktualnie postępowania prowadzonego przez prokuraturę oraz jego wyników, spółka będzie podejmowała adekwatne działania względem lekarza” – czytamy w piśmie.

Sprawą zajmuje się też Izba Lekarska.

Duszności, ból w klatce piersiowej – jak reagować?

O procedury medyczne, które powinny być zastosowane w przypadku pacjenta, który zgłasza dyskomfort, duszność czy ból klatki piersiowej, zapytaliśmy eksperta, anestezjologa z wieloletnim doświadczeniem, także w ratownictwie medycznym.

- Ból w klatce piersiowej zawsze jest objawem niepokojącym, bo przyczyny tego bólu mogą być niezwykle poważne i niebezpieczne. Po wykonaniu badania fizykalnego należy wdrożyć badania dodatkowe: od pomiaru ciśnienia i tętna począwszy, a skończywszy na EKG. Z zapisu EKG mogą wynikać przesłanki do natychmiastowego działania – mówi Ignacy Baumberg, anestezjolog.