Uwaga!

odcinek 7246

Uwaga!

- Byłam bita po twarzy. To potwór, nie człowiek – mówi Katarzyna, jedna z córek aresztowanego niedawno Piotra G. Z jej relacji wynika, że większość jej rodzeństwa nie miała nawet dostępu do lodówki, która była zamykana na klucz.

Rodzina G. zamieszkała w kaszubskich Czernikach 25 lat temu. Piotr G. i jego żona Hanna mieli 12 dzieci: cztery córki i ośmiu synów. Kobieta zmarła 15 lat temu, od tego czasu Piotr G. sam zajmował się dziećmi.

Co działo się w domu w Czernikach? Relacja córki

Nieco ponad dwa lata temu dom rodzinny opuściła niepełnosprawna Katarzyna.

- Przyjechała kompletnie zaniedbana, włosy sterczały jej jak słoma. Miała w różnych miejscach połamane okulary, poklejone plastrem. Okazało się, że były połamane po tym, jak ojciec bił ją po głowie, twarzy – opowiada ks. Czesław „Kuba” Marchewicz, który prowadzi Osadę Burego Misia. Ośrodek zajmuje się osobami, z różnymi niepełnosprawnościami.

W „Burym Misiu” Katarzyna opowiadała o nieludzkich warunkach, w których do tej pory musiała żyć.

- Mówiła, że lodówka w domu była zamknięta na klucz. Mówiła, że tylko tata mógł z niej korzystać i Paulina – przytacza ks. Czesław. I dodaje: - Jej uwagę najbardziej zwróciła cola, która stała w lodówce. Dla niej to było nieosiągalne.

Z relacji Katarzyny wynikało, że większość dzieci miała codziennie dostawać do jedzenia jedynie ryż lub zimną kaszę.

- Chlebem najadali się w ośrodku opiekuńczym. I to garściami jedli ten chleb w poniedziałek, kiedy wracali z domu. On nie musiał nawet być posmarowany – wspomina ksiądz Czesław Marchewicz.

Jak mówi duchowny Katarzynę właściwie udało się „wyrwać” z domu.

- Sytuacja była na tyle nabrzmiała, że ojcu nie zależało na tym, żeby ona w ogóle wychodziła z domu. To był taki obóz koncentracyjny, w którym dziewczyny, szczególnie osoby niepełnosprawne i z niesprawnością intelektualną były jego zarobkiem. Dawały mu utrzymanie. Dlatego robił wszystko by Kasi i Damiana nie wypuścić z domu. Z tego co wiem, to on sam nie pracował – tłumaczy ksiądz.

- Nam udało się zabrać Kasię z domu. W kontekście tego, co dzisiaj wiemy można powiedzieć, że wyrwać – dodaje.

Paulina G. miała praktyki w cukierni. Była w ciąży

W ostatnim czasie Piotr G. mieszkał tylko z dwojgiem dzieci: 20-letnią Pauliną i 24-letnim niepełnosprawnym Damianem.

Paulina uczęszczała na praktyki do jednej z cukierni. Nie miała chłopaka. Za to wszystkich dziwiła jej relacja z ojcem.

- Zauważyłam SMS-y, jakieś serduszka, buziaczki. Była sytuacja, że spojrzałam w jej telefon i był tam SMS od taty: „Tęsknię za tobą” i wklejone serduszko – opowiada jedna z pracownic.

- Zauważyłam, że Paulina w krótkim czasie zaczęła bardzo tyć. Wzięłam ją do siebie do biura na prywatną rozmowę. Zadałam jej pytanie, czy jest w ciąży. Oczywiście zaprzeczyła – opowiada pani Katarzyna, właścicielka cukierni. I dodaje: - Paulina, po mniej więcej 9 dniach, wróciła do pracy. Była zmieniona i brzucha już nie było tak widać.

Pracownicy mieli widzieć też inne SMS-y w telefonie Pauliny.

- Treść wskazywała, że… Padło pytanie do Piotra: „Co robi?”. I przyszła odpowiedź: „Ciągle ryczy” – mówi pani Katarzyna. Zdaniem kobiety wskazuje to na to, że dziecko żyło, kiedy Paulina wróciła na praktykę.

