Wrzaski, wyzwiska i agresja fizyczna. Mieszkańcy Rudna od lat żyją w strachu przed jednym z sąsiadów. W dzisiejszej Uwadze! rozmawialiśmy ze stronami sporu, przedstawicielami lokalnej władzy i policją.
Mieszkańcy położonego niedaleko Gliwic Rudna zgłosili się do nas z prośbą o pomoc. Kilka rodzin, głównie kobiety z dziećmi, żyją w strachu przed Krzysztofem K., jednym z ich sąsiadów. Część osób boi się bez narażania się wychodzić z bloku.
- Krzyknęłam sąsiadce, żeby uciekała. A on zdążył mnie dogonić na półpiętrze. Chwycił mnie i rzucił na podłogę i przycisnął kolanem. Zaczął mnie z pieści okładać po głowie. Po czym, jak wstał, jeszcze kopał mnie po głowie – opowiadała reporterowi Uwagi! o sytuacji z Krzysztofem K. Noa Nowak.
- Nigdy nie było wiadomo, kiedy mu odpali. Wystarczy jedno słowo powiedzieć i on dostaje czerwonej gorączki – mówił Waldemar Ptaszek, były sąsiad Krzysztofa K.
Z kolei K. przedstawia inną wersje opisywanych przez sąsiadów zdarzeń. Na zarzuty odpowiada:
- Wszyscy robią mi na złość. To jest gang – stwierdza.
Problem trwa od lat i zdaniem sąsiadów eskaluje.
- Znana jest mi sprawa konfliktu. Była kierowana do policji, ponieważ ani wójt, ani dyrektor [Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami – red.] poza rozmowami nie mogą interweniować – twierdzi Krzysztof Obrzut, były wójt gminy Rudziniec.
Dlaczego dyrektor ZGM nie może podjąć decyzji o eksmisji?
- Żeby doprowadzić do eksmisji trzeba mieć podstawy. Jeżeli nie ma wyroku, że to jest jego ewidentna wina, to dyrektor ma związane ręce - twierdzi były wójt.
- Teraz jesteśmy na takim etapie, na którym w konflikt włączone są różne instytucje, obserwujemy to i będą poczynione, konkretne, ostre posunięcia, które doprowadzą do rozwiązania tego problemu, bo rzeczywiście trwa zbyt długo – zapowiada podinspektor Marek Słomski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach.