Pani Katarzyna urodziła bliźniaki. Niestety musiała zostać w szpitalu. Była w śpiączce, przeszła sepsę, wycięto jej narządy kobiece. Niestety, jak mówi, nie dostała informacji, co naprawdę się wydarzyło podczas porodu. Czy mamy prawo do dokumentacji medycznej na każdym etapie leczenia?
Pani Katarzyna była w bliźniaczej ciąży. Na kilka tygodni przed porodem trafiła na oddział patologii ciąży. Miała cesarskie cięcie i urodziła dwóch zdrowych chłopców. Na początku wydawało się, że poród przeszedł normalnie. Jednak po kilku godzinach zdenerwowana pani Katarzyna zadzwoniła do męża.
- Powiedziała, że z brzucha wycieka jej jakaś żółć. Poprosiłem, by zgłosiła to lekarzowi. Zgłosiła, ale dopiero na drugi dzień o godz. 11, wzięli ją na stół i ją operowali – opowiada Grzegorz Marciniak.
Po operacji kobieta była trzy tygodnie w śpiączce farmakologicznej. Przeszła sepsę. Gdy została wybudzona, okazało się, że pozszywane jelito nie podejmuje pracy i wciąż pęka. Zarządzano kolejne zabiegi. Kilka razy rozcinano brzuch, żeby usunąć gromadzącą się tam ropę. Kobiecie wycięto także macicę i jajnik. Kiedy rozmawialiśmy z kobietą rana po operacji wciąż nie była zagojona i nadal sączyła się z niej ropa.
- Nie mogę wstawać, z każdej strony jestem gdzieś podłączona. Jestem przykuta do łóżka – mówi pani Katarzyna.
- Dawano mi 15 procent na przeżycie – przyznaje kobieta.
Mimo iż od porodu mięło kilka tygodni pan Grzegorz nie może odwiedzać żony, ze względu na ryzyko zakażenia jej organizmu.
- Na każdym oddziale, gdzie nie poszłam na jakieś badania, to każdy mówił; „Mój Boże, pani żyje, to cud, że pani przeżyła” – przywołuje pani Katarzyna. I dodaje: - Przyszedł lekarz, jak z intensywnej terapii szłam na ginekologię i powiedział: „Pani Kasiu, pani cztery raz nam odlatywała. Cztery razy ratowaliśmy panią, jelito pękło, był wyciek. Musieliśmy jeszcze raz je otworzyć, odchody wylały się w środku. Musieli czyścić. Potem ropa, potem macica…”. Nie wiem, dlaczego mi ją wycieli.
Zdesperowana kobieta poprosiła o pomoc swoją znajomą, która przez kilka lat była pracownicą pomocy społecznej. Kobieta ze względu na wykonywany teraz zawód chce pozostać anonimowa.
- Byłam chyba jedną z pierwszych osób, do których zadzwoniła, kiedy wybudziła się ze śpiączki. Było to w trzeciej dobie, była absolutnie zdezorientowana, właściwie nie była w stanie ustalić żadnych faktów. Skarżyła się na ogromny ból, na fakt, że czuje się niedoinformowana i niedostatecznie zaopiekowana – opowiada kobieta.
Czy pacjentowi należy się dokumentacja medyczna?
Jak mówi pan Grzegorz, przez wiele tygodni próbował uzyskać informację o tym, co stało się podczas porodu i dowiedzieć się, czy był to błąd medyczny, czy powikłania po porodzie. Starał się też o dokumentację medyczną żony. Jednak jak słyszymy w jednej z nagranych przez niego rozmów – bezskutecznie.
- Mam pytanie, chciałem uzyskać dokumentację żony – słychać w nagraniu.
- Z jakiego powodu? – pada w odpowiedzi.
- Zobaczyć coś.
- Ale to dopiero po wypisie.
- Dokumentację możemy w tym momencie wydać tylko na życzenie prokuratury. Nie dajemy tak dokumentacji. Wszystko państwo wiecie na bieżąco, tak? Co mam opowiedzieć jeszcze?
- Jaki jest stan mojej żony?
- W tym momencie, jak pan widzi – dobry. Dokumenty dopiero po wypisie, całość.
