Uwaga!

odcinek 6912

Uwaga!

Przez blisko rok rodzina pana Sławomira żyła wizją bankructwa rodzinnej firmy. Nie przez inflację, ale przez decyzję urzędników, którzy kazali mężczyźnie zapłacić ponad milion złotych za składowanie opon przekazanych jednej z fundacji.


Sławomir Jakubowski to drobny przedsiębiorca z Suwałk, który od blisko 40 lat prowadzi w tym mieście zakład wulkanizacyjny. W rodzinnym biznesie pomaga mu żona, córka i jej mąż. Cztery lata temu mężczyzna zdecydował się wesprzeć niewielką lokalną fundację.


- Zgłosił się do mnie prezes tej fundacji z prośbą o dostarczenie opon na budowę parku proekologicznego. Przedstawił fajną wizję, więc się zgodziłem. Przekazałem kilkadziesiąt sztuk – opowiada Jakubowski.


Składowanie opon?


Wkrótce o oponach leżących na jednej z działek został powiadomiony inspektorat ochrony środowiska. Jego pracownicy ruszyli w teren i stwierdzili, że opony są odpadem, a fundacja, która je tam zgromadziła, nie ma na to zezwolenia. Prezes fundacji dostał 1000 złotych kary, a pan Sławomir 300 złotych mandatu. WIOŚ powiadomił Urząd Marszałkowski w Białymstoku, aby naliczył panu Sławomirowi opłatę za składowanie opon. Napisał też do wójta, aby nakazał wulkanizatorowi usunąć opony.


- Po przeprowadzeniu postępowania ustaliliśmy, że opony, które były składowane na jednej z działek, nie stanowiły zagrożenia i nie wypełniały definicji odpadu w myśl przepisów ustawy o odpadach – mówi Andrzej Gwaj, zastępca wójta Suwałk. I dodaje: - Uzyskaliśmy pełne materiały związane z zagospodarowaniem tych opon, chodziło głównie o utwardzanie brzegów podmokłego terenu oraz budowę proekologicznych ogródków. Nie doszło do degradacji środowiska, wręcz przeciwnie. To wszystko było zadbane, zrobione w sposób estetyczny. Wójt umorzył postępowanie mówiące o usunięciu odpadów z posesji.


W tej sytuacji urząd marszałkowski nie mógł naliczyć opłaty za składowanie odpadów. Ta decyzja wójta nie spodobała się WIOŚ-owi, który zaskarżył ją do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, ale tam przyznano rację wójtowi. WIOŚ nie dawał za wygraną i znów odwołał się do SKO, które tym razem zmieniło zdanie i uznało, że wójt powinien nakazać usunięcie opon, bo są one odpadem.


Dwie różne decyzje


Dlaczego w kolegium zapadły dwie odmienne decyzje dotyczące tej samej sprawy?
- Była odmienna interpretacja przepisów proceduralnych – stwierdza Grażyna Milewska, prezes SKO w Suwałkach. I dodaje: - Skład orzekający kolegium niewłaściwie zinterpretował przepisy i na skutek wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy kolegium zweryfikowało swoje poprzednie decyzje i rozpoznało jeszcze raz sprawę.


Skąd pewność, że drugi skład orzekający SKO miał rację, a nie pierwszy?
- Strony miały prawo złożyć skargę. Jedna ze stron próbowała złożyć skargę, aczkolwiek zrobiła to po terminie i sąd nie rozpoznał tej skargi – dodaje Grażyna Milewska.


Ponad milion złotych do zapłaty


Wójt Suwałk nie miał wyjścia i kazał usunąć opony. Gdy pan Sławomir zrobił to, był przekonany, że cała sprawa już się zakończyła. Nie wiedział, że decyzja wójta o usunięciu odpadów, dała zielone światło urzędowi marszałkowskiemu, by ten mógł naliczyć wulkanizatorowi tak zwaną opłatę podwyższoną za składowanie odpadów.


- W pewnym momencie dostałem zawiadomienie, że została naliczona mi kara ponad 1 mln zł za niewłaściwe składowanie opon na posesji – opowiada pan Sławomir. I dodaje: - Z początku nie mogłem w to uwierzyć, później zaczęło to do mnie docierać, nogi mi się ugięły. Oznaczałoby to konieczność sprzedaży zakładu, bankructwo, zwolnienie pracowników. Razem nas wszystkich jest dziewięć osób.


- Ten warsztat jest dla nas całym życiem. Własnymi rękami się dorabialiśmy. Dla mnie to wszystko to gwóźdź do trumny. Jak poniesiemy karę, to nie wyobrażam sobie życia dalej. Cały czas na lekach jestem – mówi Grażyna Jakubowska, żona pana Sławomira.