Uwaga!

odcinek 7359

Uwaga!

- Nie czułam żadnego związku z osobą, którą widziałam w lustrze - mówi Katarzyna, która od niemal roku walczy o to, by to kim jest, uznał też sąd i dał jej zgodę na zmianę dokumentów. Do naszej redakcji zgłosiła się z prośbą o interwencję i pokazanie tego, jak w takich sytuacjach cierpią osoby transpłciowe.

- Przeszłam dość długą i bolesną drogę. (…) To było bardzo dziwne doświadczenie, bo nie czułam jedności ze swoim ciałem. Nie czułam się sobą, nie czułam żadnego związku z osobą, którą widzę w lustrze. Tak było cały czas. Aż do tranzycji – opowiada Katarzyna, która dwa lata temu rozpoczęła proces tranzycji.

Najpierw były konsultacje ze specjalistami, potem diagnozy, praca psychologiczna i wreszcie terapia hormonalna. To wszystko sprawiło, że poczuła się sobą.

- To jest biologia. To nie jest sytuacja, gdzie możemy dokonać wyboru – zaznacza seksuolog Aleksandra Rabacha, specjalistka od spraw tranzycji. I dodaje: - To jest najważniejsza sprawa dotycząca nas jako ludzi. Dzięki temu, że wyglądamy, jak wyglądamy i czujemy się zgodnie ze sobą, możemy szczęśliwie żyć.

Katarzyna od roku walczy o tranzycję sądową

Katarzyna walczy o to, by uregulować swoją sytuację prawnie.

- Niedługo będzie rok, jak ta sprawa została zarejestrowana w systemie. Moja bezradność mnie dobija. Wykorzystałam wszystkie środki, żeby spróbować jakoś ruszyć tę sprawę do przodu - mówi.

Katarzyna do naszej redakcji zgłosiła się z prośbą o interwencję i pokazanie tego, jak w takich przypadkach cierpią osoby transpłciowe.

- Ponad 20 lat żyłam w niezgodzie ze sobą, więc te uczucia gdzieś muszą się piętrzyć. Musi to w jakiś sposób coraz mocniej przytłaczać i mnie właśnie przytłacza coraz mocniej, ale napotykam też realne trudności – mówi.

- Czasem jestem postrzegana jako osoba, która posługuje się nie swoim dowodem. No bo osoba, która wygląda jak kobieta, brzmi jak kobieta, podaje dokument należący do osoby płci męskiej, o męskim imieniu – tłumaczy Katarzyna.

Brak ustawy ws. osób transpłciowych

W Polsce do dziś nie ma ustawy, która opisywałaby postępowanie w takich sytuacjach. Jeżeli osoba transpłciowa chce dopełnić formalności i dostać zgodę na zmianę dokumentów, może to zrobić tylko w jeden sposób. W procesie cywilnym pozwać swoich rodziców. Zwykle staje wtedy w sądzie naprzeciwko nich.

Półtora roku temu w tym samym sądzie w Poznaniu taką rozprawę przeszedł Florian. W swoim reportażu w TVN24 pokazał to Piotr Jacoń. W sprawie Florka do dziś nie ma wyroku sądu.
- Dla nas, dla osób transpłciowych, to ważne, żeby mieć dokumenty zgodne z naszą tożsamością, z naszym wyglądem, z naszym imieniem – przekonuje Florian.

Dla Floriana wspomnienie własnej rozprawy w sądzie w Poznaniu jest traumatyczne, dlatego doskonale rozumie, przez co przechodzi Katarzyna.

- To jest kolejna sprawa w poznańskim sądzie i mam w głowie tylko myśl, że coś jest nie tak i to grubo nie tak – uważa Florian.

Zarówno w sprawie Floriana, jak i w sprawie Katarzyny do procesu włączyła się Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. W skali kraju prokuratura przystępuje tylko do 8 proc. takich spraw. Dlaczego sytuacja w Poznaniu wygląda inaczej?

