Uwaga!

odcinek 7090

Uwaga!

Nasi bohaterowie czują się oszukani przez przedsiębiorców z Iławy, którzy wzięli zaliczkę na budowę ich wymarzonych domów, a potem zniknęli. Pozostał tylko stres, zwątpienie i poczucie krzywdy.

Wymarzony dom na Suwalszczyźnie

- Mój dom powinien już stać od półtora roku – mówi Robert Sanetra.


Dom miał stanąć na Suwalszczyźnie. Był wymarzonym miejscem, w którym także matka pana Roberta chciała spędzić życie na emeryturze. Mimo że rodzina wpłaciła 117 tys. złotych na poczt prac, dom nigdy nie powstał.


- Już dwa lata mieszkam w mieszkaniu kuzynki. To, że mam to miejsce, to wielkie szczęście. Inaczej byłabym bezdomna, nie miałabym gdzie się podziać – mówi Joanna Sanetra, matka pana Roberta.


Wcześniej kobieta sprzedała swoje mieszkanie z myślą o budowie domu w pięknej okolicy.
- Miałam już dosyć miasta. Całe życie spędzałam w śródmieściu Warszawy. Na emeryturze mogłam już sobie pozwolić na zmianę - opowiada pani Joanna.


Firma z Iławy


Do zrealizowania projektu zobowiązała się jedna z firm z Iławy.


- Znaleźliśmy w internecie firmę, która miała zbudować domek. Miało na wszystko wystarczyć, nawet na fotowoltaikę – opowiada pani Joanna.


- Facet od budowy domu wydawał się bardzo kompetentny. Spotkałem się z nim jeszcze w mieszkaniu w Pruszkowie, które sprzedaliśmy i przedstawiał inny domek, który zbudował. Umowa wyglądała porządnie – opowiada pan Robert.


Rodzina zaufała przedsiębiorcy.


- Później jak syn chciał się z nim kontaktować, to nie odbierał telefonów – mówi pani Joanna.
- On nie zniknął tak z dnia na dzień. Zaczął znikać stopniowo. Miał różne tłumaczenia – COVID, później, że sprowadza drewno ze Szwecji i statek nie dopłynął. Czułem już wtedy, że zaczyna to walić ściemą – opowiada pan Robert.


- Kręcił, zwodził, obiecywał, a później, jak już wziął pieniądze, przestał odbierać telefony – dodaje pani Joanna.


Oprócz betonowej wylewki, nic więcej nie powstało. Rodzina straciła pieniądze i musiała pożegnać się z marzeniem o Suwalszczyźnie.


- Brakuje mi teraz stabilizacji i spokoju. (…) W życiu sobie tego nie wyobrażałam. Miałam wszystko w mieszkaniu, miałam ustabilizowane życie. I wszystko prysnęło przez tego pana. Zawaliło się. Żyję teraz w zawieszeniu – mówi pani Joanna.


„Straciłem 30 tys. złotych”


O tym, że są ofiarami oszustwa, mówią też inne osoby. Pieniądze stracili także państwo Słowińscy spod Warszawy.


- Zależało nam na czasie, dlatego wybraliśmy drewniany domek, który bardzo szybko powstaje. Ten pan zaoferował, że zrobi to w miesiąc za taką i taką cenę. Kompletnie się jednak nie wywiązał. Zwodził nas. Zaczął kręcić, że zrobi to za tydzień, potem za dwa, trzy. Tłumaczył się, że jest za ciepło albo za zimno na dworze. Wlekło się to i ostatecznie nie doszło do skutku. Mój dom postawiła inna firma – mówi Michał Słowiński.


- Straciłem około 30 tys. zł - dodaje.


Patrycja i Piotr


Z właścicielami firmy z Iławy zetknęła się także pani Magdalena, która wynajmowała lokal użytkowy.


- Zgłosili się do mnie ludzie, którzy chcieli w tym lokalu prowadzić solarium i kosmetykę – mówi Magdalena Dylewska.


- Przyszedł lipiec i nie miałam wpłaty, potem to samo za sierpień. Próbowałam się kontaktować, ale kontakt był trudny. Pojechałam do Iławy. W międzyczasie zorientowałam się, jak wygląda sytuacja w spółdzielni mieszkaniowej, gdzie mieli płacić czynsz. Dowiedziałam się, że jest duże zadłużenie. Ponad 15 tys. zł. Na koniec naszej umowy było około 30 tys. zł długu. Teraz spłacam dług, który wygenerowała pani Patrycja z panem Piotrem – opowiada Dylewska.


Kim są osoby, które żerują na naiwności innych? Piotr J. był w przeszłości karany. Jego wspólniczka i prezeska spółki, która miała wybudować domy, prywatnie jego partnerka, prowadzi także salon piękności.


