- Śmialiśmy się na imprezach, że przeskoczymy Orlen – mówi świadek koronny w sprawie największej mafii paliwowej w Polsce. Już ponad 7 lat prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie.
- Jak przyszedłem to Marcin sprzedawał 3-4 cysterny dziennie. Pracowało już parę osób i on mnie im przedstawił: „To jest car II. Jego słowa są tak samo ważne jak moje” – opowiada świadek koronny w sprawie jednej z największych mafii paliwowych w Polsce.
- Pomysł z fasadą legalnej firmy był tak genialny, że pracownicy, którzy byli z nami codziennie nie dostrzegali niczego. A być może nie chcieli – dodaje.
Konsorcjum Roka obracało milionami - dziennie
Mężczyzna pracował w konsorcjum firm działających pod nazwą Roka.
- My naprawdę handlowaliśmy paliwem. Jeśli paliwo przyjeżdżało do Polski, 20 tys. cystern, to one naprawdę przyjechało – opowiada świadek koronny. I dodaje: - W najlepszym momencie sprowadzaliśmy 60-70 cystern, ale były też takie momenty, że szło po 100 dziennie. Dziennie wychodziło 8-9 mln zł. Śmialiśmy się na imprezach, że przeskoczymy Orlen.
W firmie Roka kluczowe role odgrywało dwóch ludzi – Maksymilian Górniak, w przeszłości menedżer w branży energetycznej i Marcin Boś, toruński biznesmen, karany za przestępstwa związane z paliwami.
O ostatnim mężczyźnie opowiedział nam człowiek ze służb specjalnych.
- Jak przyszedł Marcin przyszedł do Roki miał na koncie nie tylko wyroki, ale też kilka starych śledztw, które się za nim ciągnęły. Biegały za nim chyba trzy zarządy – CBŚP, CBA, ABW i policja i wszystko w związku z paliwami. Marcin z niektórymi służbami gadał, próbował się układać, na zasadzie, że coś da, a oni coś odpuszczą – opowiada nasz rozmówca.
Zdaniem prokuratury w firmie, którą stworzył Boś, pracowali podstawieni prezesi, nazywani potocznie słupami. Wiedzieli, że biorą udział w nielegalnym biznesie.
- Nie miałem pracy. Zapytał, czy załatwić mi robotę, że będę prezesem czy kimś w zarządzie. Powiedział, że on wszystkiego przypilnuje, że będzie dobrze, żeby się nie martwić. Powiedziałem dobrze – opowiada Paweł I.
- Potem była następna spółka, następna itd. Później mnie przerzucali z jednej na drugą albo nawet dokładali. Ja już się pogubiłem – przyznaje mężczyzna. I zaznacza: - Ja tam byłem prezesem, ale tylko i wyłącznie na papierku. Wie pan za jakie pieniądze tam pracowałem? Miałem 5 tys. zł na miesiąc i to wszystko.
Roka szybko zarabiała coraz więcej pieniędzy.
Marcin Boś, wielki fan futbolu, w czasie Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej we Francji w 2016 roku wynajmował najdroższe loże na stadionach, na których grała polska kadra.
Świadek koronny twierdzi, że Roka przez lata cieszyła się bezkarnością. Oraz że nie był to przypadek.
- Do pewnego momentu, gdy ja tam byłem, to jest bardzo ważne, pieniądze dla służb przekazywał zawsze Maks i te pieniądze szły z konta spółki jako zaliczka do Maksa na jego konto – opowiada świadek koronny. I dodaje: - Za moich czasów nigdy nie odważył się powiedzieć komu i za co daje. Najpierw to było kwoty na poziomie kilkudziesięciu, a potem kilkuset tysięcy.
Niezależnie od tego, czy ludzie z Roki lekceważyli służby - czy im płacili - to robili wiele, by się zabezpieczyć finansowo.
Latem 2016 roku, już po Mistrzostwach Europy, wyjechali na Cypr. Zabrali ze sobą prezesa-słupa Pawła I.
Oficjalnie zamierzali sprzedać tam jedną ze spółek.
- Nic tam nie podpisywałem. Podpisywałem coś w Polsce. Wzięli mnie, żebym się pokazał. I zostawili mnie samego, gdzie ja nie znam języka, ani nic. Byłem jak we mgle. Oni mieli karty służbowe, brali sobie picie i inne rzeczy, a ja nic – opowiada Paweł I.
- Wieczorem pojechaliśmy na kolacje, wp… jakieś małże, inne g…, których w życiu nie jadłem i nie będę jadł. Po kolacji wymyślili jakieś cygara czy coś. Tego też nie zapomnę, bo pierwszy raz w życiu paliłem cygaro. Na Cyprze podszedł do mnie Maks, pokazał zdjęcie i powiedział, że jakby co z nią się widzieliśmy. A z żadną kobietą się nie widzieliśmy – mówi I.
Służby uznały, że ludzie z Roki próbują wyprowadzić majątek za granicę - i ruszyły do akcji. Rozpoczęto przeszukania w siedzibach spółek krzaków, zajęto konta firm - oraz przejęto tankowiec, którym grupa sprowadziła paliwo warte ponad 10 mln dolarów.
Gdzie jest Marcin Boś?
Marcin Boś, najprawdopodobniej ostrzeżony przez kogoś ze służb, uciekł do rosyjskiego Królewca. Do aresztu trafił za to Maksymilian Górniak. Wyszedł po kilku miesiącach. I dostał nieformalną propozycję zostania świadkiem koronnym.
- Prokurator zaproponowała świadka koronnego. Mieliśmy spotkanie z ludźmi ze służb, którzy tłumaczyli jak potem będzie wyglądać nasze życie. Ale wiedzieliśmy, że nie chodzi o to, żeby potem został świadkiem koronnym, tylko po to, żeby przedłużyć sprawę. Nie chciano, żeby został świadkiem – uważa Joanna, była żona.
- Myślę, że przede wszystkim chodzi o wiedzę jaką posiada, co do ludzi, z którymi Boś miał bardzo bliski kontakt – dodaje kobieta.
Maksymilian Górniak twierdził, że zna nazwiska osób, które miały pomagać Bosiowi w unikaniu odpowiedzialności. Próbował przekonać do tego prokuratorów.
Kiedy Górniak miał podać nazwiska osób zamieszanych w korupcję, ponownie trafił do aresztu, gdzie spędził kolejne pięć lat. Wyszedł w 2023 roku, już po przegranych przez PiS wyborach parlamentarnych.
- Jeżeli złożyłem zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na dwóch kluczowych współpracowników pana Ziobry, to wydaje mi się polityka coś z tym miała wspólnego – mówi Maksymilian Górniak.
Co się działo z pieniędzmi?
- Każdy miał swój sposób. Na początku każdy z nas był głodny pieniędzy. Były nabywane dobra – mieszkania, samochody. Rzeczy związane z przejściem na wyższy poziom. Potem tych pieniędzy było na tyle dużo, że można było je inwestować – opowiada świadek koronny.
- Roka tworzona przeze mnie nie była mafią paliwową. Jedynym kto mógł wiedzieć o nieprawidłowościach był Marcin B. – stwierdza Górniak.