Uwaga!

odcinek 7186

Uwaga!

Od czerwca utonęło już blisko 100 osób. Zdaniem ratowników problemem jest przede wszystkim picie nad wodą. - Powinna być duża presja społeczna, że na niewłaściwe zachowania nad wodą nie ma przyzwolenia – mówią WOPR-owcy.

Pan Krystian jest absolwentem AWF-u, na co dzień pracuje jako trener personalny, przez 6 lat jeździł nad wodę, by jako ratownik dbać o bezpieczeństwo kąpiących się. W tym roku, po tym jak został uderzony podczas zeszłorocznych wakacji, zrezygnował z pracy ratownika.


- Zwróciłem uwagę mężczyźnie, który wszedł na park dmuchańców bez biletu i kamizelki bezpieczeństwa. Był pod wpływem alkoholu. Grzecznie kazałem mu opuścić teren obiektu, na co pan bardzo się uniósł, dwukrotnie napluł mi w twarz. Uderzył mnie – opowiada pan Krystian.


- W psychice został ślad, że nie jesteśmy szanowani i takie sytuacje mogą się zdarzać. Nie wiadomo, czego można się spodziewać – ocenia mężczyzna.


Pan Krystian postanowił zgłosić sprawę na policję. Sąd wymierzył agresorowi karę w wysokości 4500 złotych i 1000 zł zadośćuczynienia dla ratownika. To bezprecedensowy wyrok, bo w większości ratownicy nie zgłaszają takich przypadków.


Lepiej zapobiegać


- Dużo przynoszą działania prewencyjne. Jeżeli jesteśmy widoczni i jesteśmy w stanie wyłapać jakikolwiek zagrożenie, to wolimy zrobić to wcześniej, niż później miałoby doprowadzić to do tragedii – mówi Przemysław Matczak, ratownik WOPR.


- Jak na rowerze wodnym pije się alkohol, to od razu widać. Są wygłupy, wrzucanie się do wody. Wtedy podejmujemy interwencję. Jeżeli nie wykonuje się naszych poleceń, a ustawa mówi, że należy wykonywać nasze polecenia, to wzywamy na miejsce policję – opowiada ratownik.


- Człowiek wpada do wody i potem chwila moment - zadławi się wodą i idzie na dno. Czasami bywa tak, że musimy wyciągnąć z wody ciało. Przyczyną często jest alkohol – mówi Przemysław Gonera, ratownik wodny. I dodaje: - Miałem przypadek 34-letniej kobiety pod wpływem alkoholu. Osobiście ją reanimowałem. Trzy noce mi się śniła. Niestety, nie udało się.


W Polsce rocznie topi się prawie pół tysiąca osób. Co czwarta ofiara wchodziła do wody pod wpływem alkoholu.


- Jakiś czas temu otrzymaliśmy zgłoszenie, że na jednym z pomostów mężczyźni piją alkohol i korzystają z jeziora. Zwróciliśmy im grzecznie uwagę. Ale najbardziej agresywny z nich zaczął kierować wyzwiska w naszą stronę – opowiada Przemysław Matczak. I precyzuje: - Ci mężczyźni siedzieli na ławeczce, skakali do wody i się kąpali. My tylko podpłynęliśmy, żeby zwrócić im uwagę, że nie można tak robić i w tym momencie zaczęło być bardzo źle. Zmuszeni byliśmy wezwać na miejsce patrol policji. Pod koniec ten agresywny człowiek wziął buta i rzucił mnie w klatkę piersiową. Nawet żony tych panów, które przyszły na miejsce, tak naprawdę nie potrafiły zrozumieć, co się stało. Jedna z pań powiedziała, że „co mnie, k…, obchodzi, że oni by się utopili”, że to ich sprawa. A były ich dzieci, które to wszystko widziały.


- Uważam, że tego typu zachowania powinny być bardzo mocno nagłaśniane. Powinna być duża presja medialna i społeczna, że na takie coś nie może być przyzwolenia – zaznacza ratownik wodny.


W Polsce brakuje ratowników


W całej Polsce brakuje ratowników. Mimo że zarobki sięgają 6-7 tysięcy złotych miesięcznie, jest deficyt. Niektóre ośrodki podkupują ich sobie nawzajem.


- Zdarzają się sytuacje, że ktoś dostaje lepszą ofertę od hotelu albo w innej miejscowości i informują nas o tym, albo w ogóle nie informują, nie przyjeżdżając na miejsce zbiórki – przyznaje Apoloniusz Kurylczyk z zachodniopomorskiego WOPR-u. I dodaje: - Walczymy z problemem braku ratowników. Odzywamy się do WOPR-ów z całej Polski i próbujemy kompletować ekipę.
By zostać ratownikiem, nie wystarczy dobrze pływać. Trzeba przejść kursy, a później odbyć weryfikację na miejscu.


- Poprosiłem chłopaka, żeby przepłynął 100 metrów i patrzę, a on nie umie pływać. Odbija się od dna, fala go zalewa i staje. Zapytałem, co się stało, a on, że nie umie pływać w morzu, że umie pływać na basenie – mówi Jarosław Radke, prezes pomorskiego WOPR. I dodaje: - Ten człowiek musiał gdzieś zdać egzamin, w różnych podmiotach szkolą hurtowo. W tym fachu każdy błąd rodzi następny. Albo coś jest wyćwiczone, albo nie.


Warto przypomnieć, że ratownik wodny na służbie objęty jest taką samą ochroną jak funkcjonariusz publiczny. Oznacza to, że jeśli ktoś podniesie na niego rękę albo zniesławi, będzie ścigany z urzędu.