Nadmierna prędkość zabija – to okrutny wniosek płynący z policyjnych statystyk wypadków drogowych. Niestety, wielu kierowców wciąż nie bierze sobie tego do serca.
Nie ma miesiąca, by nie było głośno o tragicznym w skutkach wypadku. Przed świętami odurzony kierowca, pędzący ulicami Międzyzdrojów, śmiertelnie potrącił małżeństwo z dzieckiem.
We wrześniu ogólnopolską dyskusję na temat brawurowej jazdy wywołał wypadek na autostradzie A1. W płomieniach zginęli rodzice i ich 5-letni synek. W zdarzeniu brało udział tuningowane auto, którego kierowca pędził ponad 250 km na godzinę.
- Większość kierowców przecenia swoją wiedzę i umiejętności jazdy – uważa Sylwester Pawłowski, instruktor programu „Świadomy kierowca”. I dodaje: - Na wrzucanych do sieci filmikach, widać jak kierowcy dopingowani przez pasażerów rozpędzają samochody do bardzo wysokich prędkości. Do tego momentu jest wesoło. Radość kończy się w sytuacji, kiedy kierowca nie potrafi zahamować, skręcić czy opanować samochodu, gdy coś zaskoczy go na drodze.
Prawdopodobną przyczyną tragicznego wypadku na autostradzie A1 było najechanie rozpędzonego auta na samochód, którym jechali rodzice z dzieckiem.
Po zdarzeniu do sieci trafiły filmiki z telefonów i z zamontowanych w autach kamer. Na jednym z nich, po zwolnieniu nagrania, widać jak pędzący samochód mruga światłami w kierunku auta, którym poruszała się rodzina.
Popędzenie poprzez nadmierne zbliżanie się i miganie światłami to na polskich drogach sytuacje nagminne – co potwierdza dziennikarz, który napisał reporterską książkę o tym, jak jeżdżą Polacy.
- Jadąc 50 km/h widać, jak wszyscy inni wyprzedzają, siedzą na zderzaku, trąbią. W takiej sytuacji człowiek się stresuje i przyspiesza, żeby nie denerwować innych kierowców – mówi Bartłomiej Józefiak, autor książki „Wszyscy tak jeżdżą”. I dodaje: - Powstaje mechanizm przetrwania. Uczymy się społecznie – skoro wszyscy tak jeżdżą, to dostosowujemy się do normy. Nawet jeśli chcę być jednym kierowcą, który jeździ bezpiecznie, to po pierwsze mi się to nie uda, bo tłum innych kierowców w końcu wymusi szybszą jazdę, a po drugie nic to nie zmieni.
O tym, jak zachować się w sytuacji, gdy jesteśmy popędzani przez innych kierowców, opowiedział nam dyrektor Szkoły Bezpiecznej Jazdy Toru Modlin.
- Trzeba zachować spokój, zachować koncentrację i nie wchodzić w interakcję. Chodzi o to, żeby nie zjeżdżać dynamicznie i żeby nie odezwał się nam szeryf, że nagle zaczynamy hamować i wychowywać innego kierowcę – radzi Adam Bernard. I dodaje: – W takiej sytuacji zróbmy swoje, zakończmy manewr wyprzedzania, zjedźmy na prawy pas, a ten kto jedzie szybciej niech robi swoje.
- Jak zadamy pytanie, dlaczego doszło do zdarzenia, to najczęściej w odpowiedzi pada, że zabrakło dwóch czy pięciu metrów. Czyli, że zabrakło trochę czasu. A jak najłatwiej można kupić czas? Jechać trochę wolniej i zachować większe odstępy – mówi Adam Bernard.
Większość wypadków roku 2022 spowodowali kierowcy. W ponad 19 tysiącach zdarzeń śmierć poniosło 1 621 osób, a blisko 23 tysiące osób zostało rannych.
Dla porównania piesi w 2022 roku spowodowali niewiele ponad 1000 wypadków, w wyniku których śmierć poniosło 201 osób, a rannych było ponad 900.
Głównymi przyczynami wypadków powodowanych przez kierowców było w pierwszej kolejności: nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu – 4 526 wypadków. Druga przyczyna to nadmierna prędkość - 4 468 wypadki, a kolejna to nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na przejściu dla pieszych - 2 251 wypadków.
- Jeśli potrącilibyśmy pieszego jadąc 50 km/h to pieszy ma 50 proc. szans na przeżycie, a jeśli przyspieszymy tylko do 60 km/h to prawdopodobieństwo przeżycia spada do 15 proc. Przy 70 km/h spada do blisko 0. Więc ci wszyscy kierowcy, którzy mówią: „Pojadę 70 km/h to się nic nie stanie”, mówią nieprawdę. Stanie się – przekonuje Bartłomiej Józefiak.
Z rozmów ze sprawcami wypadków dziennikarz dowiedział się, dlaczego panuje społeczne przyzwolenie na przekraczanie prędkości.
- Rozmawiałem z ludźmi, którzy potrącili na pasach pieszego i większość z nich miała z tyłu głowy myśl, że wszyscy kierowcy tak jeżdżą – opowiada Józefiak. I dodaje: - Jeden z kierowców, który na pasach potrącił śmiertelnie 70-latkę, mówił mi, że na drodze, gdzie jechał 100 km/h wszyscy tak jeżdżą, więc czemu on ma trafić do więzienia. Ten cytat, to nasze usprawiedliwienie, które sobie powtarzamy, że wszyscy tak jeżdżą (…) Wszyscy, jako społeczeństwo, tak się okłamujemy, że nic się nie stanie, jak pojedziemy trochę szybciej, bo wszyscy tak jeżdżą. Ale kiedyś musimy przestać tak jeździć, jeśli chcemy żyć w bezpieczniejszym kraju.
Sposobem na poprawę bezpieczeństwa jest szkolenie kierowców, co od lat robi Sylwester Pawłowski programem „Świadomy kierowca”.
- Jestem zwolennikiem nauki przez doświadczanie. Jeżeli ktoś weźmie udział w wypadku samochodowym, oczywiście mam na myśli wypadek w kontrolowanych warunkach, z wykorzystaniem specjalistycznych symulatorów, to po takim doświadczeniu jesteśmy w stanie zrozumieć zarówno jak działają prawa fizyki, jak ważne jest prawidłowe zapinanie pasów czy zabezpieczanie ładunku w samochodzie. Taka edukacja jest o wiele bardziej skuteczna niż chociażby kampanie społeczne – uważa Sylwester Pawłowski.
- Kierowcy lubią sobie wyobrażać i wczuwać się w rolę kierowcy, że może ktoś przekroczył prędkość, ale ja też przekroczyłem. Ale po drugiej stronie tego równania są ofiary, tymi ofiarami kiedyś może być twoje dziecko czy bliska osoba. Czas nie leczy ran jak zginie ktoś bliski. Jak zginie dziecko to nigdy z tego się nie wychodzi. Do widzów mógłbym powiedzieć tak: To, że my wszyscy dojedziemy kilka minut później oznacza, to że uratujemy setki żyć rocznie – przekonuje Bartłomiej Józefiak.