Uwaga!

odcinek 7263

Uwaga!

Stowarzyszenie „Pogoń Ruska” od początku wojny wozi pomoc humanitarną Ukraińcom i pomaga w ewakuacji mieszkańców. To, jak członkowie grupy działają w samym sercu wojny, zobaczył z bliska reporter Michał Przedlacki.

Polacy dalej pomagają Ukraińcom

Po półtora roku od inwazji Rosji na Ukrainę, Polacy wciąż pomagają naszym wschodnim sąsiadom.

- Jeździmy do Awdijewki i Kramatorska. Przynajmniej raz na 2-3 tygodnie staramy się dowieźć bus czy dwa jedzenia dla cywili, którzy tam zostali – mówi Rafał ze stowarzyszenia "Pogoń Ruska". I dodaje: - Problem z Awdijewką jest taki, że tam nie ma sklepów, ludzie koczują w piwnicach. Jeżeli my nie pojedziemy, to ci ludzie będą mieli dużo mniej żywności.

- Mamy całą armię wolontariuszy. Kierowców, ludzi do rozładowania. Przychodzą też Ukraińcy, którzy mieszkają w Polsce i chcą pomóc – opowiada Rafał.

Awdijewka jest stale ostrzeliwana, ale wciąż znajdują się tam cywile.

- Pogoń Ruska regularnie dostarcza pomoc mieszkańcom Awdijewki, głównie osobom starszym i inwalidom, którzy pozostali – mówi Igor, lokalny społecznik. I dodaje: - Ja zostałem ze względu na osoby starsze, żeby w jakikolwiek sposób im pomóc. Całe szczęście, że widzą to inni i mnie wspierają, bo jeden człowiek by nie dał rady.

Aby uniknąć ryzyka ostrzału grupy ludzi, którzy odbierają pomoc, ta najczęściej dostarczana jest bezpośrednio do mieszkańców.

- Mieszkamy na swojej ziemi. Jesteśmy Ukraińcami. Teraz nigdzie nie jest bezpiecznie. Ale chcemy tutaj zostać, tu pochowani są nasi rodzice i rodzina. To nasza ziemia, tu się urodziliśmy i tu żyjemy – tłumaczy jedna z kobiet.

Ewakuacja ludności cywilnej z ostrzeliwanych miast

W przyfrontowym Kramatorsku na wschodzie Ukrainy, reporter Michał Przedlacki poznał Wiktorię. Młoda kobieta od miesięcy pomaga ewakuować ludzi z najciężej ostrzeliwanych terenów.

- Teraz w planie jest ewakuacja trzech osób, w dzielnicy najbardziej zbliżonej do Bachmutu – zapowiada.

Na miejscu okazało się, że względu na ogromne zagrożenie, trzeba działać bardzo szybko.

- Trzy dni temu rakieta uderzyła w piwnice. Był straszny wybuch – opowiada jedna z kobiet, którą udało się ewakuować.

- Bardzo się bałem, tu jest strasznie. Nie da się tego wyrazić słowami – dodaje jeden z mężczyzn.

Ostatecznie udało się uratować pięć osób, które zostały przewiezione do lokalnego centrum „Save Ukraine” w Kramatorsku.

- Rakieta wybuchła blisko mnie. Fala uderzeniowa wyrzuciła mnie na zewnątrz, siedziałam na krześle i odrzuciło mnie z 6 metrów. Mam połamane palce – opowiada jedna ze starszych kobiet.

- Każdy kto wyjeżdża po takim czasie ma zmienioną psychikę, każdy przechodzi PTSD i inne rzeczy. Tym osobom trzeba mówić oczywiste rzeczy, powtarzać, że wszystko będzie w porządku. Oni boją się, że zostaną porzuceni, to jest ich największe zmartwienie – tłumaczy Wiktoria.

Wiktoria organizuje pomoc, bo ocaleni wciąż potrzebują wsparcia.

- To zwykła, ludzka empatia i chęć pomocy. Każdy to ma, w mniejszym lub większym stopniu – uważa młoda kobieta.

Chcą pomagać dopóki starczy im sił

W końcu do Kramatorska dotarli też powracający z Awdijewki Polacy z „Pogoni Ruskiej”. Bezzwłocznie przepakowali rzeczy z samochodów, by znowu wyruszyć z pomocą.

- Jestem 35 raz. Pierwszy raz pojechałem w trzecim dniu wojny. Jechałem bardzo wolno obok kolejki do polskiej granicy i po 5-6 kilometrach zobaczyłem kobietę, stojącą z małym dzieckiem, dziewczynką. Obie bardzo płakały – opowiada Arek, jeden z wolontariuszy.

Mężczyzna zatrzymał się i zapytał, co się dzieje.

- Kobieta powiedziała, że dziecko płacze, bo jest mu zimno, a ona płacze z bezsilności. Okryłem dziecko kocem, okryłem kobietę. Ktoś dał torbę z kanapkami i gorącą herbatą. W pewnym momencie dziewczynka zaczęła się uśmiechać. Mocno mnie przytuliła i powiedziała: „Dziękuję za to wszystko”. Sam mam trójkę dzieci. Wtedy obiecałem sobie, że tak długo jak będzie trwała wojna, jak długo będę miał siłę, to będę się starał pomóc. I realizuję tę obietnicę – tłumaczy Arek.