Uwaga!

odcinek 7247

Uwaga!

Aplikacja Anom miała zapewnić tajną i bezpieczną formę komunikacji dla przestępców narkotykowych. Okazało się, że Anom to pułapka, którą zastawiło na nich FBI we współpracy z policją z całego świata. Korespondencje gangów trafiły wprost do służb.


Handlarze i przemytnicy sami dostarczyli dowody


W Sądzie Okręgowym w Tarnowie, w błyskawicznym tempie, zaledwie po kilku miesiącach procesu skazano grupę, która rozprowadziła pół tony narkotyków. Dzięki materiałom przekazanym przez FBI nie trzeba było przesłuchiwać wielu świadków. Materiał dowodowy dostarczyli sami handlarze i przemytnicy narkotyków, którzy wymieniali się informacjami przez szyfrowaną aplikację.


- Podejrzani nie posługiwali się slangiem narkotykowym. Mówili wprost o transakcjach narkotykowych, o ilościach, o kwotach. Byli przekonani, że korzystają z pewnej i bardzo bezpiecznej aplikacji – mówi Anna Pałka z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
W rzeczywistości aplikację Anom kontrolowali agenci FBI.


- To była pierwsza rządowa telefonia stworzona przez FBI, która zapewniała dostęp do sieci komórkowej przestępcom, którzy uwierzyli w jej bezpieczeństwo. Telefon z tą aplikacją kosztował 5,5 tysiąca złotych. Do tego dochodził miesięczny abonament – opowiada Maciej Karmoliński z firmy ForSec.


Czym jest Anom?


Na rozmowę z naszym reporterem zgodził się członek grupy przestępczej, używający stworzonego przez Amerykanów telefonu. Kiedy dzięki informacjom z Anoma został aresztowany zdecydował się opowiedzieć o procederze.


- Z wyglądu był to normalny, mały telefon. Po zalogowaniu się do niego nie można było dzwonić ani pisać. Aplikacja była zainstalowana pod czymś innym, np. kalkulatorem. Trzeba było wpisać pięć jedynek i znak „równa się” i wtedy logowało się do tej aplikacji – opowiada. I dodaje: - W temat wdrożył mnie kolega, kiedy byłem już bardziej zżyty z grupą. Ktoś miał znajomych w Hiszpanii i oni korzystali z tych specjalnych telefonów. Powiedziano mi, że aplikacja jest bezpieczna, że nikt nas nie namierzy, a wiadomości są szyfrowane.


Szyfrowana aplikacja automatycznie nadawała użytkownikom przypadkowe pseudonimy, aby uniemożliwić identyfikację rozmówców.


- Analizując dane, wiadomości i zdjęcia zidentyfikowano wszystkie osoby, które mamy w postępowaniu w charakterze podejrzanego. Te osoby były na tyle nieostrożne, że wysyłały zdjęcia swoje, swoich dzieci, dokumentów czy biletów lotniczych. Na tej podstawie identyfikujemy podejrzanych – opowiada prokurator Anna Pałka.


Przestępcze wątki z całej Polski


Osądzona w Tarnowie grupa działała w całej Polsce. W śledztwie pojawiły się przestępcze wątki dotyczące Olsztyna, Lublina, a także Trójmiasta.


Na północy Polski spotykaliśmy się z funkcjonariuszem znającym tajniki narkotykowych operacji.
- To jest jawny handel narkotykami. Przemyt idzie z wielkich miast portowych, gdzie to wszystko jest rozładowywane. Są też plantacje na terenie Hiszpanii czy Włoch, ale generalnie jest to przemyt. Mają pieniądze na adwokatów, mają swoje szyfrowane komunikatory – opowiada funkcjonariusz.


Jak ujawniło amerykańskie biuro śledcze, Anom używany był w 90 krajach. Akcja była możliwa dzięki tajnemu współpracownikowi FBI. Cyberprzestępca w zamian za bezkarność nie tylko stworzył aplikację wraz z urządzeniem, ale jeszcze zatrudnił gwiazdy przestępczego podziemia, które zajęły się jej promowaniem i sprzedażą.


- Czuli się na tyle pewni, że utracili coś normalnego dla nich, czyli konspirację. Wydawało im się, że kupili coś pewnego, ekskluzywnego, za co zapłacili więc mogą korzystać z tego do woli – mówi Maciej Karmoliński z firmy ForSec.


Na całym świcie w pułapkę FBI wpadli nie tylko pospolici przestępcy, ale też dyplomaci, urzędnicy portowi, a także funkcjonariusze policji.