- U nas sądy zawiadamiają prokuraturę o potrzebie udziału prokuratora w takiej sprawie. I najczęściej prokuratorzy decydują, że taki udział zgłaszają – tłumaczy Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Tymczasem eksperci wskazują, że jeśli chodzi o transpłciowość, to osoba, której ta sprawa dotyczy, czuje i wie najlepiej.

- To nie chodzi o to, czy prokurator wie lepiej, co ta osoba czuje. Prokurator przystępujący do tego postępowania działa przede wszystkim w granicach i na podstawie prawa, czyli przepisów, które kiedyś ktoś ustanowił. Być może te przepisy są dzisiaj nieadekwatne do sytuacji, która obecnie panuje – mówi prokurator Wawrzyniak.

Europejski Trybunał Praw Człowieka nie ma wątpliwości. Procedura powinna być szybka, przejrzysta, dostępna oraz w jak najmniejszym stopniu ingerować w życie prywatne osoby, której dotyczy. Z kolei w wydanych kilka lat temu rekomendacjach Rzecznika Praw Obywatelskich można przeczytać, że w większości przypadków obecność prokuratora jest zbędna, a postępowanie dowodowe może ograniczać się jedynie do opinii specjalistów dołączonych do pozwu.

- Postępowanie Kasi toczy się w sposób sprzeczny ze standardem międzynarodowym, z tym, jak takie postępowania powinny wyglądać. W zasadzie każde kryterium zostało do tej pory przez Sąd Okręgowy w Poznaniu naruszone – uważa mec. Milena Adamczewska-Stachura ze stowarzyszenia „Miłość nie wyklucza”.

Dlaczego przez rok w tej sprawie wydarzyło się tak niewiele? Czy konieczne jest powoływanie kolejnych biegłych i włączanie się do sprawy prokuratora?

Czy i kiedy Katarzyna otrzyma upragnioną zgodę na zmianę dokumentów? Chcieliśmy zapytać o to w Sądzie Okręgowym w Poznaniu, ale jego rzeczniczka nie zgodziła się na rozmowę przed kamerą. Dostaliśmy jedynie oświadczenie.

„W ramach swojej niezawisłości sędziowie podejmują każdorazowo indywidualne decyzje, w tym co do powoływania biegłych, czy zawiadamiania prokuratora o toczącym się postępowaniu”.
I dalej: „Co do zarzucanej przewlekłości postępowania mogę jedynie wskazać, że ilość spraw jednocześnie prowadzonych przez każdego z sędziów to średnio 600-700. Nie jest możliwe procedowanie nad nimi w rozsądnym i zapewne oczekiwanym przez strony czasie”.

Tranzycja sądowa może jednak wyglądać zupełnie inaczej.

- Czekałem 36 dni – mówi Michał. I dodaje: - Spisałem z rodzicami umowę. Nie musieliśmy się stawiać osobiście na rozprawie. Nie musieliśmy przechodzić tych wszystkich trudnych rozmów na sali sądowej, więc to było dla nas dużym ułatwieniem. Nie było też biegłych.

Stanowisko ministry ds. równości

Oto, czy sytuacja osób transpłciowych zostanie uregulowana prawnie, zapytaliśmy ministrę ds. równości.

- Powstaje ustawa, nad którą pracują organizacje pozarządowe. Osoby trans, które są najbardziej zainteresowane tym, żeby ta zmiana jak najszybciej się dokonała, są w tę zmianę legislacyjną zaangażowane i zaplanowane jest moje spotkanie z tymi organizacjami, które nad taką ustawą pracują - mówi ministra Katarzyna Kotula.

- Wypracujemy takie rozwiązania, czy w obszarze zmian legislacyjnych, czy w obszarze rekomendacji, czy też może rozporządzeń, które spowodują, że to będzie szybka ścieżka, że nie będzie trzeba latami czekać z takim poczuciem, że to państwo ich nie chce, że muszą się chować i że muszą latami walczyć o to, żeby być tymi, którymi czują, że są - dodaje ministra.