Uwaga!

odcinek 7280

Uwaga!

Wracamy do sprawy prywatnego domu opieki pod Warszawą, którego właścicielka separowała podopieczną od rodziny i przejęła jej mieszkanie. Zdaniem rodzin innych pensjonariuszy, ich bliscy też zostali skrzywdzeni. Dlaczego mimo postawienia właścicielce zarzutów przez prokuraturę placówka wciąż działa?

Po reportażach Uwagi! prokuratura postawiła zarzuty właścicielce podwarszawskiego domu opieki i współpracującej z nią lekarce. Dotyczyły doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia majątkiem przez ponad 90-letnią kobietę cierpiącą na chorobę Alzheimera.  

Przepisała mieszkanie na właścicielkę domu opieki

Pani Wiesława przepisała swoje mieszkanie w drodze umowy dożywocia na właścicielkę domu opieki, którego była podopieczną. Rodzina, której wcześniej uniemożliwiano jakikolwiek kontakt ze staruszką, dopiero w asyście policji mogła wejść do placówki i ją stamtąd wyprowadzić.

Pani Wiesława mieszka teraz w innym domu opieki. Ze względu na postępującą chorobę, sąd niedawno zdecydował o jej ubezwłasnowolnieniu.  

- Przyjeżdżając do nas była bardzo chora, bardzo zaniedbana. Odwodniona i pogryziona przez pluskwy - wspomina Marianna Wardowska, dyrektor w rodzinnym domu „Słoneczny las”. I dodaje: - Teraz nie boi się, nie ucieka, zjada posiłki, jest zaopiekowania. Jest czysta.  

Ostatnio na jaw wyszła kolejna niepokojąca historia dotycząca tego samego domu opieki, w którym na początku była pani Wiesława.  

Po trzech miesiącach pobytu w tej placówce jedna z pensjonariuszek trafiła do szpitala i tam zmarła.  

Na rozmowę telefoniczną zgodziła się jej córka.

- Tak jak w przypadku innych rodzin nigdy nie zostałam wpuszczona, nie pozwolono mi przekroczyć progu tego domu. Dałam się totalnie zmanipulować. Chociaż sporo miesięcy minęło od śmierci mamy, to nie mogę sobie wybaczyć, że nie byłam wystarczająco czujna – przyznaje kobieta.

Jak mówi, jej matka została skrzywdzona w domu opieki.

- Mam dokumentację ze szpitala - z dnia przyjęcia mojej mamy. I ten jej stan został określony jako osoby skrajnie wyniszczonej, odwodnionej, z wieloma odleżynami. No to jaka była tam opieką?  

Z relacji kobiety wynika też, że jej matka była także w szpitalu przed tym jak trafiła do domu opieki.  

- Miała arytmię serca i zrobiono jej dokładne badania. I stan mamy przed przyjęciem do tamtego domu, był dobry. Mama poszła tam na własnych nogach, więc w ciągu trzech miesięcy aż nie do wiary, że można doprowadzić człowieka do takiego stanu - podkreśla.

Córka zmarłej rok temu kobiety została przesłuchana przez prokuraturę w ramach śledztwa w sprawie przejęcia majątku pani Wiesławy.  

Również w tym samym postępowaniu prokurator wznowił sprawę zniknięcia pieniędzy z konta innej byłej podopiecznej tego samego domu opieki, matki pana Ryszarda.  

- Byłem pełnomocnikiem do konta mamy. Po pół roku dowiedziałem się, że moje pełnomocnictwo do konta zostało wycofane. Że jest nowy pełnomocnik i jest to właścicielka domu opieki – mówi Ryszard Haber. I dodaje: - Na początku na koncie było 130 tys. zł, a na końcu 0 zł.  

Jak sprawę komentuje właścicielka domu opieki?

Zarzuty wysuwane przez rodziny podopiecznych domu pomocy są poważne. Co na to właścicielka placówki?

