Uwaga!

odcinek 7398

Uwaga!

W pożarze stracili cały swój dobytek, a przede wszystkim dach nad głową. Liczyli na wsparcie gminy, ale mocno się zawiedli.

Reportaż powstał dzięki zgłoszeniu przez #tematdlauwagi. Masz temat, którym powinniśmy się zająć? Oznacz swój publiczny post #tematdlauwagi lub napisz do nas na mail: uwaga@tvn.pl

Kiedy doszło do pożaru, pani Magdalena była w pracy.

- Od znajomego strażaka dowiedziałam się, że pali się nasze poddasze – mówi Magdalena Świerblewska.

- Ja byłem w domu, ale nic nie widziałem. Dopiero wychodząc na dwór, zauważyłem dym. Jak spojrzałem do góry, to ogień był już metr nad dachem – opowiada Robert Świerblewski.

Świerblewscy przypuszczają, że pożar zaczął się od grzejnika elektrycznego.

- Albo było jakieś zwarcie, albo grzejnik się przewrócił i tak zaczęło się palić– mówi pan Robert.

W pożarze domu stracili cały swój dobytek

Świerblewscy mieszkają w Witoldowie (województwo kujawsko-pomorskie) od lat. Pan Robert nigdy nie zamierzał opuszczać rodzinnych stron, dlatego swój dom wybudował na działce rodziców.

- Nic się z niego nie zachowało. Meble, które się nie spaliły, zostały tak zalane, że praktycznie same się rozpadły – mówi mężczyzna.

- W tym domu spędziliśmy całe dorosłe życie. Tu urodziły się dzieci. A teraz nie ma nic – ubolewa pan Robert.

Rodzina liczyła, że w obliczu tragedii od razu dostanie lokal zastępczy. Ustawa o pomocy społecznej mówi wprost: To do zadań gminy należy zaspokojenie niezbędnych potrzeb bytowych rodziny w kryzysie.

- W dzień pożaru przyjechały panie z opieki społecznej – opowiada pani Magdalena.

- Pytały, czy mamy gdzie się zatrzymać. Żona powiedziała, że na kilka dni zatrzymamy się u jej mamy. A panie powiedziały, że na kilka noclegów mogą nas zakwaterować w ośrodku wypoczynkowym – dodaje pan Robert.

- Ale co potem? Kilka dni… Dzisiaj mijają trzy tygodnie, a my nadal nie mamy, gdzie mieszkać – mówi pani Magdalena.

Spotkanie z burmistrzem Koronowa

Z relacji pana Roberta wynika, że na drugi dzień po pożarze złożyli wniosek o mieszkanie zastępcze.

- Odpowiedź na ten wniosek dostaliśmy równo po trzech tygodniach. Mimo że ludzie na mieście już wiedzieli, że decyzja będzie negatywna – mówi mężczyzna.

- Poszliśmy do pana burmistrza i spytałam, co w naszej sprawie. Burmistrz mi na to odpowiedział: „Państwo nie możecie mieszkać tam, gdzie się zatrzymaliście?”. Poczułam niesmak. Myślę, że burmistrz jest od tego, żeby pomagać ludziom, tym bardziej w takiej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy – mówi pani Magdalena.

- Później burmistrz nam zaproponował „Mieszkanie za remont” – dodaje kobieta.

„Mieszkanie? Wydaje mi się, że była w nim melina”

„Mieszkanie za remont” to program dla tych, którzy gotowi są wyremontować lokum na własny koszt. W zamian nie muszą czekać w kolejkach i mają później prawo do wynajmu na korzystnych warunkach. Burmistrz zaproponował rodzinie właśnie takie rozwiązania ze względu na brak dostępnych lokali gminnych.

- Mieszkanie i remont. Rozumiem to jako poszpachlowanie dziur w ścianie, pomalowanie, odświeżenie, poprawienie podłogi. Z tym nie ma problemu. Ale to, co zastaliśmy na miejscu, to była porażka – podkreśla pan Robert.

