Uwaga!

odcinek 7124

Kilka miesięcy temu dowiedzieli się, że przez ich posesje może przebiegać obwodnica Warszawy. Od tego czasu żyją w strachu i niepewności, bo urzędnicy nie są w stanie powiedzieć, czy i które domy będą wyburzone.

Przedstawione niedawno plany budowy zachodniego odcinka, tak zwanej dużej obwodnicy Warszawy – wzbudziły ogromne emocje.


Podzielone gospodarstwa


Każdy z trzech wariantów trasy oznacza ludzkie dramaty. Zarówno dla tych, którzy mieszkają i pracują w okolicach przyszłej trasy od pokoleń, jak i dla tych, którzy zaczęli niedawno układać sobie nowe życie.


- Obwodnica odetnie nas od pola, gdzie uprawiamy nasze warzywa i owoce – wskazuje Monika Szymańczak-Siemiątkowska, która kilka lat temu rzuciła pracę w korporacji i przeprowadziła się na wieś, by produkować ekologiczną żywność.


- O planach inwestycyjnych dowiedzieliśmy się 10 lutego tego roku i mocno się zdziwiliśmy. Właściwie włos się zjeżył nam na głowach, bo chodzi o nasze życie. To jest moja przyszłość, to są moje dzieci i ekologia, do której dążę. Przez takie plany nie będę miała możliwości jej produkować.
Pani Monika podkreśla, że nie dało się przewidzieć takiej sytuacji.


- Nigdy nie było mowy, że dokładnie w tym miejscu będzie autostrada. W 1997 roku była informacja o tym, że ma być poprawiana droga „50”, czyli dawna „Mszczonowska” – mówi Szymańczak-Siemiątkowska.


Ku zaskoczeniu wielu ludzi – koncepcję z lat dziewięćdziesiątych porzucono. Według Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z krajowej „50” nie da się zrobić autostrady. Dlatego zaprojektowano nową trasę, co oznacza, że z mapy znikną kolejne miejscowości, a kolejni ludzie stracą swoje domostwa i źródła dochodu.


W takiej sytuacji jest m.in. rodzina Gowinów z Dwórzna, która kilkanaście lat temu założyła winnicę.


- Winnica zajmuje 9 hektarów, całe gospodarstwo ma 50 – opowiada Oskar Gowin. I dodaje: - Autostrada ma przebiegać przez środek naszej przetwórni, przez naszą młodą parcelę i wprost przez najstarszą parcelę winorośli.


Jak tłumaczą gospodarze - winnicy nie można przenieść w inne miejsce.


- Winorośl jest rośliną, która wymaga bardzo specjalistycznej opieki i uprawy. To nie burak czy jakieś inne warzywo czy owoc. Kilkaset metrów dalej nasza winnica już by nie wyrosła - zapewnia pan Oskar.


Gowinowie, podobnie jak inni mieszkańcy okolic, żyją teraz w niepewności.


- Kompletnie nie wiemy, czy już mamy myśleć o przebranżowieniu, czy mamy protestować, czy mamy czekać. Miało dojść do spotkań z okolicznymi mieszkańcami, omówienia wariantów trasy, ale spotkania zostały odwołane, ponieważ zarząd autostradowy spotkał się z bardzo dużym oporem w Wiskitkach – mówi pan Oskar.


Rzeczywiście, podczas spotkania przedstawicieli GDDKiA z mieszkańcami ci ostatni nie kryli oburzenia.


- Żaden z wariantów nie jest akceptowalny przez społeczność gminy, jak również społeczność powiatu żyrardowskiego – słychać było na sali.


- Nie gotujcie nam co chwilę jakiejś przygody, bo my mamy tego serdecznie dość, to się nam ulewa – mówił Rafał Mitura, burmistrz Wiskitek.


„Lata pracy poszły na marne”


Jedną z osób, które mogą stracić dom jest pani Iwona.


- Na całym naszym gospodarstwie postawiony jest czerwony krzyżyk, nie tyle na ziemi, co na budynkach. Dom, który jakiś czas temu został rozbudowany, jest to całkowicie do likwidacji – ubolewa Iwona Jakubiak. I zaznacza: - W zasadzie zostaniemy bez środków do życia. Najgorzej, że nasze lata pracy pójdą na marne.


- Ludzie mocno to przeżywają, boją się, że czeka ich burzenie domów i wysiedlenie. Przykładowo, niedaleko stąd, jest piękny, nowy dom. I musi iść do zburzenia – wskazuje Eugeniusz Maciejewski, sołtys wsi Czerwona Niwa Parcel.


- Zaczęliśmy jego budowę w 2011 roku. Jesteśmy załamani – mówią właściciele.


- Ponad 50 proc. gospodarzy straci dorobek życia – słyszymy od mieszkańców.


- Nie wiemy, jak żyć. Każdy rolnik musi wiedzieć, czy może inwestować, a my mamy czekać, co się będzie działo – ubolewa pan Eugeniusz.


- Byłam na spotkaniu, zadałam mnóstwo pytań i na żadne nie dostałam odpowiedzi. Dalej nie wiem czy i kiedy będzie wykup. Może za dwa, może za pięć lat, a może wcale. Moje życie jest w zawieszeniu – mówi Magdalena Swowińska, mieszkanka wsi Czerwona Niwa Parcel.


Nie wiadomo, kiedy mieszkańcy terenów pod planowaną obwodnicę dostaną odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zawiesiła na razie spotkania informacyjne i analizuje uwagi mieszkańców.


Rzeczniczkę warszawskiego oddziału GDDKiA zapytaliśmy, co, jeżeli ludzie powiedzą stanowczo nie na taki przebieg inwestycji.


- Liczy się każde zdanie, bierzemy pod uwagę wszystkie wnioski, natomiast nie wszystkie są możliwe do wprowadzenia do projektu – mówi Małgorzata Tarnowska.


Kiedy ludzie dowiedzą się, którędy dokładnie poprowadzona zostanie trasa?


- Na to pytanie będzie można odpowiedzieć w momencie, kiedy będziemy przygotowywali projekt budowalny, czyli tak naprawdę to dobre kilka lat projektowania – mówi Tarnowska.


- Teraz nie wszystko jest jeszcze przesądzone. Nie ma żadnego konkretnego przebiegu, nie ma decyzji, którędy zostanie poprowadzona droga – podkreśla rzeczniczka.


Te słowa nie uspokajają ludzi, a ujawnienie planów inwestycji już wpłynęło na obrót nieruchomościami w rejonie przyszłej obwodnicy.


- Wcześniej działki do sprzedaży szybko znajdowały nabywców, obecnie znalezienie nabywcy nie jest to już takie szybkie. Zainteresowani pytają, czy przypadkiem nie będzie tędy przebiegać jeden z korytarzy obwodnicy i jak on będzie blisko – mówi Janusz Burzyński, rzeczoznawca majątkowy.