Uwaga!

odcinek 7243

Uwaga!

Sekcja zwłok 10-letniej Sary potwierdziła, że była ona ofiarą przemocy. Jej obrażenia są poważne i powstały zarówno tuż przed śmiercią, jak i dużo wcześniej.


W sierpniu pod Londynem znaleziono ciało 10-letniej Sary. Dziewczynka mieszkała z ojcem i macochą oraz pięciorgiem rodzeństwa. Dzień przed odnalezieniem ciała 10-latki cała jej rodzina uciekła do Pakistanu. Po miesiącu udało się doprowadzić do powrotu macochy, ojca Sary i brata ojca.
Zostali oni oskarżeni o morderstwo i dodatkowo o przestępstwo polegające na "spowodowaniu lub umożliwieniu śmierci dziecka".


Prokurator, przedstawiając akt oskarżenia mówił o rozległych obrażeniach jakie odkryto na ciele 10-latki i opisywał gehennę jaką musiała przechodzić przed śmiercią.


Matką Sary jest Polka. Reporterce Uwagi!, jako jedynej dziennikarce udało się porozmawiać z matką i babcią Sary.

 



W domu ośmioosobowej rodziny z Radzymina nie było przemocy, ale odebrano jej czworo dzieci. Po pół roku wróciliśmy do sprawy.

Adriana, Marcina, Igę i Kamila odebrano nagle na wniosek sądu i przekazano do rodziny zastępczej.
- Oddając dziecko, starałam się opanować, żeby to nie przeszło jeszcze bardziej na dziecko – opowiadała Weronika Jaskólska, matka Kamilka.


- Wszyscy mówią, żebym się otrząsnęła. Ale po czym? Po tym, że się pół roku temu spaliłam? – denerwuje się pani Zofia, matka Adriana, Marcina, Igi i babcia Kamilka.


Przypomnijmy; we wrześniu 2022 roku ośmioosobowa rodzina ledwo uszła z życiem. Na skutek zwarcia instalacji elektrycznej wybuchł pożar. Dom zajął się ogniem, a państwo Jaskólscy stracili dach nad głową. Po trzech miesiącach i remoncie rodzice wrócili do domu, który na nowo urządzali. Niestety MOPS zaczął mieć do nich zastrzeżenia.


- Kazali mi sprzątać. Pytali, kiedy będą szafy. Mówiłam, że zbieram na nie pieniądze – mówiła pani Zofia.

 

- Ja i moi rodzice nie mamy pieniędzy, żeby wszystko kupić na pstryk – tłumaczyła Weronika.


Jaskólskimi zajmował się asystent rodziny


Od czterech lat państwo Jaskólscy mieli asystenta rodziny. To on miał pomóc wyjść na prostą po pożarze.


- Oni twierdzili, że jak mam gromadkę dzieci, to sobie sama nie daję rady. Że mam mało czasu dla dzieci, ale jednocześnie kazali iść mi do pracy, więc poszłam – mówiła pani Zofia.


Zapytaliśmy wówczas OPS, co zdecydowało o odebraniu dzieci.


- Zaniedbania, ale nie mogę o tym mówić. Chodzi o zaniedbania emocjonalne, bytowe i opiekuńczo-wychowawcze – mówiła Agnieszka Kierszulis, kierownik OPS w Radzyminie.


Dzieci Jaskólskich wróciły do domu


Jaskólskim udało się odzyskać dzieci.


- Pół roku nie miałam dzieci, ale walczyłam do upadłego, żeby je odzyskać. Cieszę się, że ten dzień nastąpił, ale jest jeszcze trochę do zrobienia, żeby nie wróciły znowu tam, gdzie były – mówi pani Zofia.


- Przeszliśmy terapię i różne warsztaty, które dotyczyły umiejętności wychowania dzieci – mówią Jaskólscy.


- Czuję, że było to z korzyścią, ale fakt, że odebrano mi dzieci, doprowadził mnie do depresji, ciężkiej depresji – mówi pani Zofia.