Uwaga!

odcinek 7392

Uwaga!

Pani Agnieszka jest niepełnosprawna, porusza się na wózku. Kilka lat temu wymyśliła, że będzie zarabiać, śpiewając z nagłośnieniem na ulicy. To nie spodobało urzędnikom w Kołobrzegu.

„Piszę do państwa, ponieważ sytuacja, która mnie spotkała i nadal spotyka, jest niesprawiedliwa, oburzająca i podkopująca wartości, nad którymi ciężko pracowałam”, to fragment listu, który do redakcji Uwagi! napisała Agnieszka Kuszewska.

Śpiewa przy wejściu na molo w Kołobrzegu

Pani Agnieszka jest niepełnosprawna, porusza się na wózku. Jakiś czas temu wymyśliła, by zarabiać śpiewając na ulicy. Używa przy tym wzmacniacza.

Kobieta zwykle śpiewa przy wejściu na molo w Kołobrzegu. Ma jednak problem.

- Gdy tylko zobaczy mnie monitoring, to wysyłają patrol straży miejskiej, aby ukarać mnie za to, czym się zajmuję. Za to, że śpiewam. I używam do tego mobilnego nagłośnienia. Za ten czyn jestem notorycznie spisywana i karana – opowiada Kuszewska.

- Nie czuję się przestępcą. Nie robię nic złego. Nie korzystam z żadnej pomocy socjalnej. Jestem po wyższych studiach, pracowałam jako wolontariuszka na oddziale onkologii dziecięcej w Poznaniu. Ciągle coś robiłam – tłumaczy.

- Używanie nagłośnienia w miejscach publicznych jest niedozwolone z mocy ustawy. Nie mamy innego wyjścia – twierdzi Michał Kujaczyński, rzecznik prezydenta Kołobrzegu.

- Zgodnie z ustawą o strażach gminnych jesteśmy zobowiązani o dbanie o bezpieczeństwo i porządek na terenie gminy i miasta Kołobrzeg – dodaje Mirosław Kędziorski, komendant straży miejskiej.

Czy pani Agnieszka narusza bezpieczeństwo?

- Porządek publiczny. Z mocy ustawy - prawo środowiska – przekonuje komendant Kędziorski.

- Paradoksem tego przepisu jest to, że granie na akustycznym instrumencie, bez wzmacniacza, jest dozwolone. Natomiast jeżeli ten sam instrument zostanie nagrany i odtworzony z taką samą częstotliwością jest to już zakazane – dziwi się pani Agnieszka.

- Ani w Kołobrzegu, ani w innym mieście w miejscu publicznym nagłośnienie nie może być używane – zapewnia Michał Kujaczyński.

Co jest w ustawie o graniu i śpiewaniu w miejscach publicznych?

Ustawa dopuszcza odstępstwa. Nagłośnienie można stosować przy okazji uroczystości okolicznościowych - sportowych, religijnych, handlowych i rozrywkowych. W niektórych miastach stosuje się też inne rozwiązania. Na przykład specjalne strefy dla artystów.

- Używam nagłośnienia dlatego, że nie mam możliwości zastąpienia go instrumentem akustycznym. Nie mam zdrowych rąk, nie mam możliwości na czymkolwiek grać – mówi pani Agnieszka.

Dlaczego urzędnicy nie rozpatrzą przypadku niepełnosprawnej artystki indywidualnie?

- Ustawa nie daje wyboru. Nie ma takiego kryterium, nie rozstrzyga takiego przypadku – tłumaczy Michał Kujaczyński.

Sprawa pani Agnieszki trafiła do sądu

- Nasze pierwsze kontakty sięgają 2019 roku, to były pouczenia. Mandatów nigdy nie wystawialiśmy, potem były wnioski do sądu, ponieważ środki działania wychowawczego nie przyniosły oczekiwanych skutków. Dlatego postanowiliśmy skierować sprawę do sądu – mówi Mirosław Kędziorski.

- Prawo? A kto jest przez to poszkodowany? Skoro karanie odbywa się na podstawie monitoringu – broni się pani Agnieszka.

- Poza operatorami monitoringu trochę tych zgłoszeń było. Dużo zgłoszeń dociera od osób przebywających w sanatorium Bałtyk, które praktycznie sąsiaduje z molem – odpowiada Mirosław Kędziorski.

Sprawa przypomina błędne koło. Straż miejska interweniuje, a pani Agnieszka śpiewa, używając głośnika.

Czy kołobrzeskim urzędnikom brakuje empatii?

- Tu nie chodzi o empatię i nie chodzi o wolę. Bez względu, czy ktoś jest pełnosprawny czy niepełnosprawny, to jeżeli zajmuje miejski teren, to musi mieć na to stosowną zgodę. Jeżeli używa nagłośnienia, to jest to niemożliwe – mówi Michał Kujaczyński.

Czy straż miejska nie próbuje w ten sposób nabić statystyk?

- Nie, to jest złe podejście do sprawy. Jeżeli mamy wiedzę, że ona notorycznie popełnia wykroczenie, to bojąc się statystyk, mamy nie interweniować? Wie pani, ile w naszym kraju jest różnego rodzaju artystów? Mnóstwo. A tylko jedna pani ma problem z tym, że nie ma gdzie występować. A pozostali jakoś funkcjonują w obiegu prawnym, zarabiają i żyją – przekonuje Mirosław Kędziorski.

- Agnieszka starała się o zezwolenie, chodziła do różnych instytucji. Byliśmy w urzędzie miasta, byliśmy u pani pełnomocnik do osób niepełnosprawnych – przytacza Rafał Szurmann, partner artystki. I dodaje: - Ona występuje, bo nie mamy wyjścia. Ja nie mogę iść do pracy, bo co wtedy z partnerką? Kto się nią zajmie przy normalnych czynnościach?

- On jest moimi nogami i rękami. Jest moją fizycznością, ja jestem umysłem, logistykiem, finansowcem, taki mamy podział – mówi pani Agnieszka.

Pani Agnieszka utrzymuje partnera i 8-letnia córkę. Ma rentę chorobową i 800+. Występy na ulicy pozwalają jej spiąć domowy budżet.

- Nie chcę już uciekać, nie chcę być ofiarą. Chcę robić, to, co kocham i nie chcę wegetować. Mam dziecko i mam dla kogo żyć. Dlatego też walczę – mówi pani Agnieszka.