Uwaga!

odcinek 7252

Uwaga!

Wadliwie zaprojektowane, ze zniszczonym wyposażeniem i niebezpiecznym ogrodzeniem, tak wygląda część polskich placów zabaw. Poważnym problemem jest brak rzetelnych, okresowych kontroli urządzeń, z których na co dzień korzystają dzieci.

Postanowiliśmy razem z ekspertem sprawdzić kilka warszawskich placów zabaw. Dominik Berliński jest jedynym w naszym kraju inspektorem na najwyższym poziomie kompetencji w zakresie inspekcji placów zabaw i przestrzegania norm. Zaczęliśmy od placu na jednym z osiedli w warszawskiej dzielnicy Mokotów.


Plac zabaw na warszawskim Mokotowie


Na miejscu szybko okazało się, że na jednym z urządzeń pozostał ostry, drewniany fragment po barierce, która miała zabezpieczać dzieci przed upadkiem z wysokości. Niewiele trzeba, by doszło tam do tragedii.


Niebezpieczna była też sama nawierzchnia.


- Powinna mieć 20 centymetrów, a jest 5. Prawdopodobieństwo urazu jest tu znacznie większe – podkreśla Dominik Berliński z Centrum Kontroli Placów Zabaw. I dodaje: - Koło huśtawek mamy na ziemi gruz i kamienie, a powinno być 30 centymetrów odpowiedniej nawierzchni. Po upadku z huśtawki w taką nawierzchnię głową, może dojść do pęknięcia czaszki czy wstrząsu mózgu.
Okazuje się, że pomimo takiego stanu urządzeń na placu, wiele dzieci z okolicznych bloków bawi się tam niemal codziennie.


Według relacji mieszkańców, wcześniej teren z placem zabaw należał do miasta, potem miał przejść w ręce prywatne. Mieszkańcy są bezradni, ich interwencje nic nie dają.


- Mam dziecko w wieku sześciu lat i nie pozwalam bawić się mu na tym placu zabaw, bo boję się o bezpieczeństwo. Boję się, że coś może się stać – mówi Paweł Bartmański. I dodaje: - Była interwencja, prosiliśmy o to, żeby jakoś zabezpieczyli ten plac. Okazało się, że najwyższym stopniem zabezpieczenia jest owinięcie go taśmą foliową.


Ta szybko została zerwana.


- Co o tym myślę? Dzieci w ciągu dwóch godzin miały zabawę… owijały się taśmą, bawiły się nią. To groteska, a nie zabezpieczenie – uważa pan Paweł.


Czy polskie place zabaw są bezpieczne? Raport NIK-u


Kilka lat temu polskim placom zabaw przyjrzał się NIK. Z raportu wynika, że połowa z kontrolowanych placów miała niski poziom bezpieczeństwa, co stwarzało ryzyko wystąpienia wypadków i urazów u dzieci, a w czterech przypadkach narażało je na utratę zdrowia i życia.
Bezpieczeństwo na placach zabaw zaczyna się od projektu wykonanego zgodnie z normami. Gotowy plac z wyposażeniem powinien przed oddaniem do użytku mieć też bezwzględnie odbiór. A potem, w czasie eksploatacji urządzeń, powinny być wykonywane okresowe kontrole, naprawy i konserwacje sprzętu. To jednak tylko teoria, bo w praktyce na wielu placach zaleceń normy w ogóle się nie przestrzega, nie nakładają tego przepisy, bo ich po prostu nie ma.


Tymczasem sprawdziliśmy kolejny plac zabaw.


- Na pierwszy rzut oka mój niepokój budzi nawierzchnia. Widać, że [gumowe – red.] podłoże łódkuje. Rogi paneli zawijają się do góry, możliwe są więc skręcenia kończyn. Ponadto gumowe elementy ułożono na piasku, czyli nieprawidłowo. Piasek wchodzi w perforację i nawierzchnia nie amortyzuje, tak jak powinna. Podbudowę robi się albo z ustabilizowanego kruszywa – twardego i równego albo wylewa się pod spód posadzkę betonową – tłumaczy Dominik Berliński.


Dlaczego wykonawcy tego nie robią?


- Albo z powodu błędu w projekcie, albo dlatego, że się nie przejmują projektem – uważa ekspert.
Gumowa nawierzchnia na innym sprawdzanym przez nas placu zabaw wygląda na profesjonalną i dobrze amortyzującą, jednak specjalistyczne badanie naszego eksperta pokazuje, że to tylko pozory.


- Ta gumowa mata nadaje się do niskich urządzeń, ale nie do poziomu podestu zjeżdżali – ocenia Dominik Berliński.


Place zabaw na Śląsku


Na Śląsku, podobnie jak w Warszawie, bez trudu można znaleźć zniszczone place, którymi nikt od lat się nie przejmuje. Wiele urządzeń jest starych, a zabezpieczenia pod nimi nie ma żadnego. I nigdy nie było.


- Jak mój wnuczek spadł z huśtawki, to miał całą buzię odartą, byliśmy na SOR-ze w Chorzowie – mówi pani Barbara.


W kolejnym miejscu jest jeszcze gorzej.


- Wszystko jest zniszczone, nie jest to odnawiane, sikają psy, nie ma ogrodzenia. Ja akurat nie mam małych dzieci, ale za to mam wnuki i nie puszczam ich. Urządzenia są niebezpieczne. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś kontrolował plac, czy dokonywał przeglądów – mówi nasza rozmówczyni.
Uwaga na niebezpieczne ogrodzenia


Poważne niebezpieczeństwo dla dzieci może stwarzać także ogrodzenie placu zabaw. Dwa tygodnie temu w Stąporkowie dziecko nabiło się szyją na wystające z ogrodzenia druty. Chłopiec został zabrany śmigłowcem do szpitala w Kielcach.


- Bardzo płakał, nie można było na to patrzeć, bo skóra mu wisiała – opowiadają dzieci spotkane przez nas na placu zabaw.


Brakuje prawidłowego nadzoru nad placami zabaw. Choć pełni go kilka instytucji, w praktyce ich odpowiedzialność jest rozmyta. Inspekcja handlowa nie ma uprawnień do sprawdzania wyposażenia, które jest już zamontowane. Pracownicy nadzoru budowlanego nie znają norm. Urzędy weryfikują jedynie zgodność projektu placu z przepisami budowalnymi, a sanepid stan sanitarny, ale robi to głównie na placach w przedszkolach i żłobkach.