Uwaga!

odcinek 7320

Uwaga!

Sąd w Bolesławcu nakazał młodym przedsiębiorcom wyznaczenie drogi, prowadzącej przez środek ich prywatnego terenu. Stało się tak na wniosek mieszkańców okolicznych budynków, mimo tego, że mają dostępną inną drogę, z której na co dzień korzystają.

„Sąsiadka stwierdziła, że jest odcięta od świata”

Państwo Kołodziej prowadzą przedsiębiorstwo w małej miejscowości pod Bolesławcem. Niegdyś teren ten należał do spółdzielni rolniczej, która w latach 90. go sprzedała. Pan Arkadiusz najpierw dzierżawił plac wraz z trzema przyległymi budynkami, potem go wykupił.

W czwartym budynku mieszkają byli pracownicy nieistniejącej już spółdzielni. To właśnie jedna z mieszkanek tej posesji wytoczyła sprawę Kołodziejom, twierdząc, że jest pozbawiona dojazdu do domu. Po jakimś czasie dołączyła do niej jeszcze jedna mieszkająca tam rodzina.

- Brama była tu od zawsze, jednak dochodziło do kradzieży i innych niebezpiecznych sytuacji więc założyliśmy automatyczną bramę na pilota – opowiada Anna Kołodziej. I dodaje: - Problem zaczął się w 2021 roku. Jedna z sąsiadek stwierdziła, że jest odcięta od świata i nie ma, jak dojechać do lokalu. Założyła nam sprawę o wytyczenie drogi koniecznej. Sąd wydał postanowienie, że wnioskodawczyni ma mieć przejazd już istniejącą na tym placu drogą. Tu nigdy nie było żadnej drogi.

Sądowy spór

Kołodziejowie z zaskoczeniem przyjęli, że sąd na czas trwania sprawy wyznaczył drogę przez ich przedsiębiorstwo, ale dostosowali się do postanowienia i wyznaczyli przejazd przez plac.
- Wnioskodawcy twierdzą, że nie mogą przejechać przez mój plac, bo jest zastawiony paletami. Tak przedstawiają to w sądzie i dlatego zostałem ukarany - mówi Arkadiusz Kołodziej.
W związku z tym państwo Kołodziej musieli już zapłacić 12 tysięcy złotych sąsiadom, którzy twierdzą w sądzie, że nie mogą przechodzić wyznaczoną drogą. Monitoring pokazuje jednak co innego. Nawet, gdy brama jest otwarta, mieszkańcy budynku i tak jeżdżą istniejącą od lat drogą dojazdową na około przedsiębiorstwa i nie wyglądają na zainteresowanych przejazdem przez plac.
Nagrania z monitoringu potwierdzają także, że w razie potrzeby otwierają sobie bramę pilotami, które otrzymali od Kołodziejów.

Szukanie rozwiązań

Okazuje się, że budynek, w którym mieszkają protestujący może mieć dostęp do drogi gminnej. Pan Arkadiusz chciał za własne pieniądze zrobić tam podjazd. Choć część mieszkańców wspólnoty była za tym, by podjazd powstał, to jedna z mieszkanek - pani Danuta nie zgodziła się i gotowy projekt przepadł. Jak tłumaczy swoje żądania?

- Mieszkam tu od 1992 roku. Pan Kołodziej kupił ten teren i wiedział, że nie mamy dojazdu – stwierdza. I dodaje: - Najpierw zostało zabrane przęsło [płotu -red.] i piesek mi uciekał. Co więcej przychodziły do nas obce psy.

- Jeżeli wpłynie od mieszkańców bloku wniosek o wyznaczenie drogi wjazdu to pochylimy się nad nim raz jeszcze – zapewnia Mirosław Haniszewski, wójt gminy Warta Bolesławiecka.

Ponadto okazuje się, że droga, z której korzystają na co dzień mieszkańcy, została wytyczona do ich budynku jako droga konieczna, po tym jak teren od spółdzielni rolniczej kupiła prywatna firma. Od tej firmy właśnie odkupił działkę pan Kołodziej.

Sąd w Bolesławcu odmówił nam komentarza, zasłaniając się brakiem akt. Otrzymaliśmy informację, że do sprawy, która toczy się już trzeci rok, zostali powołani biegli, a ich opinia będzie gotowa w lutym.

- Własność prywatna powinna być święta – kończy Anna Kołodziej.