Tragiczny finał rodzinnej kłótni o majątek. 66-letnia kobieta została uduszona, a jej ciało zostało zabetonowane. Zatrzymano syna i wnuka kobiety.
- Babcia nie zasługiwała na taką śmierć. Wszystko im oddała – dom, gospodarstwo. Wychowała ich, a oni wszyscy przyłożyli do tego rękę. Wszyscy mają krew na rękach – mówi przez łzy wnuczka zmarłej.
Do zabójstwa pani Danuty doszło w czasie świąt Bożego Narodzenia. Prowadzący postępowanie w tej sprawie poinformowali nas, że do śmierci przyczynili się najbliżsi - syn kobiety oraz 25-letni wnuk.
Ostatnie dni i godziny życia pani Danuty miały być wstrząsające.
- [Wnuk – red.] podbiegł i kopnął ją w kręgosłup. Matka przysłała mi zdjęcie kurtki z odbitym butem – opowiada pani Elżbieta, córka zmarłej.
- Dzień przed Wigilią zadzwoniła do mnie, że jest na pogotowiu, bo została skopana. Że boli ją kręgosłup i odejmuje jej nogi – dodaje Klaudia, wnuczka zmarłej.
- Jak wróciła ze szpitala, to mówiła, że ją popychają i skaczą do bicia. Że ją biją. Była dwa razy policja – relacjonuje pani Elżbieta.
Ciało kobiety zakopano i zabetonowano w pomieszczeniu gospodarczym na terenie posesji. Miejsce, w którym złożono zwłoki, pokryto warstwą płytek.
- Bezpośrednią przyczyną zgonu było uduszenie. Obaj mężczyźni przyznali się do winy – mówi Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Zdaniem Klaudii, wnuczki zmarłej, na zachowanie młodszego z zatrzymanych wpływ miał jego ojciec.
- Był przez niego zaszczuty. Wszyscy byli tam zaszczuci, tam wiecznie był krzyk. Dzieci musiały robić wszystko, to, co powinni robić dorośli. Tam było jak w wojsku - tłumaczy. I dodaje: - Z kolei z wujkiem nie miałam większego kontaktu, zawsze się go bałam. Jak ja i siostry byłyśmy małe, to szczuł nas psami.
Pani Danuta wychowywała wnuki, gdy syn wraz z żoną pracował za granicą. Pomimo wsparcia ze strony matki, w rodzinie od dawna toczył się spór na tle majątkowym. Na teren posesji często przyjeżdżała policja. Konflikt nasilił się, gdy pani Danuta, z powodu szykan, postanowiła odebrać synowi darowany majątek.
Poniżej zapis jednej z rozmów pani Danuty z synem:
- Ty jesteś zdrowa na umyśle, czy jesteś chora?
- Proszę mi odejść.
- A może masz nie po kolei w głowie?
- Jak długo będziesz mnie gnębił?
- Tyle, ile trzeba będzie, cię będę nagrywał. Powiedz mi, dlaczego mnie pomawiasz.
Zdaniem pani Elżbiety, jej matka była zastraszona.
- Nie mogła do siebie nikogo przyprowadzić. Dom jest okamerowany, ogrodzenie jest pod prądem. Pies na okrągło biegał, tam nie ma wejścia. Czy ludzie tak się zachowują i takie rzeczy robią? – pyta.
Pani Danuta zwróciła się do córki o pomoc.
- Napisała, że brat chce wyrzucić ją z domu. Z domu, w którym wychowała jego wszystkie dzieci – zwraca uwagę pani Elżbieta.
Pani Danuta spotykała się z prawnikiem.
- Nasze rozmowy za każdym razem kończyły się płaczem. Była wystraszona. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jest to ofiara przemocy – mówi adwokat Michał Wierzchowiecki.
- Były problemy z zachowaniem syna w stosunku do matki. Mężczyzna stał się agresywny, zaczął jej ubliżać. Miała duży problem, żeby zebrać materiał dowodowy, ponieważ ten dramat rozgrywał się w czterech ścianach. Ona była sama, w związku z tym, że była izolowana. Sąsiadki bały się przyjść, ponieważ na podwórku ciągle były spuszczone dwa agresywne psy i ona nie miała żadnych świadków, którzy mogliby pomóc jej w sądzie, zeznając na niekorzyść syna. W związku z tym zaczęła go nagrywać – dodaje Wierzchowiecki.
- Mówiła, że ona już tego nie wytrzymuje. Tego, że chodzą jej pod oknami, puszczają muzykę, żeby nie mogła spać w nocy. Że ją wiecznie wyzywają, biegają za nią, szczują telefonami – opowiada Klaudia i dodaje: - Miesiąc temu proponowałam babci, że ją zabiorę. Mówiłam, że u mnie będzie miała spokój, ale ona nie chciała.
Sprawę znęcania się nad kobietą prowadziła prokuratura.
- Pokrzywdzona była dwukrotnie objęta procedurą Niebieskiej Karty. W 2016 roku, jako sprawcę wskazywano syna oraz synową, jednak zespół interdyscyplinarny w Bojadłach uznał, że nie zachodzi przemoc w tej rodzinie, natomiast istnieje silny konflikt rodzinny. Druga procedura została wszczęta w 2022 roku i we wrześniu uznano, że również nie dochodzi do przemocy – mówi prokurator Ewa Antonowicz.
- Latami informowaliśmy, że kiedyś dojdzie do tragedii, bo oni są bardzo agresywni, ale nikt nie wziął tego na poważnie. Nigdy – ubolewa pani Elżbieta.
- Lubimy odwoływać się do więzi rodzinnych. Mówimy, że to jest coś niebywale ważnego w życiu człowieka. Ale zakładamy, że u podłoża tych więzi leży miłość, czułość, serdeczność, wzajemna troska. A warto czasem dokonać refleksji, w ilu polskich rodzinach, z różnych powodów, ta więź jest, ale tym, co spaja rodzinę jest zapiekła nienawiść – mówi psycholog dr Aleksandra Piotrowska. I dodaje: - Co się dzieje dalej? Rodzice przekazują w niesamowicie silny sposób takie właśnie postawy i takie podejście do członków rodziny następnym pokoleniom, swoim dzieciom. I nie widać końca tej zapiekłej nienawiści. Jak musiało być ukształtowane dziecko, skoro w wieku 25 lat jest w stanie współdziałać ze swoim ojcem w dziele zamordowania babci?