Na skandaliczne warunki pracy skarżą się cudzoziemcy pracujący przy jednej z największych inwestycji w Polsce. Zobacz wydanie Uwagi! na żywo.
Nasi rozmówcy, Libin i Balu, przez ponad 2 miesiące pracowali na budowie petrochemii pod Płockiem. Niespodziewanie, przedstawiciel koreańskiej agencji pracy wyrzucił ich w środku nocy z hostelu, w którym mieszkali.
- Wszystkie moje rzeczy wykopał, jakby grał w piłkę nożną. Do dziś nie zapłacił mi 2 tys. zł – skarży się Libin.
Złe warunki mieszkaniowe robotników?
Inwestorem budowy petrochemii jest Orlen, a głównym wykonawcą koreańska firma wraz z całym łańcuchem podwykonawców i tysiącami pracowników głównie z zagranicy.
Sprawdziliśmy, jakie mają warunki zatrudnienia i zakwaterowania.
- Jesteśmy z Filipin, nie mamy dokumentów na zatrudnienie. Pracujemy trzy miesiące – usłyszeliśmy.
Jak mówili inni pracownicy, mają do dyspozycji jedną łazienkę na całe piętro hostelu, do tego w pokojach mieszkają po sześciu.
Wiele osób, z którymi rozmawialiśmy, wskazywało na tę samą koreańską agencję pracy i jej przedstawiciela, do którego wszyscy zwracali się "Kim".
Do mężczyzny z koreańskiej agencji pracy dzwoniliśmy kilkukrotnie, ale za każdym razem rozłączał się po kilku sekundach.
W końcu napisał SMS, że nie zna angielskiego, choć z pracowniami ma porozumiewać się właśnie w tym języku.
Mężczyzna w końcu zablokował nasz numer w swoim telefonie.
Sprawdziliśmy przywoływaną koreańską agencję pracy w Krajowym Rejestrze Sądowym. Jej prezesem jest obywatel Korei Południowej. Spółka ma wpisaną działalność agencji pracy tymczasowej. Zgodnie z obowiązującymi przepisami agencja pracy tymczasowej powinna być zgłoszona do urzędu marszałkowskiego i figurować w Krajowym Rejestrze Agencji Zatrudnienia. Jednak okazuje się, że takiej spółki nie ma tam wpisanej. Próbowaliśmy też znaleźć siedzibę agencji w Katowicach, pod adresem ujawnionym w rejestrze przedsiębiorców Krajowego Rejestru Sądowego.
- Mają tu tylko biuro wirtualne – usłyszeliśmy.
Władze gminy dostały zapewnienie, że pracownicy są legalnie
Władze gminy pod Płockiem, w której jest prowadzona budowa, nawet nie podejrzewają, że pracujący tam obcokrajowcy mogliby być traktowani niezgodnie z prawem.
- Z tego, co było nam przekazywane, ci pracownicy przyjeżdżają legalnie, posiadają prawo do pracy, mają wszystkie świadczenia, mają umowę o pracę. Mam nadzieję, że tak jest – mówi Sławomir Wawrzyński, wójt gminy Stara Biała. I dodaje: - Mieliśmy spotkania z przedstawicielami Orlenu, czyli wykonawcy. Takie zapewnienia są, że to są pracownicy absolutnie legalni.
Założycielka fundacji La Strada walczącej z handlem ludźmi nie ma wątpliwości, że na budowie wielkiej inwestycji spółki skarbu państwa, dochodzi do łamania prawa.
- Wpędzili mnie państwo w konsternację. Pozostawaliśmy w przekonaniu, że to miejsce jest miejscem wzorcowym. Myślę, że to jest wyzysk, łamanie praw pracowniczych, ale to jest w ogóle łamanie prawa – mówi Irena Dawid-Olczyk. I dodaje: - Miejsce jest, że tak powiem, flagowym projektem dużej firmy państwowej i powinno być wzorcowe, jeżeli chodzi o pracę migrantów. I naprawdę jestem w szoku, jeżeli to, czego państwo się dowiedzieli, dotyczy nawet tylko części tych osób, to i tak to jest po prostu skandal.
- Zostałem bez pracy, nie wysyłam pieniędzy do domu, a żona trafiła do szpitala, gdzie ma mieć operację. Chce mi się płakać – mówi Balu.