Uwaga!

odcinek 7315

Uwaga!

Pani Magdalena spędziła w areszcie 293 dni. Tylko dlatego, że otrzymała SMS-a od przestępcy. Jak do tego doszło i jak zmieniło to życie kobiety?

Pani Magdalena wraz z narzeczonym wiodła spokojne życie w Jeleniej Górze.

Niespodziewanie, o 6 rano do jej mieszkania weszła policja.

- To była sekunda, usłyszałam wtargnięcie do domu. Do sypialni wszedł policjant z policjantką i zapytali: „Gdzie telefon?”. Wzięli go i zaczęli wertować, czytać SMS-y. Usłyszałam, że mają tę wiadomość. Od razu ze strony policji pojawiły się groźby, że pójdę teraz siedzieć na wiele lat – opowiada Magdalena Kieryluk-Filak.

Kobietę zatrzymano pod zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, wyłudzającej pieniądze metodą na policjanta.

- Okazało się, że dowodem przeciwko mnie jest jeden SMS – dodaje kobieta.

Dostała wiadomość, że ma przelew do odebrania

Wcześniej pani Magdalena dostała SMS-a, że ktoś szybkim przekazem pocztowym wysłał jej gotówkę. Poszła więc wyjaśnić sprawę na pocztę.

- Pokazałam pani w okienku telefon i poprosiła mnie o dowód osobisty. Powiedziała, że to przekaz na jakiegoś pana z Wrocławia. Zapytałam, skąd ta pomyłka, czy nie powinnam pójść na policję i tego zgłosić. Usłyszałam, że nie, że to pewnie ktoś pomylił jedną cyfrę i ten SMS doszedł do mnie. Powiedziała, żeby to zignorować i to zignorowałam – przyznaje Kieryluk-Filak.

Metoda na policjanta

Żeby wyjaśnić całą historię, trzeba przenieść się do Wrocławia. Do sprawy starszej kobiety, do której ktoś zadzwonił i powiedział, że jej pieniądze w banku są zagrożone i musi szybko przelać je policjantom, bo inaczej je straci.

- Telefonem dzwonili, przedstawiali się jako policja. Ukradli pieniądze. Wyrzuciłam je przez balkon – opowiada dziennikarce Uwagi! starsza pani.

Mężczyzna, podający się za policjanta, namówił kobietę, żeby zaciągnęła kredyt, a potem pieniądze wyrzuciła mu przez balkon. A oszczędności, 10 tysięcy złotych, przelała przekazem pocztowym. Starsza kobieta przyniosła na pocztę gotówkę, podała nazwisko odbiorcy, które wskazał jej oszust i numer telefonu, na który miał przyjść SMS z kodem do wypłaty pieniędzy.
I w tym miejscu historii pojawia się pani Magdalena, a w zasadzie jej telefon. Kobieta dostała SMS-a, ale przelew nie był wysłany do niej, tylko do Arkadiusza S. Ten odebrał pieniądze na poczcie we Wrocławiu razem z Wojciechem A.

- Jeden z nich był w ciągu narkotykowym. Za 200 albo 300 zł zgodził się użyć swojego dowodu osobistego i wypłacić na poczcie pieniądze. Drugi podobnie – mówi adwokat Tomasz Klukowski. I dodaje: - To są współoskarżeni, którzy mieli działać razem z Magdą i innymi osobami. To ostatnie ogniwa, które służyły głównym sprawcom do tego, aby przejąć środki.

Mężczyźni, którzy odebrali pieniądze, to tzw. słupy. W dzień, w którym do seniorki zadzwonił oszust, pili oni alkohol pod sklepem. Podszedł do nich jakiś mężczyzna i zaproponował zarobek.

Wmanewrowana w przestępczy proceder

Pani Magdalena od samego początku nie przyznawała się do zarzucanych jej czynów i twierdziła, że nie wie, dlaczego SMS został wysłany na jej telefon, którego nikomu nie przekazywała. Nawet okradziona staruszka i współoskarżeni zeznawali na korzyść pani Magdaleny.

Choć, jak się później okaże, pani Magdalena w cały proceder została wmanewrowana, to trafiła do aresztu.

Pobyt w celi był dla kobiety przeżyciem nie do opisania. Od wielu lat pani Magdalena cierpi na nerwicę natręctw na tle czystości. Funkcjonowanie z tą chorobą w warunkach więziennych wiąże się z potężnym stresem.

- Chodzi o lęk przed zarażeniem jakąś chorobą, co się wiąże z tym, że często myję ręce. Wszystko, z czego korzystam, muszę często dezynfekować. Często muszę myć – tłumaczy kobieta.

- Jak dostawałyśmy chleb na celę przy śniadaniu i kolacji, to jeżeli któraś z nas dotknęła tego chleba, wyjęła, odkroiła sobie kromkę, to Magda absolutnie nie wzięła już tego do ręki. Na samym początku nie chciała się przyznać, że ma tę chorobę, w związku z tym niczego się nie dotykała. Obsesyjnie pilnowała swoich rzeczy, żeby nikt nie dotykał – opowiada jedna ze współosadzonych.
Podczas tymczasowego aresztowania panią Magdalenę badał lekarz, ale uznał, że jej stan psychiczny nie jest przeszkodą do przebywania w areszcie.

