Uwaga!

odcinek 7422

Uwaga!

W jednej z najbogatszych gmin w Polsce zabrakło pieniędzy na przedszkolnego nauczyciela wspomagającego dla dziewczynki z niepełnosprawnościami. W jego miejsce zatrudniono panią woźną. Gdy w nerwach uderzyła dziecko, nie poniosła żadnych konsekwencji.

- Jesteśmy Polakami. W 2016 roku przyjechaliśmy z Kazachstanu jako rodzina repatriantów – mówi Marina Palchevskaya.

Córka pani Mariny, Aleksandra, 7 lutego skończyła 9 lat. Dziewczynka jest w pierwszej klasie i ma teraz – jak twierdzi jej mama – świetnego nauczyciela wspomagającego.

Wcześniej dziewczynka została odroczona w obowiązku szkolnym ze względu na zaburzenia mowy, nadpobudliwość psychoruchową i inne problemy zdrowotne. Jednak dziecko potrafi się komunikować.

Zamiast nauczyciela wspomagającego zatrudniono woźną

Już w przedszkolu dziewczynka dostała opinię o potrzebie kształcenia specjalnego. Oznacza to, że dyrekcja powinna była zatrudnić nauczyciela wspomagającego dla dziecka, jednak tego nie zrobiła. Gdy mama Oli zaczęła naciskać na przedszkole, dyrektor placówki zatrudniła w tej roli… panią woźną.

- Tłumaczyli, że się opiekuje Olą, że zawsze przy niej siedzi. Ale ja nie wiem, co osoba niedoświadczona w pracy z takimi dziećmi może zrobić - mówi pani Marina.

- Któregoś razu Ola do mnie przychodzi i mówi: „Mamo, pani mnie dzisiaj tak pobiła”. I pokazywała ruchy po rękach. W domu zaczęła mi płakać – opowiada matka dziewczynki.

Naocznym świadkiem uderzania małej Oli po rękach była nauczycielka przedszkolna, pani Agata.

- Uderzała po rękach od góry. Mocno. To było kilka razy. Twarz tej pani była zdenerwowana. Więc to było z negatywną ekspresją – mówi Agata Piekarska.

Nauczycielka dodaje, że wcześniej nie widziała, by kobieta coś złego robiła dzieciom.

- Ale zaobserwowałam, że dziewczynka nie chce mieć kontaktu z tą panią. Unika jej. Denerwuje się, kiedy ta pani się zbliża – tłumaczy pani Agata.

Reakcja przedszkola

- Poszłam do tej pani woźnej i mówię: „Proszę pani, dlaczego pani pobiła nasze dziecko?”. Ta osoba zrobiła się czerwona i zaprzeczyła, powiedziała, że nie biła jej. Na co mówię jej: „Proszę pani, na co pani liczyła? Że Ola nie powie?”. Powiedziała, że prawda się obroni – przywołuje pani Marina.

- Wiem, co widziałam. Ta pani uderzała dziecko po rękach. Robiła to ze złością – przekonuje pani Agata.

Co matce dziewczynki powiedziała dyrektor przedszkola?

- Miałam nadzieję, że przyznają się do błędu i przeproszą, ale zostałam zaatakowana – ubolewa pani Marina.

Może wydać się to zaskakujące, ale dyrektorka poleciła matce dziewczynki przeprosić panią woźną.

Pani Marina pokazała nam nagraną przez siebie rozmowę z dyrektorką przedszkola. W zarejestrowanej rozmowie dyrektorka nie skupia się na tym, że dziecko zostało przez woźną kilkakrotnie uderzone, zamiast tego wypomina mamie Oli niedoskonałą znajomość języka polskiego. Wielokrotnie tłumaczy, że incydentu nie można nazywać pobiciem.

„Nie uważam, żeby klepnięcie po rączkach, było pobiciem dziecka. Nie jest to pobicie. Proszę sobie przeczytać, jak jest w języku polskim pobicie”, stwierdza dyrektorka.

I chwilę później mówi:

„Uważam, że powinna pani M. przeprosić. To jest krzywdzące dla pracownika”.

- Byłam w tak ciężkim szoku. Nie mogłam sobie poukładać w głowie, że można uderzyć dziecko. Rozmawiałam o tym z dyrektor. W jednej z rozmów powiedziała, że całe przedszkole jest za woźną i ona też. Że ja będę sama i żebym dobrze się zastanowiła – przywołuje pani Agata.

Przedszkolna woźna z wykształcenia jest technikiem rolnictwa. W przedszkolu pracuje od około pięciu. Dopiero po tym incydencie zrobiła kurs na pomoc nauczyciela.

- Nie będę rozmawiać – oświadczyła telefonicznie.

Wobec postawy dyrektorki przedszkola, mama Oli postanowiła powiadomić o uderzeniu córki policję. Po kilku miesiącach zapadł wyrok nakazowy. Sąd nie miał wątpliwości, że woźna uderzyła dziewczynkę i skazał ją na grzywnę w wysokości 1600 złotych za naruszenie nietykalności cielesnej. Kobieta odwołała się od wyroku.

W sytuacji, gdy na pracowniku przedszkola ciążą zarzuty karne, dyrektor może go zawiesić. Pani woźna jednak wciąż pracuje w przedszkolu.

O sprawie chcieliśmy porozmawiać z dyrektorką przedszkola, ale oświadczyła, że nie będzie się wypowiadać.

Gmina, jako organ nadzorujący przedszkole, powinna wiedzieć, że w placówce pracuje osoba z zarzutami karnymi i nieprawomocnym, ale jednak, wyrokiem.

- Jeżeli chodzi o sprawy opiekuńczo-wychowawcze, dydaktyczne, pedagogiczne, zajmuje się tym pani dyrektor. To nie są moje kompetencje – stwierdza wójt Sławomir Chojnowski.

Co na to kuratorium?

- Zdecydowanie coś zrobimy. Zaraz wystąpimy do pani dyrektor, bo jeśli chodzi o wyrok, to ja się od pani pierwszej… Sprawa była zgłoszona na policję i policja nas o wyroku nie

poinformowała – mówi Tomasz Trzaskacz z Kuratorium Oświaty w Piotrkowie Trybunalskim.

Ponieważ pani dyrektor przedszkola nadal zatrudnia takie osoby, reporterka Uwagi! nakleiła plakat naszej akcji, który ma przypominać, że dla takich osób nie ma miejsca w placówkach oświatowych.

- Przemoc stosowana w przedszkolu, szczególnie takim niepełnosprawnym, może nieść skutki regresu rozwojowego. Dlatego, że dzieci z orzeczeniami poddawane są różnego rodzaju oddziaływaniom terapeutycznym, które mają usprawniać funkcjonowanie dziecka. Taka przemoc może wręcz cofnąć efekty terapii – zwraca uwagę psycholog Dominika Wyszkowska.