Po wielu miesiącach sądowej batalii udało się w końcu eksmitować biologiczną matkę Przemka, która nielegalnie zajmowała jego mieszkanie zadłużając go. Sąd uznał, że to Przemek ponosi odpowiedzialność za zaległości czynszowe i nakazał mu wszystko zapłacić.
Rodzice zastępczy Przemka od lat walczą, by chłopiec nie stracił mieszkania, które zapisała mu babcia. Biologicznej matki długo nie udawało się eksmitować, a dług urósł do 40 tysięcy złotych.
Biologiczna matka znęcała się nad Przemkiem, dlatego odebrano jej prawa rodzicielskie. Kobieta przez lata zajmowała mieszkanie syna nielegalnie, nie płacąc czynszu. W końcu sąd postanowił o eksmisji matki.
- Nie ma jej już ze dwa tygodnie, albo więcej – opowiadają sąsiedzi.
Po wejściu do mieszkania okazało się, że jego stan jest fatalny.
- Myślę, że nie będziemy nawet podejmować prób, żeby remontować to mieszkanie. Wymaga ono ogromnych nakładów pracy, to nie miałoby sensu. Chcemy je sprzedać i kupić Przemkowi inną nieruchomość, z niższym czynszem. To mieszkanie na niego poczeka, on skończy 18 lat i zarządzi nią tak, jak będzie chciał – podkreśla Monika Brajer, matka zastępcza Przemka.
Przemek dostał mieszkanie w darowiźnie od swojej babci, która chciała zabezpieczyć przyszłość wnuka. Niestety matka zadłużyła lokal na ponad 40 tysięcy złotych. Dług w całości obciąża dziecko, bo właśnie ono jest właścicielem nieruchomości. Wspólnota mieszkaniowa upomniała się o zaległości i pozwała dziecko do sądu.
Rodzice złożyli w tej sprawie sprzeciw, ale zrobili to po wyznaczonym terminie. Sąd jednak był nieugięty i uznał, że cały dług musi zapłacić 11-latek.
- Przemek jest właścicielem nieruchomości, a z własnością wiążą się także obowiązki. Sąd wypowiedział się w nakazie zapłaty, kto powinien spłacić dług – mówi Marzena Rusin-Gielniewska, sędzia Sądu Rejonowego w Świdnicy.
Zdesperowani rodzice zastępczy Przemka kilka miesięcy temu założyli w internecie zrzutkę. Los chłopca tak poruszył ludzi dobrej woli, że udało się uzbierać środki potrzebne na uregulowanie długu. Pani Monika miała jednak nadzieję, że wszystkie pieniądze odda, bo decyzja sądu będzie inna.
- Te pieniądze były naszym kołem ratunkowym, w razie, gdyby już wszystkie inne drogi się wyczerpały. Nie ruszaliśmy tych pieniędzy, czekają na moment aż będą potrzebne. Nie jest mi dobrze ze świadomością, że muszę je brać. Wolałabym je zwrócić ludziom, gdyby zarządzenie sądu było inne – podkreśla Monika Brajer.
Nakaz zapłaty już się uprawomocnił. Problem w tym, że pozew, który przyszedł na adres rodziców zastępczych zawierał szereg błędów. W dokumencie nie zgadzają się dane opiekunów prawnych, a chłopiec tym samym całkowicie pozbawiony możliwości obrony.
- W całym pozwie nie ma ani mojego, ani męża imienia i nazwiska. Są tam dane obcych ludzi – podkreśla matka zastępcza Przemka.
- W tej sprawie dookreślenie strony pozwanej, to także dookreślenie reprezentanta strony, a tego sąd nie zrobił. Kolejne poważne uchybienie to sprawa właściwego doręczenia nakazu zapłaty. W tym przypadku instytucje zachowały się bezdusznie, wobec tego dziecka. To brak empatii – komentuje Piotr Wojtaszak, adwokat.
Po emisji naszych reportaży odnalazła się siostra przyrodnia Przemka. Ostatni raz widziała chłopca, gdy ten miał zaledwie dwa miesiące.
- Szukałam Przemka w domu dziecka, ale okazało się, że już go tam nie ma. Nikt nie chciał mi udzielić informacji, bo nie jesteśmy rodziną biologiczną – wspomina Ewa, siostra przyrodnia Przemka. I dodaje: - Cały czas zastanawiałam się, co się dzieje z Przemkiem. To mój brat. Często zdarzały mi się wieczory, gdy wieczorem płakałam, myśląc co się może z nim dziać.
Rodzice zastępczy zapłacili w końcu dług z pieniędzy, które pochodzą ze zbiórki, ale z zastrzeżeniem zwrotu. Złożyli zawiadomienie do prokuratury o możliwość popełnienia przestępstwa przez wspólnotę mieszkaniową, tematem zajął się również Rzecznik Praw Dziecka.
- Przemek przeszedł już bardzo dużo. Nawet jeśli skażą go wszystkie sądy świata, a dziwni ludzie dalej będą dybać na jego majątek i bezpieczeństwo, zrobimy co trzeba, żeby go uchronić. Nie pozwolę zrobić mu krzywdy – kończy Monika Brajer.