Uwaga!

odcinek 7235

Uwaga!

Marysia sprzedawała wiśnie z sadu dziadka, by mieć pieniądze na wycieczkę szkolną. – Przyjechała policja i sanepid, byłam przestraszona i zestresowana, bo nie wiedziałam co się dzieje – opowiada 16-latka. Sprzedaż zakończyła się mandatem i wnioskiem do sądu o ukaranie.

W tym roku w sadzie dziadka Marysi było wyjątkowo dużo wiśni.


- Stwierdziliśmy, że Marysia może coś z nimi zrobić – mówi pani Ewa, mama Marysi.


- W ten sposób nauczy się szacunku do własnych pieniędzy i swojej pracy. Do tego doświadczy, jak ciężko trzeba pracować, żeby cokolwiek osiągnąć – mówi pan Zbigniew, dziadek Marysi.


- Chodziło trochę o ukształtowanie córki. Ona nie jest typem przywódcy i chcieliśmy, żeby w ten sposób łatwiej było jej się otworzyć, nabrać pewności siebie – dodaje matka nastolatki.


16-latka sprzedawała wiśnie na parkingu dziadka


Marysia ma 16 lat, po ukończeniu pierwszej klasy liceum zapisała się na wrześniową wycieczkę szkolną. Sprzedając wiśnie miała zarobić swoje pierwsze pieniądze.


- Codziennie wstawałam o szóstej, siódmej i chodziłam zrywać wiśnie. I później szłam je sprzedawać na parkingu mojego dziadka – opowiada nastolatka.


- Miała zarobić na wycieczkę, na własne wydatki i potrzeby, a co zostanie to… Chodziło, by miała też własne zaskórniaki – tłumaczy pani Ewa.


- Na początku trochę mi się nie chciało, bo były wakacje i trochę chciałam odpocząć od szkoły. Jednak uważałam, że wsparcie rodziców finansowo z mojej strony będzie bardzo w porządku – mówi Marysia.


- Wyjazd do kina, teatru, czy wycieczki krajoznawcze i turystyczne, to wszystko kosztuje i nie kosztuje mało – zwraca uwagę pedagog Barbara Frejmut. I dodaje: - Uważam, że każdą wykonaną pracę powinniśmy jako dorośli chwalić ich. Wspierać młodzież i uczniów w tych działaniach.


Mandat za brak orzeczenia lekarskiego


Pierwsza praca Marysi nie potrwała długo. Trzeciego dnia, niespodziewanie, w asyście policjantów z nieoznakowanego radiowozu, pojawiły się dwie inspektorki z sanepidu.


- Byłam trochę przestraszona i zestresowana, bo nie wiedziałam co się dzieje – wspomina 16-latka.
Po dwóch godzinach kontroli, nałożono na tatę Marysi mandat, za to, że nastolatka nie miała orzeczenia lekarskiego do celów sanitarno-epidemiologicznych.


- Miałam wszystko – rękawiczki, a nawet dostęp do toalety. Nikt się nie skarżył, wręcz ludzie chwalili – podkreśla Marysia.


- Jeżeli panie już tak bardzo chciały zaznaczyć, że były na kontroli to wystarczyło dać jakieś upomnienie. Myślę, że przyjechały z zamiarem, że mają przyjechać i ukarać. Ma być mandat – uważa matka nastolatki.


- Uważam, że praca córki była godna pochwały, ale niestety ktoś to zepsuł – dodaje kobieta.
Rodzice Marysi nie przyjęli mandatu. Sprawa została skierowana do sądu.


- Rozprawa jest w następnym roku, w lipcu. Jest jeszcze trochę stresu, a doszła szkoła – mówi 16-latka.


- Popłakała się na początku. Była załamana. Ale powiedziałem: „Nie martw się, zobaczysz, że my będziemy na wierzchu”. Bo takiego dziadostwa to jeszcze w świecie nie widziałem. Powiedziałem jej jeszcze: „Pamiętaj, to jest pierwszy kamyczek do twojej samodzielności” – przywołuje dziadek 16-latki.


Stanowisko sanepidu w sprawie 16-latki sprzedającej wiśnie


Co na to sanepid, który postanowił ukarać Marysię za sprzedaż wiśni? Reporter Uwagi! chciał porozmawiać o tym z powiatowym inspektorem sanitarnym.


Niestety, ten nie chciał rozmawiać. Kiedy na miejscu pojawił się reporter sekretarka zamknęła inspektora w gabinecie na klucz, mówiąc, że go nie ma.


- Czasem nadgorliwość urzędnicza w takich sprawach jest zbyteczna. W tym przypadku wydaje się, że sprawa wyeskalowała do niepotrzebnych rozmiarów. I mam wrażenie, że faktycznie akurat w tym konkretnym przypadku, pouczenie spełniłoby wszystkie normy prawne – mówi adwokat Eliza Kuna.


Co o sprawie sądzą handlujący grzybami i owocami przy drogach?


Reporter Uwagi! o sprawie rozmawiał z osobami, które handlują grzybami i owocami przy drogach.
- Tu jest wieś, mamy małe rolnicze renty. Na ile te 1500 zł może starczyć, jak człowiek jest jeszcze chory? A jakby dali mi karę, to z czego bym to zapłaciła? – usłyszeliśmy od starszej kobiety.


- Jeżeli sanepid przyjedzie i zacznie nas rozliczać to przestaniemy handlować. Dla mnie to wszystko jest śmieszne – dziewczyna chciała sobie dorobić na wiśniach, a oni tak ją potraktowali. Lepiej niech szukają złodziei, bo my nie jesteśmy przestępcami – powiedziała inna kobieta.


Nastolatek sprzedaje grzyby przy drodze, by „mieć pieniądze na marzenia”


Wśród starszych osób, które dorabiają sobie do emerytury, spotykaliśmy 12-letniego Oskara. Chłopiec pochodzi z pobliskiej wioski, sprzedawał jagody w wakacje, teraz stoi w weekendy z grzybami.


- Zbierałem je z rodziną. Udaje się zarobić około 150 zł dziennie. Oddaje pieniądze rodzinie, a oni potem trochę mi dają. Zbieram to na moje marzenia. Na książki. Na pewno uzbieram na jakieś meble albo jakąś tapetę do pokoju – zdradza Oskar.


- Syn ma kłopoty ze wzrokiem i się leczy w Szczecinie i pieniądze są nam potrzebne też na przejazdy i lekarstwa. Trzeba mu kupić okulary, które kosztują 500-600 zł – dodaje matka chłopca.
Tymczasem zapytaliśmy, co o sprawie Marysi sądzi, Główny Inspektor Sanitarny?


- Zdecydowanie wyszło dziwnie. Stąd po analizie dokumentów, które otrzymaliśmy od powiatowej stacji w Wałczu, zdecydowaliśmy, żeby w sprawie sądowej został złożony wniosek o wycofanie mandatu – mówi Szymon Cienki, rzecznik Głównego Inspektora Sanitarnego. I dodaje: - Wydaliśmy wytyczne z prośbą o łagodniejsze traktowanie tego typu spraw i bardziej ludzkie podchodzenie do kontroli w takim zakresie.