- Są oddziały psychiatryczne przy aresztach śledczych m.in. w Krakowie, Wrocławiu, Łodzi czy Szczecinie. Miejsce dla tych osób jest właśnie tam, bo w innej sytuacji skazujemy takie osoby na tortury i cierpienie – podkreśla psychiatra Janusz Heitzman. I dodaje: - To nie tylko jest trauma dla tej osoby, ale to działanie na szkodę jej zdrowia, pogłębianie cierpienia i pogłębianie choroby. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to znaczy, że nie zna prawa.

Przez 10 miesięcy pani Magdalena była pozbawiona kontaktu z rodziną.

- Nie miałam możliwości, żeby zadzwonić do rodziców czy narzeczonego. Dostałam po jakimś czasie możliwość rozmowy z adwokatem – przywołuje.

- Zwracaliśmy się o pomoc do różnych źródeł i instancji, a tak naprawdę znikąd nie było pomocy. Traktowali rodzinę jako zorganizowaną bandę – mówi pani Ewa, siostra pani Magdaleny.

SMS od przestępców

Wróćmy do feralnego SMS-a. Jak to możliwe, że pani Magdalena go dostała? Podczas śledztwa kobieta mówiła, że zhakowano jej telefon i pewnie dlatego dostała wiadomość, która została przez kogoś później odczytana. Telefon badało dwóch biegłych, ale żaden nie był w stanie jednoznacznie przesądzić, że doszło do jego zhakowania.

Nie wiadomo, jak skończyłaby się ta historia, gdyby nie skruszony przestępca, który zobaczył w internecie artykuł o pani Magdalenie. Poniżej cytujemy fragment jego zeznań:

„Napisał do mnie jeden ze znajomych. Poprosił o podanie jakiegoś kodu do wypłaty w celu dokonania przelewu na numer telefonu. Przelew miał być na około 10 tysięcy złotych. Ja wybrałem kobietę z panelu, przy wyborze kierowałem się tym, aby nie miała nic na koncie bankowym i z naszego punktu widzenia była bezużyteczna, tj. nie rokowała na posiadanie dużych środków finansowych. Podałem znajomemu odczytany kod SMS i pieniądze zostały wypłacone. Ja w taki sposób wybrałem przynajmniej kilka osób i kilka razy powtórzyliśmy ten numer z wypłatą pieniędzy. Nie posiadam żadnych zapisanych plików dotyczących tej sprawy, ponieważ te dane były w panelu Anubisa w internecie”.

Przestępcy zhakowali telefon pani Magdaleny za pomocą trojana bankowego Anubis. Wirus umożliwił im odczytanie SMS-a z jej telefonu, dzięki czemu wypłacili pieniądze.

- Anubis to przykład złośliwego oprogramowania na smartfony z androidem. To oprogramowanie zazwyczaj przybiera postać innej, znanej aplikacji. Jeżeli użytkownik pobierze taką aplikację to oddaje przestępcy kontrolę nad swoim smartfonem. Przestępca może odczytywać SMS-y i wysyłać SMS-y w imieniu takiej osoby. Może również aktywować mikrofon czy kamerę. Jest w stanie cały czas namierzać lokalizację i ją inwigilować – tłumaczy Piotr Konieczny z Niebezpiecznik.pl.

Uniewinnienie pani Magdaleny

Do dziś nie wiadomo kto kierował grupą przestępczą. Nie udało się odzyskać pieniędzy. Arkadiusz S. i Wojciech A nie potrafili wskazać komu je oddali. Jako jedyni usłyszeli wyrok, niecałe 3 lata więzienia.

Pani Magdalena została uniewinniona przez sądy dwóch instancji.

Dlaczego prokuratura sformowała akt oskarżenia przeciwko kobiecie, bazując na jednym SMS-ie?

- Nie było to na podstawie jednego SMS-a, to subiektywna ocena – stwierdza Anna Placzek-Grzelak z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

- Pamiętajmy też, że kluczowy świadek, na którego powołał się sąd, przynajmniej pierwszej instancji, pojawił się na etapie postępowania sądowego. Nie był znany na etapie postępowania przygotowawczego. Jego zeznania nie były oceniane razem z materiałem dowodowym – dodaje prokurator.

Pani Magdalena w areszcie spędziła 293 dni. Tylko dlatego, że przestępcy zhakowali jej telefon.

- Pani sędzia, która była w składzie orzekającym, w imieniu wymiaru sprawiedliwości przeprosiła moją klientkę za ponad 10-miesięczne tymczasowe aresztowanie – mówi adwokat Tomasz Klukowski. I dodaje: - W ustnym uzasadnieniu powiedziała, że sprawa Magdy to przykład dla sądu i sędziów, którzy orzekają w sprawach karnych, z jaką ostrożnością trzeba stosować tymczasowe aresztowani.

Po zwolnieniu z aresztu pani Magdalena wyszła za mąż, szczęście nie trwało długo, u jej męża zdiagnozowano raka, zmarł tuż po jej uniewinnieniu.

- Bardzo za nią rozpaczał, ciągle chodził zestresowany. Nie mógł się z tym pogodzić – wspomina pani Janina.

Pani Magdalena za tymczasowe aresztowanie domaga się od Skarbu Państwa 1,5 mln zł szkodowania. Wyrok w sprawie prawdopodobnie zapadnie w styczniu.