Zapytaliśmy przedstawiciela biura Rzecznika Praw Pacjenta, czy lekarz może powiedzieć, że nie udostępni dokumentacji, bo sprawą zajmuje się prokuratura?
- Nie, dlatego, że pacjent ma prawo do dokumentacji medycznej, nawet w sytuacji, kiedy podmiot leczniczy udostępni prokuraturze bądź też policji dokumentację. Szpital powinien zachować sobie kopię dokumentacji i wtedy taką kopię może udostępnić pacjentowi – mówi Urszula Rygowska-Nastulak z departamentu postępowań wyjaśniających biura Rzecznika Praw Pacjenta.
Podobnego zdania jest Marzena Pilarz-Herzyk.
- Przepisy nie mówią o tym, że dopiero, kiedy pacjent wyjdzie ze szpitala czy zakończy leczenie ma prawo do swojej dokumentacji medycznej. W każdym momencie, jeżeli pacjent ma takie życzenie, każda placówka medyczna ma obowiązek udostępnić dokumentację – podkreśla prawniczka, autorka bloga mamaprawniczka.pl.
- Ważny jest jeszcze jeden aspekt - przepisy nie mówią, że wniosek o dokumentację musi być pisemny. Ale jeżeli pacjent czy osoba upoważniona zgłosiła ustnie taką prośbę to powinna być rozpatrzona – zaznacza Marzena Pilarz-Herzyk.
O to, dlaczego pan Grzegorz mimo kilkutygodniowych starań nie mógł sprawdzić, czy jego żona była właściwie leczona zapytaliśmy dyrekcję szpitala. Lekarze nie mają w tej kwestii sobie nic do zarzucenia.
- Dokumentacja jako taka jest własnością pacjenta więc jak prosi to ją dostaje. Nie ograniczamy dostępu do leczenia, do konsultacji – twierdzi Robert Ziółkowski, zastępca kierownika Oddziału Położniczo–Ginekologicznego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu.
Dyrekcji placówki puściliśmy nagranie, na którym słuchać, jak pan Grzegorz zwraca się o dokumentację.
- Nastąpiło głębokie niezrozumienie. Po pierwsze pacjent nie skierował wniosku formalnego na piśmie. Pacjent chciał zobaczyć dokumentację w momencie, kiedy przyszedł. Jest to sytuacja, która… przecież ta pani nie ma dokumentacji przed sobą ani nie ma jej w tym momencie dostępnej – stwierdza Bernard Zając, kierownik Oddziału Intensywnej Terapii Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu.
Przeprowadzenie kontroli w szpitalu zapowiedział Rzecznik Praw Pacjenta.
- Zwrócimy się do podmiotu leczniczego, w którym leży pacjentka o udzielenie wyjaśnień i przekazanie dokumentacji, która będzie odzwierciedlała cały proces leczenia pacjentki – mówi Urszula Rygowska-Nastulak.
Czy przypadki nieudostępniania dokumentacji medycznej to jednostkowe przypadki?
- W ubiegłym roku takich skarg i problemów zgłaszanych przez pacjentów odnotowaliśmy ponad 7 tysięcy. Dotyczyły przede wszystkim odmowy udostępnienia dokumentacji, ale także problemów z jej wydaniem oraz czasu wydawania dokumentacji medycznej – mówi Rygowska-Nastulak.
Tymczasem podczas realizacji reportażu mąż pani Katarzyny wreszcie dostał pełną dokumentację leczenia swojej żony.
- Tej dokumentacji jest dużo. Osobiście nie miałam jej w rękach, żeby przejrzeć – przyznaje kobieta.
Pani Katarzyna dodaje, że otrzymuje teraz więcej informacji od lekarzy.
- Poinformowano mnie, że rana się goi, nie ma już stanu ropnego, nie ma tej wydzieliny. Od momentu, kiedy powiedziałam im o zainteresowaniu się tematem przez Uwagę!, co trzy dni zmieniają mi opatrunek. Tak powinno być wcześniej – uważa kobieta.
- Teraz złożę te papiery do jakiegoś specjalisty, żeby je przejrzał i powiedział, co naprawdę się stało w dzień porodu. Złożyłem już zawiadomienie do prokuratury o podejrzenie popełniania przestępstwa medycznego i wniosek do Rzecznika Praw Pacjenta – kończy pan Grzegorz.