Kiedy pojechaliśmy na miejsce, okazało się, że salon jest nieczynny. Z kobietą postanowił skontaktować się pan Robert, który chciał odzyskać pieniądze za niezrealizowany dom na Suwalszczyźnie. Doszło do spotkania.


- Nie mam pojęcia o niczym, co jest w tej sprawy, bo wszystkim zajmował się Piotr – oświadczyła kobieta.


Kiedy pojawiliśmy się z kamerą, kobieta oświadczyła, że nie będzie z nami rozmawiać i odjechała.


Biuro w Iławie


- Syn był u prawnika i polecił mu, żeby zgłosił do prokuratury wyłudzenie. Są jednak małe szanse na odzyskanie pieniędzy, bo ten pan podobno nic nie ma – mówi pani Joanna.


- Byliśmy zastraszani przez pana Piotra. Wysyłał nam maile i SMS-y. Groził, że jeżeli cokolwiek będziemy robić w tej sprawie, to naśle swoich adwokatów i zatruje nam życie – mówi Michał Słowiński. I dodaje: - Myślę, że inni oszukani się go boją.


Biuro firmy, która pobiera zaliczki na poczet usług budowlanych, jest zarejestrowane na terenie Iławy. Nikogo w nim nie zastaliśmy.


- Mieszka tu starsza osoba. Nie prowadzi firmy, nic o tym nie wiemy – usłyszeliśmy od sąsiadów.


„Od tego są inne instytucje”


Udało nam się skontaktować z Piotrem J. Czy mężczyzna poczuwa się do zwrotu długów?


- Chętnie się spotkam – oświadczył mężczyzna przez telefon. I dodał: - Teraz nie, bo nie jestem przygotowany na to spotkanie.


- Pan Robert pani nie powiedział, że jego tata dzwonił do mnie i straszył mnie jakimiś gangsterami z Wołomina czy Pruszkowa, którzy przyjadą i obetną mi głowę? Mam nagraną rozmowę. Nie wie pani wielu innych rzeczy. Proszę zapoznać się z całą historią. (…) Straszył mnie, bo pewnie chce odzyskać pieniądze. Ja sobie z tego zdaję sprawę, ale od tego są inne instytucje – dodał po chwili.


- Myślę, że teraz będą kombinować, żeby postawić mnie w roli napastnika, kogoś kto robi im krzywdę. Wiem, że odwoływali się do mojego taty. Zgadza się, mój tata zadzwonił do nich w emocjach. Wiem, że to nagrali. Szantażowali nas potem prokuraturą, ale myślę, że tata spokojnie by się z tego wytłumaczył – mówi pan Robert.


„Nie mogę odpuścić”


Pieniądze od firmy próbuje odzyskać windykator – Daniel Sędziak.


- Przyjechaliśmy na spotkanie. Usłyszeliśmy tam piękną krasomówczą mowę, jaki on jest biedny i poszkodowany. A to ktoś mu uciekł z budowy, a to coś innego. Tłumaczył się pokrętnie. Dogadaliśmy się w jakiś sposób, że będzie to spłacał, ale nie spłacił ani złotówki. Oszukał nas perfidnie. Przytoczę słowa pana Piotra – powiedział na spotkaniu, że uczył się prawa na najlepszych studiach jakie istnieją, czyli w zakładzie karnym. Mówił, że wie, jak robić oszustwa, żeby nie ponieść konsekwencji prawnych lub je omijać. Pytałem się co z pieniędzmi, to powiedział, że zaprasza do sądu – opowiada pan Daniel.


- Czuję, że nie mogę odpuścić. Nie mogę tego tak zostawić i pozwolić tym ludziom by kręcili nowy biznes na mojej kasie. Żyli ponad stan, świetnie się bawili. Nie ma we mnie na to zgody – mówi pan Robert.


- Nie jesteśmy ani pierwsi, ani ostatni, którzy znaleźli się w takiej sytuacji. On jest recydywistą, więc jemu jest wszystko jedno. To jest człowiek, który jest bezwzględny – dodaje pani Joanna.


- Myślę, że to ludzie, którzy naciągają innych i z tego żyją. W mediach społecznościowych wstawiają zdjęcia z wyjazdów, mają sobie za nic to, że to widzimy. Kompletnie się nie przejmują, że ktoś nie ma gdzie mieszkać – mówi pan Michał.


- Wiedząc, że nie jestem jedyną poszkodowaną i ci państwo tak działają, oszukują ludzi, będę chciała składać sprawę do prokuratury - deklaruje pani Magdalena.


Mimo zapowiedzi, Piotr J. ostatecznie nie przybył na zaplanowany z nami wywiad. Niezależnie od tego, poszkodowani zamierzają skierować sprawę do prokuratury.