Uwaga!

odcinek 7427

Uwaga!

Zaniedbane zwierzęta na terenie gminnej oczyszczalni. „Jeden z psów nie jest w stanie ustać na łapach”

W zardzewiałych garnkach zamiast wody i jedzenia miały suchy piasek. – Jeden ze znalezionych tam psów był w stanie przedagonalnym. Nie ma nawet siły ustać na łapkach – opowiada wolontariusz, który interweniował na terenie gminnej oczyszczalni w gminie Rusiec.

- Pies, którego znaleźliśmy nie ma nawet siły ustać na łapkach. Jest zalegający, ma zanik mięśni. To są miesiące zaniedbań. To pies, który nie ma siły żyć – mówi Eryk Złoty z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.

Działacze tej organizacji zwierzę znaleźli na terenie gminnej oczyszczalni ścieków w Ruścu w województwie łódzkim. Pojawili się tam na prośbę okolicznych mieszkańców, którzy alarmowali, że trzyma się tam psy w nieludzkich warunkach.

- Na miejscu czuć było niewyobrażalny smród. Pełno było odchodów. Stały tam puste, zardzewiałe garnki, które zamiast jedzenia i wody miały w środku suchy piasek. Jak wyprowadziliśmy psy z boksu na wybieg, to zaczęły wyjadać odchody, które były w wiaderkach. Z głodu. To był dramat – przyznaje Eryk Złoty.

- Zwierzęta w takim stanie i z takich warunków odbieramy od skrajnej patologii, a tymi zwierzętami zajmowała się gmina i ona była za nie odpowiedzialna – podkreśla Złoty.

Z terenu oczyszczalni ścieków uratowano łącznie 6 psów. Trafiły one pod opiekę weterynarzy w schronisku dla zwierząt prowadzonym przez Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt. Zwierzętom podano niezbędne leki, nakarmiono i odrobaczono.

Najbardziej wychudzony pies wymagał ogrzania i podania kroplówek.

Co w sprawie psów robiła gmina?

- Zgłosili się do nas ludzie, którzy przez wiele lat alarmowali i apelowali do gminy, żeby w takich warunkach nie trzymała zwierząt. Żeby nad nimi w tak okrutny sposób się nie znęcała, tylko przekazywała je do schronisk – opowiada Eryk Złoty.

- Były tam nawet kontrole z inspekcji weterynaryjnej, które nie wykazywały żadnych nieprawidłowości. A przecież samo to miejsce jest jedną, wielką nieprawidłowością – podkreśla mężczyzna.

Bezdomne psy odławiane z terenu gminy, według działaczy Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt, zamiast do profesjonalnego schroniska miały trafiać do klatek na terenie oczyszczalni ścieków.

- Ktoś musiał wydać zgodę i pozwolenie na trzymanie tam tych zwierząt – zaznacza Eryk Złoty.

O sprawę zapytaliśmy wójta.

- Nie mówię, że były tam super warunki, ale wystarczające do tymczasowego przetrzymania. A to, że mieliśmy cztery psy do ochrony obiektu to insza inszość. Te psy były do ochrony obiektu, wcześniej były złapane i zaopiekowaliśmy się nimi – stwierdza Damian Szczytowski, wójt gminy Rusiec.

- Są fakturki za wyżywienie. Codziennie na oczyszczalni jest pracownik, taką miałem informację – dodaje samorządowiec.

- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, to nikogo tam nie było. Patrząc na stan zwierząt wygląda na to jakby tam nie było nikogo przez wiele dni – komentuje Eryk Złoty. I dodaje: - Zwierzęta w tym miejscu zostały potraktowane gorzej niż szambo. Dziś jesteśmy na miejscu 2 godziny i do tej pory też nikogo nie ma.

Co wykazała kontrola weterynaryjna?

Na wniosek organizacji pozarządowej, rok temu, na terenie oczyszczalni ścieków kontrolę przeprowadził Powiatowy Lekarz Weterynarii z Bełchatowa. Badano stan zdrowia, odżywienie i warunki utrzymania psów. Nie dopatrzono się tam żadnych uchybień.

- Proszę mnie zrozumieć, oni powiedzieli, że nie są schroniskiem i że te psy są psami stróżującymi – mówi lek. wet. Henryk Wojciechowski. I dodaje: - Pytani, dlaczego nie rejestrują tego, żebyśmy objęli to państwowym, urzędowym nadzorem, nie wyrazili na to chęci, mimo mojego przekonywania.

A może chcieli ominąć nadzór?

- Tego się nie da wykluczyć – przyznaje Powiatowy Lekarz Weterynarii z Bełchatowa.

Dlaczego obowiązuje zakaz fotografowania i filmowania?

Na płocie oczyszczalni zamontowana jest tablica – zakaz fotografowania i filmowania.

- Podobno pojawiła się wtedy, jak ludzie zaczęli interesować się losem zwierząt, które były tam trzymane – mówi Eryk Złoty.

Okazuje się, że zakaz fotografowania terenu oczyszczalni ścieków pojawił się cztery lata temu, kiedy grupa mieszkańców gminy Rusiec ruszyła na pomoc tam trzymanym psom. Ludzie na własny koszt zaczęli karmić i leczyć zwierzęta. Jedna z interweniujących wtedy osób zgodziła się z nami spotkać, jednak nie chce pokazać swojej twarzy, obawiając się zemsty.

- Psy były chude, zapchlone, brodziły we własnych odchodach, nie miały świeżej wody. Miski czy garnki, nie wiem, jak to nazwać były powywracane. Resztki, które były w naczyniach były zapleśniałe i zarobaczałe – opowiada nasza rozmówczyni. I dodaje: - Widziałyśmy się wtedy z wójtem. Jego postawa była obojętna. On w ogóle się nie interesował tą sprawą. Powiedziałyśmy panu wójtowi, że nie wyobrażamy sobie, żeby ten proceder miał nadal trwać.

Dlaczego psy w ogóle trafiały na teren oczyszczalni?

- Mieszkańcy oczekują od nas, żeby była szybka interwencja. Jak jest większy pies, albo agresywny to wymagają, by pies był na już złapany. Jak była potrzeba były tam odwożone i po mniej więcej 24 godzinach schronisko zabierało te psy – przekonuje wójt gminy Rusiec.

- Jak to możliwe, skoro jeden z psów nie wyglądał na dopiero co przywiezionego, był w stanie przedagonalnym? – dopytywał reporter Uwagi!

- Nie wyobrażam sobie tego, żeby pracownik dopuścił psa do takiego stanu. Ten pies musiałby tam być nie wiadomo ile. Ale jakby wszystko było czysto i legalnie, to ci panowie [z DIOZ – red.] by weszli tam z policją – mówi Damian Szczytowski.

Czy wójt uważa, że ten pies był podrzucony?

- Nie wiem, bo mam informację od pracowników, że tego psa nie było – mówi samorządowiec.

Z taką sugestią nie zgadza się przedstawiciel DIOZ.

- Ratuje zwierzęta na co dzień i mam doprowadzić zwierzę do takiego stanu? Podrzucić do syfiastego kojca? – dziwi się Eryk Złoty.

Wójt twierdzi, że na program walki z bezdomnością zwierząt na terenie gminy rocznie wydaje 155 tysięcy złotych, a w zeszłym roku do schroniska trafiło 26 psów.

Całą sprawę wyjaśni prokuratura, do której trafiły doniesienia zarówno DIOZ-u jak i wójta skarżącego się na działania organizacji.