SMS-y Pauliny G.

Jedna z pracownic cukierni poinformowała o tym ośrodek pomocy społecznej. Po wizycie pracownika socjalnego OPS zawiadomił policję. Kilka dni później znaleziono trzech ciała noworodków.

Pod zarzutem zabójstwa i kazirodztwa zatrzymano ojca dzieci Piotra G. Do aresztu trafiła też jego córka Paulina.

- Ojciec musiał nad wszystkim panować. Musiał wszystko mieć w garści. Dlatego sam odbierał porody w domu. Musiał wszystko kontrolować. To jest nie tylko dysfunkcyjna osobowość kata, ale jest to wypracowany model życia – uważa ksiądz Czesław. I dodaje: - Nazwałem to obozem koncentracyjnym, gdzie ci ludzie dla niego byli tylko elementem utrzymania się, pracowali na niego.

Katarzyna w ośrodku opowiadała też o Paulinie.

- Mówiła, że tata kupuje jej kosmetyki, ubrania i dobre jedzenie. Mieli też pokój, lepiej urządzony. Z telewizorem, którego oni nie mogli oglądać. Jak ich tata wychodził, nawet na chwilę, to zamykał drzwi do tego pokoju, żeby nikt nie wszedł. Tam była wersalka, gdzie mieli razem spać – mówi ksiądz.

Mieszkańcy Czerników informowali o dramacie, który dział się u sąsiadów

12 lat temu w prokuraturze w Kościerzynie trwało postępowanie dotyczące kazirodztwa. Piotra G. miał wykorzystywać jedną z córek.

- Byłem świadkiem, byłem przesłuchiwany pod przysięgą. Mówiłem wtedy, że starsza córka Piotra G. była w ciąży. Potraktowano mnie jak gówniarza, jakbym był 15-, 16-letnim dzieckiem, które może sobie coś takiego wymyśleć. A oni zachowywali się jak para, narzeczeństwo – mówi pan Zdzisław. I dodaje: - To samo było ze starszą córką, jak i tą, która jest teraz w areszcie. To są te same mechanizmy, te same zachowania. Można było uniknąć przynajmniej tych dwóch martwych noworodków. Po tym pierwszym przypadku.

Później prokuratura trzykrotnie na przestrzeni lat prowadziła postępowania przeciwko Piotrowi G. za przemoc domową. Założono Niebieską Kartę i ograniczono władzę rodzicielską. Ustanowiono kuratora.

- W tej sprawie mogę jedynie wskazać, iż kurator wskazywał na nieprawidłowości związane z wykonywaniem władzy rodzicielskiej. Zobowiązano ojca do odbycia specjalnego szkolenia dla rodziców – mówi sędzia Łukasz Zioła, rzecznik ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Gdańsku.

Kurator nie widział, że jedna z córek jest w ciąży?

- Z informacji, które zostały przekazane mi przez Sąd Rejonowy w Kościerzynie wynika, że nie było żadnych podstaw do formułowania tego rodzaju podejrzeń. W 2011 roku sąd rodzinny musiał opierać się na informacjach z postępowania prokuratorskiego, które nie dawało podstaw do sformułowania tego rodzaju zarzutów – mówi sędzia Łukasz Zioła.

- Pani kurator przyjeżdżała, mieliśmy siedzieć cicho i nic nie mówić, a ojciec wkręcał swoje bajeczki – opowiada Katarzyna. I dodaje: - Najgorzej mnie traktował, byłam bita po twarzy i w ogóle.

- Niby mamy jakieś prawo, ustanowione i zatwierdzone, niby mamy jakieś służby, a pojedynczy człowiek, bezradny pozostawał zupełnie sam. I mógł być bezkarnie bity i kaleczony, ogołacany z godności, bo dla policjanta kasza też jest pożywieniem czy ryż, nawet jeśli jest jedzony przez cały rok na okrągło – podkreśla ksiądz Czesław.

Co dzisiaj Katarzyna powiedziałaby ojcu?

- Ty potworze, co zrobiłeś? I koniec. To potwór, nie człowiek - kwituje.