- Wydaje mi się, że była tam jakaś melina. Czuć było odór, smród. Były tam dziury, podejrzewam, że zrobione przez gryzonie – dodaje pani Magdalena.

- Okazało się, że tam jest cała elektryka do położenia od nowa i cała kanalizacja też od nowa. I najprawdopodobniej woda, bo zeszliśmy do piwnicy i panie twierdziły, że licznik jest odcięty, a on się kręcił. To oznacza, że gdzieś te ubytki wody musiały być – mówi pan Robert.

- Wchodząc tam, poczułam obrzydzenie i żal. Żal do władz. Straciliśmy cały dobytek, a dostaliśmy pomoc w postaci takiego zakwaterowania – mówi pani Magdalena.

- Byłam w szoku, dziwię się, że coś takiego im zaproponowano. To jest coś okropnego. Trzeba to nagłośnić i pomóc tym ludziom, bo oni naprawdę na to zasługują – mówi jedna z mieszkanek Koronowa. Ale podobnych głosów usłyszeliśmy więcej.

Postanawiamy obejrzeć mieszkanie, które zostało zaproponowane rodzinie Świerblewskich przez burmistrza. Na miejscu zaskoczył nas jednak remont.

Zapytaliśmy burmistrza, dlaczego rodzina Świerblewskich wciąż nie ma gdzie mieszkać i czy powodem remontu lokalu zastępczego jest przyjazd telewizji?

- Nie. Remont to decyzja komisji mieszkaniowej z dnia 2 lutego– twierdzi Patryk Mikołajewski, burmistrz Koronowa. I dodaje: - Zaproponowałem to mieszkanie, mówiąc, że mogą to mieszkanie wziąć do remontu i najpierw spółka komunalna zrobi tam remont tj. zdjęcie i zrobienie tynków.

- W sumie zaproponowaliśmy trzy rodzaje wyjścia z tej sytuacji. Mieszkanie na Pieczyskach, w ośrodku wypoczynkowym do czasu rozwiązania sprawy. Zaproponowałem [też wspominane mieszkanie – red.], mówiąc, że mogą wziąć je do remontu. I doszliśmy do trzeciego rozwiązania, które zwykle stosujemy przy pogorzelcach tj. domek holenderski – wylicza burmistrz Mikołajewski.

Czemu gminie zajęło to tyle czasu?

- Bo państwo byli do tej pory zainteresowani mieszkaniem – twierdzi burmistrz.

Świerblewskich zapytaliśmy, czy urzędnicy rzeczywiście zaproponowali gotowe mieszkanie, w stanie surowym.

- Nic podobnego, ja takiej propozycji nie słyszałem – przekonuje pan Robert.

„Włodarz miasta bierze na siebie odpowiedzialność”

- Człowieka, którego dotknęła trudna sytuacja nie pozostawia się samemu sobie. System pomocy społecznej musi doprowadzić do tego, żeby wspólnie z rodziną czy z jednostką doprowadzić do takiego stanu, żeby ona dalej mogła sobie samodzielnie radzić – mówi dr hab. Anna Weissbrot-Koziarska, pedagog specjalizująca się w pracy socjalnej.

- Jeśli ktoś się decyduje, żeby być włodarzem mieszkańców, to bierze na siebie odpowiedzialność, nie tylko wypełniania tego, co nakazuje mu ustawodawca, ale to powinien być człowiek z otwartym sercem dla innych ludzi, czyli zrobić wszystko, by w takich sytuacjach im pomóc – dodaje dr hab. Anna Weissbrot-Koziarska.

Państwo Świerblewscy bali się, że zostaną obarczeni kosztami za remont mieszkania zaproponowanego przez burmistrza, dlatego ostatecznie zdecydowali się na przyjęcie oferty dotyczącej zamieszkania w domku holenderskim.

- Trzy tygodnie znieczulicy, dowiedzieli się, że przyjeżdża telewizja i wszystko zostało załatwione – kwituje pan Robert.

We wtorek rano rodzinie Świerblewskich dostarczono domek holenderski.