Uwaga!

odcinek 7368

Uwaga!

Według danych ONZ nawet 17 na 1000 dzieci rodzi się z interpłciowością. Pomimo że wielu krajach zabrania się zabiegu korekcji płci, dopóki dziecko nie uzyska tożsamości płciowej, w Polsce wciąż wykonuje się takie operacje już w niemowlęctwie.

Pani Anna i pan Robert w ubiegłym roku ponownie zostali rodzicami.

- Na początku widziałam w dziecku dziewczynkę. Później, jak lekarze mnie upewniali, że to chłopiec, że tak już ma i trzeba to naprawić, to chyba podświadomie zaczęłam wierzyć, że to chłopiec. Kupiłam nawet chłopięce ubranka i zabawki – opowiada pani Anna.

Według danych ONZ nawet 17 na 1000 dzieci rodzi się z interpłciowością. Oznacza to, że natura w inny niż tradycyjny sposób poradziła sobie ze swoim zadaniem i obdarowała takie dziecko niejednoznacznością narządów, chromosomów czy hormonów płciowych.

Co oznacza, że kariotyp jest mozajkowy?

Pani Anna i pan Robert są też rodzicami 7-letniego Kajtka - chłopiec jest w spectrum na autyzmu, kontakt z nim jest utrudniony. Choć wszystko wskazywało na to, że pani Anna nie będzie mogła mieć już dzieci, na świecie pojawił się Niko. Niko jest w dokumentach Nikodemem, choć miał być Kornelią – i niewykluczone, że rzeczywiście nią jest.

- Pojechaliśmy do Warszawy, przyjęli nas na neonatologii i tam zrobili badania kariotypu dziecka. Okazało się, że kariotyp jest mozaikowy – mówi pani Anna. I wyjaśnia: - To są badania, które mają stwierdzić jakiej płci jest dziecko. Wyszło, że nie wiadomo.

- Wszyscy mówili, że to chłopiec, że ma zewnętrzne narządy płciowe męskie. Wierzyłam w to. Tak nam też kazali zarejestrować dziecko w urzędzie – dodaje pani Anna.

Chromosomy XY determinują płeć męską, a XX żeńską. Kariotyp mozaikowy w tym przypadku, to po prostu brak lub nieprawidłowa budowa chromosomu w części komórek.

W wielu krajach w urzędową rubrykę można wpisać płeć nieokreśloną, w Polsce jest to niemożliwe. W ten sposób interpłciowe dziecko pani Anny i pana Roberta zostało Nikodemem. Konieczność określenia płci już w niemowlęctwie widzą nie tylko urzędnicy, ale także część lekarzy, mimo że w wielu krajach tak zwane operacje normalizujące płeć są zakazane, dopóki dziecko nie uzyska tożsamości płciowej. W tym wypadku dziecko zostało skierowane na taki zabieg na początku tego roku.

- Rozmawialiśmy z chirurgiem. Opowiedział nam jak będzie wyglądała operacja, skąd dziecko będzie miało pobrane tkanki. Ale zapytałam, czy jest możliwe, że za kilka lat dziecko do mnie przyjdzie i powie, że jest dziewczynką. Lekarz powiedział, że tak. Zapytałam, czy jest interpłciowe, powiedział, że tak – przytacza pani Anna. I dodaje: - Powiedział, że żyjemy w takim społeczeństwie, że on pójdzie do przedszkola i będzie wyśmiewany. I że w podobnych sytuacjach rodzice to korygują, bez zawahania, bo tak jest łatwiej i szybciej.

- Już w samym słownictwie, które jest używane, czyli korygowanie, sugeruje się, że z naszymi ciałami, bo ja również jestem osobą interpłciową, jest coś nie tak – mówi Magda

Rakita z Fundacji Interakcja, która jest jedną z niewielu osób w Polsce, otwarcie mówiących, że nie urodziły się w tradycyjnie pojmowanym ciele.

- My, w większości rodzimy się z zupełnie zdrowymi ciałami, które są inaczej zbudowane lub inaczej funkcjonują niż mówią podręczniki. Niestety, bardzo często zgłaszają się do nas rodzice czy nawet młode dorosłe osoby, które w nieodległej przeszłości przeszły jakieś zabiegi i nie były w pełni poinformowane o wszystkich możliwościach. Zabiegi, które nazywają się – normalizujące, jakbyśmy byli w jakiś sposób nienormalni, mają zmienić to jak wygląda nasze ciało. One bardzo często są wykonywane tylko ze względu na kwestie kosmetyczne, według opinii lekarza – mówi Rakita.

Kolejne USG

- W grudniu chirurg zlecił nam jeszcze jedno USG, nie powiedział tak naprawdę w jakim celu. Na USG lekarz mnie zawołał i powiedział, że jest i macica, i pochwa i są gonady jajników, więc nie zdecydowałam się na tę wcześniejszą operację – mówi pani Anna.

- Nie ma mowy o żadnej operacji. Nie zrobimy tego naszemu dziecku, tym bardziej jak doszła świadomość, że możemy go uwięzić w ciele, w którym nigdy nie będzie czuł się dobrze. To jest walka o jego życie – tłumaczy pan Robert.

O tym, na co narażamy dziecko, jeżeli bez jego zgody, niewłaściwie dokonamy korekcji płci, opowiedziała nam psycholog.

- Oznaczać to może olbrzymią traumę. Robimy coś, co temu dziecku w przyszłości może odebrać możliwość bycia rodzicem czy integralną częścią siebie. To jest zbyt intymna i istotna sprawa w życiu człowieka, by decydował o tym ktoś z boku – podkreśla Agnieszka Rynowiecka.

Potrzebne jest nowe prawo ws. osób interpłciowych?

Europejska Komisja przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji opublikowała raport, w którym rekomenduje między innymi wprowadzenie ustawodawstwa zakazującego zbędnych z medycznego punktu widzenia operacji normalizujących płeć, dopóki interpłciowe dziecko nie będzie mogło podjąć samodzielnej decyzji.

Takie ustawodawstwo w Polsce wciąż nie istnieje, choć ministerstwo zdrowia wydaje się zaskoczone, że podobne zabiegi są wykonywane w niemowlęctwie.

- Ministerstwo zbada tę sprawę. Decyzja powinna być wspólna. Zarówno rodziców, jak i dziecka, i grupy specjalistów, czyli grona medycznego. Obserwacja kilkuletnia czy kilkunastoletnia spowodowałaby, że ta decyzja będzie najlepsza, najsłuszniejsza – mówi wiceminister zdrowia Marek Kos.

- Chce czekać aż dziecko samo mi powie. Jeżeli będzie w pełni zdrowe i nie będzie tego trzeba robić na już, to będę czekała tyle ile trzeba, nawet do wieku nastoletniego. Przejdziemy przez to razem – zapewnia pani Anna.

- Ile takich dzieci może być porzuconych? Dlatego, że się urodziły inne, brzydsze, bo nikt głośno o tym nie mówi. Czy mi jest łatwo o tym wszystkim mówić? Nie jest. Ale czy może

komuś tym pomogę? Tak. Dlatego chcemy to nagłośnić. Żeby taka mama, może za rok obejrzała Uwagę! i pomyślała, że nie jest sama – kończy pani Anna.