Udało nam się skontaktować z nią telefonicznie. Na początku reporterka Uwagi! zapytała o sprawę starszej kobiety, która po pobycie w placówce trafiła do szpitala i zmarła. Lekarze wpisali w jej karcie, że była przyjęta w stanie wyniszczenia organizmu.

- W takim stanie przyjechała i pani nie zna prawdy, więc proszę mnie tu nie atakować i nie wymyślać co wam pasuje – oświadczyła nasza rozmówczyni.

A co ze sprawą matki pana Ryszarda, który twierdzi, że z konta jego matki zginęło ponad 100 tys. zł?

- Sprawdzone było wszystko wtedy na policji, w banku, że żadnych pieniążków nie brałam – oświadczyła kobieta.  

Pełnomocniczka rodziny pani Wiesławy, od której zaczęła się sprawa, też ma podejrzenia o dokonywanie niepokojących operacji na koncie bankowym 90-latki.  

- Tutaj mamy dwa przelewy, jest ubezpieczenie OC za jakiś samochód – wskazuje adwokat Marta Lech. I zaznacza: - Tam są transakcje polegające na przelewach. Wpłaty i wypłaty. Przelewy przychodzące z innego konta pani Wiesławy. Myślę, że inżynieria finansowa w tym stanie zdrowia pani Wiesławy była zupełnie obca.

Tymczasem właścicielka placówki stwierdza:

- Nie wiem, czy jest lepszy w okolicy pensjonat, gdzie wszyscy są zadbani, jest czyściutko.  

A co z zarzutami prokuratorskimi?

- Wiem, że mam zarzuty, bo ktoś nieuczciwie zrealizował to na swoje potrzeby – mówi.  

Co dalej z lekarką, która współpracowała z domem opieki?

Lekarka współpracująca z domem opieki dostała dodatkowy zarzut polegający na poświadczeniu nieprawdy poprzez wydanie zaświadczenia lekarskiego o stanie zdrowia pani Wiesławy. Miała w ten sposób umożliwić zawarcie aktu notarialnego o przepisaniu mieszkania staruszki właścicielce domu opieki.  

Niezależnie od działań prokuratury swoje postępowanie wobec lekarki prowadzi Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej. Jeśli zdecyduje o postawieniu zarzutów, wtedy sprawa będzie miała swój finał w sądzie lekarskim, a ten może nakładać kary od upomnienia kończąc nawet na pozbawieniu prawa do wykonywania zawodu.

Z kolei prokuratura zapowiada, że śledztwo w sprawie przejęcia majątku pani Wiesławy zakończy się aktem oskarżenia, ale sprawę przedłuża oczekiwanie na opinię biegłego.  

- Biegły geriatra wskazał nam, że najwcześniej jest w stanie sporządzić opinię w ciągu pół roku. Po uzyskaniu tej opinii będzie możliwość skierowania aktu oskarżenia do sądu – mówi Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

- Moi zdaniem, za takie zarzuty jakie tam są, powinno to być już zamknięte. Dla mnie przepisy, które mówią, że taka osoba może dalej to prowadzić, są nie do pojęcia – mówi Bożena Walczak-Kawka, bratanica męża pani Wiesławy.

Dlaczego placówka wciąż działa jakby się nic nie stało? O to zapytaliśmy w rzeczniczkę urzędu wojewody, który nadzoruje prywatne domy opieki.  

- Nie mieliśmy takiego sygnału ani do rodziny, ani ze strony szpitala – oświadczyła Dagmara Zalewska, rzecznik prasowy Wojewody Mazowieckiego pytana o sprawę pacjentki, która zmarła w szpitalu niedługo po opuszczeniu domu opieki.

- Placówka działa w oparciu o przepisy prawa. Jest wpisana w rejestr wojewody i w tej chwili nie ma podstaw do tego, aby tę placówkę wykreślić z rejestru. Mówimy cały czas o zarzutach prokuratorskich, my nie mamy informacji by którakolwiek z pań została skazana prawomocnym wyrokiem. Nie mamy takich narzędzi prawnych, żeby wykreślić ten podmiot z rejestru – stwierdza Zalewska.